Najnowsze artykuły
-
ArtykułyJames Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński7
-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać445
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Biblioteczka
Filtry
Książki w biblioteczce
[1]
Generuj link
Zmień widok
Sortuj:
Wybrane półki [1]:
Przeczytał:
2017-06-29
2017-06-29
Cykl:
Był sobie pies (tom 1)
Średnia ocen:
8,1 / 10
3875 ocen
Ocenił na:
8 / 10
Na półkach:
Zobacz opinię (8 plusów)
Czytelnicy: 8303
Opinie: 760
Zobacz opinię (8 plusów)
Nazywam się Bailey Bailey Bailey Bailey. Każdy kto usłyszał to zdanie siedząc na wygodnym, kinowym fotelu bądź w domowym zaciszu YouTube'a, zapewne pomyślał, że będzie miał do czynienia z kimś nadpobudliwym. Co najmniej! Ten mały ktoś mógłby machać bez końca ogonem, skakać na każdego, kto popadnie i każdą ludzką atencję, odwzajemniać chociażby 10 razy mocniej.
Narratorem książki jest, co można bardzo łatwo wywnioskować już po pierwszych stronach, czworonożny przyjaciel człowieka - pies. Trudno jednak jednoznacznie powiedzieć kim jest, jak się wabi, gdyż to wszystko zależy od tego, kto stanie się jego właścicielem oraz wśród jakich ludzi będzie dorastał. A za każdym razem, zyskuje zupełnie nowe otoczenie, wszystko jest zupełnie nowe. Pewne pozostaje jedno: sięgając po tę książkę, poznasz los jednego, niezwykłego psiaka i przejdziesz z nim przez wszystkie jego życia. Bo na jednym przecież nie może się skończyć.
Na pewno do wyróżniających powieść zabiegów zalicza się "reinkarnację" naszego narratora, czyli przeżywanie życia na nowo, w kółko i wciąż. Choć urozmaica to historię o nowe poziomy, zahaczające o siebie, aczkolwiek biegnące raczej innymi torami, nie wywołały we mnie tak ogromnych emocji: zaskoczenia, zaintrygowania, jak wywołać powinny. Prawdopodobnie stało się tak za sprawą medialnego szumu, szepczącego ze wszystkich stron do ucha, o czym jest historia z "Był sobie pies". Najzwyczajniej w świecie zabrakło tajemnicy, elementu budowania napięcia: ukochany zwierzak staje twarzą w twarz ze śmiercią, czytelnikowi łzy cisną się do oczu, przewracasz kartkę i... on żyje! Cóż za niespodzianka!
A tak, co najwyżej z ciekawością czekamy, do jakiej rasy dołączy bohater. Ale w tym niestety nie tkwi aż taka ekscytacja.
Na tle historii i emocji z nią związanych, kwestia języka pozostaje na dosyć przeciętnym poziomie. Książkę, nie powiem, czyta się przyjemnie, aczkolwiek do od bogatego tekstu w dalszym ciągu dzielił ją spory stopień. Chociaż skupiając się na treści, opowiadanej, barwnej historii, nie przywiązywałabym do słownictwa, stylistyki AŻ takiej wagi, jak w przypadku książki, która fabułą nie powala, myślę, że ten element autor mógł jeszcze dopracować. O ile momentami byłam tak pochłonięta tym, co się dzieje, psią perspektywą bądź opisem codziennych zwyczajów czworonoga, o tyle zdarzały się pojedyncze momenty, naprowadzające moje myśli na książkę stworzoną wyłącznie na potrzeby filmu. A przecież to wersja papierowa to pierwowzór! Zatem rada na przyszłość: Bruce, do roboty!
Za to narratorowi, wcielającemu się w różne rasy piesków, nie brakowało ani pogody ducha, ani optymizmu, dzięki którym od razu udzieliła mi się wobec niego spora dawka sympatii. Po kilku stronach lektury tak żywych, naturalnych opisów, miało się ochotę samemu rzucić wszystko i pobiec na leśną polankę bądź nad stawik z pływającymi kaczkami. (Tak odzywa się hipis w poważnym człowieku!). Bardzo motywującym okazało się to, że nasz Bailey został zaopatrzony w cząstkę różowych okularów, pozbawianych większości ludzi. Niezależnie od tego, w jakiej sytuacji się znajdował, on po prostu wiedział, jaki ma cel i jak do niego dążyć: znaleźć swojego pana, być przy nim ponad wszystko.
Jeśli wydaje Wam się natomiast, że książka ta z pewnością nie sięga po żadne odkrywcze wnioski bądź stanowi co najwyżej średniej jakości zapychacz na półkę, pamiętajcie, że sedno tej książki nie pozostaje głęboko ukryte pod warstwą dosłowną. Dla mnie, istotę stanowiły wszystkie te malutkie i większe doświadczenia, drobne lekcje, przeżywane przez naszego bohatera każdego dnia, pośród wielu ludzi, innych psów czy też zupełnie innych stworzeń. Miał w sobie ogromne pokłady takiej dziecięcej ciekawości poznawczej, a jak wiadomo, od dzieci potrafimy się sami wiele nauczyć. Stąd też "Był sobie pies" niekiedy otworzy oczy na coś tak oczywistego, że aż dziwne, żeśmy sami na to nie wpadli.
Natomiast aspekt uzupełniający, który sprawi, że zapamiętam tę książkę na jeszcze dłużej, to dwa egzemplarze owej powieści. Dostałam je w ramach wygranego konkursu na jednej ze stron internetowych i nie posiadałam się z radości, gdy najpierw listonosz przyniósł kopertę z wersją przedpremierową, "recenzencką", a kilka dni później dotarła do mnie także ta pozycja w wydaniu oryginalnym, premierowym. Może stanowi to i drobny detal, ale jednak powiązany z bardzo miłym prezentem, zwłaszcza, że się go zupełnie nie spodziewałam. Dla ciekawskich dopowiem, że od razu musiałam oczywiście porównać obie książki i, stety niestety, doszłam do wniosku, że wewnątrz różnią się minimalnie, a w największym stopniu odmieniła się okładka: zyskała ciekawszą w dotyku fakturę, postanowiono również skorygować fotografię przy opisie.
"Był sobie pies" to baśń z życia wzięta: czaruje, hipnotyzuje i ogrzewa naraz. Jednocześnie sprowadza na ziemię, dając jasne, acz niewyraźne na co dzień sygnały: miłość może przybrać każdą postać. Raz stanie się odważnym owczarkiem niemieckim, innych odwiedzi pod postacią niepewnego kundelka, a do Ciebie może przyjść jako radosny golden retriever.
Blog: nad-okladke.blogspot.com :)
Nazywam się Bailey Bailey Bailey Bailey. Każdy kto usłyszał to zdanie siedząc na wygodnym, kinowym fotelu bądź w domowym zaciszu YouTube'a, zapewne pomyślał, że będzie miał do czynienia z kimś nadpobudliwym. Co najmniej! Ten mały ktoś mógłby machać bez końca ogonem, skakać na każdego, kto popadnie i każdą ludzką atencję, odwzajemniać chociażby 10 razy mocniej.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toNarratorem...