rozwiń zwiń

„Jeśli chodzi o bohaterów, jestem wierny definicji Hitchcocka”, mówi Pierre Lemaitre

BarbaraDorosz BarbaraDorosz
12.04.2022

Najnowsza powieść Pierre’a Lemaitre „Lustro naszych smutków” wieńczy trzytomowy cykl „Dzieci katastrofy”, który przyniósł francuskiemu pisarzowi sławę na całym świecie. Przy okazji polskiej premiery książki udało nam się porozmawiać z autorem, który chętnie opowiada o zapleczu pracy pisarza, historycznych inspiracjach oraz o z pozoru zwykłych bohaterach, którzy tworzą poruszającą historię powieści.

„Jeśli chodzi o bohaterów, jestem wierny definicji Hitchcocka”, mówi Pierre Lemaitre

[Opis wydawcy] Trzecia z cyklu powieści Lemaitre’a rozpoczynającego się od „Do zobaczenia w zaświatach” (nagrodzonej Grand Prix Nagrody Goncourtów 2013). Rodzinne sekrety, romanse, bohaterowie, których nikt nie zauważa, nikczemnicy, w których widzi się bohaterów, małe pragnienia i wielkie ambicje, burleska i tragizm – jednym słowem życie à la française.

Każdy naród ma w swojej historii momenty, których się wstydzi. Dla Francuzów z całą pewnością zalicza się do nich kampania z 1940 roku. Po temat sięgali najwięksi pisarze, jak Jean-Paul Sartre. Nie mógł się temu oprzeć również Lemaitre. I choć jego rozliczenie z tym okresem nie ocieka jadem – jest miejscami zabawne i ciepłe – nie traci przez to swej mocy.

Kwiecień 1940 roku. W Paryżu wszyscy mówią o wkroczeniu Niemców, które ma nastąpić lada chwila, ale większość Francuzów żyje swoimi sprawami. Młoda nauczycielka Louise Belmont próbuje się odnaleźć po skandalu obyczajowym, w który była zamieszana. Pan Jules karmi klientów w swojej restauracji. Uroczy hochsztapler Désiré Migault, który nie zawsze tak się nazywał i był już adwokatem, pilotem i chirurgiem, teraz próbuje swoich sił w Ministerstwie Informacji. Obrotny starszy kapral Landrade wykorzystuje pobyt w wojsku do robienia interesów, a paryski żandarm Fernand widzi w histerycznych działaniach władz szansę na spełnienie marzenia jego ukochanej żony. Kiedy ogarnięta paniką Francja pogrąża się w chaosie i mieszkańcy Paryża uciekają przed Niemcami, największe szumowiny – kanalie i tchórze – wypływają na powierzchnię. Ale jest też kilku ludzi dobrej woli, którzy nie poddają się otaczającemu ich zdeprawowaniu i zmierzają do szczególnego miejsca.

Trylogia Pierre’a Lemaitre’a to poruszający fresk historyczny odkrywający prawdę o trudnych czasach międzywojnia.

„Le Monde des Livres”        

Barbara Dorosz: Jedna ze scen otwierających Pana powieść jest szczególnie dramatyczna: Louise, którą poznaliśmy jako dziewczynkę w powieści „Do zobaczenia w zaświatach”, teraz trzydziestoletnia, biegnie nago ulicami Paryża. Jak tworzy się takie sceny, w których namacalne wręcz emocje silnie oddziałują na czytelnika?

Pierre Lemaitre: Pierwsza scena w powieści jest zawsze trudna. Musi wskazać czytelnikowi stawkę, o jaką będą walczyć bohaterowie, wprowadzić czytelnika w akcję, poruszyć wyobraźnię, wzbudzić emocje. Zastanawiam się zawsze długo nad pierwszą sceną, długo wybieram spośród wielu tę decydującą sytuację. Nigdy nie zaczynam powieści, jeśli nie mam gotowej sceny otwarcia, bo książka rodzi się właśnie w tej pierwszej scenie. I to ona wymaga ode mnie najwięcej pracy.

W ostatniej, trzeciej części cyklu sięgnął Pan do skomplikowanego okresu w historii Francji, mianowicie do czasów dziwnej wojny, która zakończyła się klęską armii francuskiej i inwazją niemiecką w kwietniu 1940 roku. Nikt nie wierzył w taki obrót sytuacji (przykładem jest postać pana Julesa), miliony ludzi znajdą się na drogach z całym dobytkiem, zmuszeni do ucieczki, by ratować życie. Dlaczego wybrał Pan ten okres?

Podobnie postąpiłem, gdy pisałem o czasach I wojny światowej, nie potraktowałem jej „frontalnie”, ale podszedłem do niej w sposób okrężny, z perspektywy okresu powojennego. W przypadku II wojny podobnie nie chciałem opisywać rzeczy ogólnie wiadomych: okupacji, ruchu oporu, wyzwolenia, kolaboracji i tak dalej. Wybrałem więc exodus, czas, gdy miliony uchodźców znalazły się na drogach z całym dobytkiem, uciekając przed wojskami niemieckimi. Jest to okres rzadko opisywany w literaturze, o dużym ładunku emocjonalnym.

Pańscy bardzo barwni bohaterowie to w sumie ludzie nie różniący się wiele od innych, świat wokół nich się wali, tymczasem oni myślą głównie o sobie. Ich przygody wywołują wiele emocji, pasji. To fikcja, oczywiście, ale jakże realna. Wynika z tego, że okres drugiej wojny jest wciąż obecny w naszych myślach. Jakie przesłanie niesie ta ostatnia część trylogii?

Przede wszystkim chcę powiedzieć, że moje powieści nie noszą w sobie żadnego przesłania. Po prostu opowiadam to, na co mam ochotę, nie mam żadnych roszczeń moralnych czy pedagogicznych. A co do reszty, jestem wierny definicji Hitchcocka, gdy opisywał swoich bohaterów: „To zwykli ludzie, którym przydarzają się niezwykłe rzeczy”. To właśnie dlatego, że są zwykli, banalni, ich losy mogą nas poruszyć. Nikt z nas nie jest gotów, żeby nagle w strachu uciekać z całym dobytkiem i znaleźć się na drogach z milionami innych rodaków. Odważny naród ukraiński jest tego doskonałym przykładem. Wystarczy umieścić bohaterów w takiej scenerii, żeby stali się poruszający…

Jest też u Pana problem moralności, etyki: Raoul czy Désiré wzbudzają wielką sympatię, poklask, a przecież to oszuści. Czy wojna usprawiedliwia takie zachowanie?

Tacy bohaterowie są typowi dla powieści pikarejskiej, której bohaterowie są ludźmi o niskiej moralności, oszustami… z konieczności. Powtarzam, to do czytelnika należy ocena ich postawy.

W Polsce często nazywa się Pana „utalentowanym gawędziarzem”. W jakim momencie wie Pan na pewno, że już „ma pan w garści” swoją powieść? Czy łatwo przychodzą panu do głowy nowe pomysły?

„Mam w garści” powieść, gdy jestem zadowolony z pierwszego rozdziału i gdy wydaje mi się, że jestem już na dobrej drodze do dalszego pisania. Najwięcej pracy, najwięcej trudu kosztuje mnie właśnie ten pierwszy rozdział. Co do pomysłów, jestem jak wszyscy: niektóre przychodzą do głowy same, inne są rezultatem ciężkiej pracy.

Podróż po dwudziestoleciu międzywojennym z laureatem Nagrody Goncourtów kończymy w roku klęski – na szczęście znów znaleźliśmy się w doborowym towarzystwie i nie brakuje nam werwy!

„Le Monde”

W którymś z wywiadów powiedział Pan, że podczas pisania powieści nigdy nie rozstaje się Pan ze swoimi bohaterami, że właściwie żyje Pan ich życiem. W jaki sposób radzi Pan sobie później z nagromadzonymi emocjami, w jaki sposób powraca Pan do rzeczywistości?

Fakt, że żyję życiem moich bohaterów bynajmniej nie odcina mnie od rzeczywistości. Żyję jak każdy inny, mam swoje zwykłe problemy, no może jestem trochę „nieobecny”, ale to kontroluję. Natomiast co do emocji, jakie przynosi mi praca, życzyłbym każdemu, by miał tak bogate życie zawodowe!

Zaczął Pan pisać dość późno. Czy wciąż odczuwa Pan przyjemność, zasiadając przed pustą kartką?

Nie mam żadnego problemu z pustą kartką. Codziennie pisanie przynosi mi swoją dawkę trudności, ale nie są to problemy egzystencjalne, tylko raczej techniczne. Co rano zasiadam do pracy z przyjemnością, nawet jeśli tego dnia pisanie jest bardziej skomplikowane niż poprzedniego. Pracuję jak zwykły rzemieślnik.

W posłowiu wskazuje Pan wiele tytułów, które były dla Pana inspiracją. Czy czyta Pan dla przyjemności, czy też raczej z obowiązku szukania dokumentacji dla kolejnego dzieła?

Kiedy piszę powieść, czytam tylko to, co jest mi do niej potrzebne. Lekturze dla przyjemności oddaję się, gdy nie mam nic „na warsztacie” ‒ to moja żelazna zasada.

Jako wzięty pisarz czy jest Pan w stanie przewidzieć sukces danej książki?

Matko! Któż to potrafi? Jeśli Pani zna kogoś takiego, błagam o jego adres mailowy!

Trylogia międzywojenna zapoczątkowana przez „Do zobaczenia w zaświatach” znalazła właśnie wspaniałe zwieńczenie!

„La Croix”

„Do zobaczenia w zaświatach” zmieniło Pańskie życie. Powieść ta spopularyzowała Pana jako autora na całym świecie. Czy powraca Pan do niej z przyjemnością, czy raczej stara się Pan o niej nie pamiętać?

Nigdy nie czytam po raz wtóry swoich powieści, nigdy do nich nie wracam, myślę o nich z przyjemnością, ale bez nostalgii. Interesuje mnie tylko powieść, nad którą pracuję w danym momencie. Oczywiście „Do zobaczenia w zaświatach” jest jedną z moich ulubionych powieści, ale nie dlatego, że jest najlepsza (bo nie jest), ale dlatego, że tak wiele mi przyniosła…

Pierre Lemaitre (ur. 1951 r.), francuski pisarz oraz scenarzysta. Popularność – we Francji i za granicą – zdobył jako autor powieści kryminalnych, z których kilka ukazało się w Polsce. Szczególnie ważny dla kariery pisarza okazał się rok 2013, kiedy to jego kryminał Alex nagrodzono CWA International Dagger, a powieści Do zobaczenia w zaświatach, wykraczającej poza ramy gatunku uprawianego dotąd przez Lemaitre’a, przyznano najważniejsze francuskie wyróżnienie literackie – Nagrodę Goncourtów. Pierre Lemaitre jest także współautorem scenariusza brawurowej ekranizacji „Do zobaczenia w zaświatach”, w reżyserii Alberta Dupontela, która w 2018 roku zdobyła aż 5 statuetek Cezara. W 2019 roku ukaże się kontynuacja tej powieści – Couleurs de l’incendie.

Przeczytaj fragment książki:

Lustro naszych smutków

Issuu is a digital publishing platform that makes it simple to publish magazines, catalogs, newspapers, books, and more online. Easily share your publications and get them in front of Issuu's millions of monthly readers.

Książka „Lustro naszych smutków” jest już dostępna w sprzedaży.

Artykuł sponsorowany.


komentarze [1]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
BarbaraDorosz 12.04.2022 10:01
Redaktorka

Zapraszam do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post