-
ArtykułyZbliżają się Międzynarodowe Targi Książki w Warszawie! Oto najważniejsze informacjeLubimyCzytać2
-
ArtykułyUrban fantasy „Antykwariat pod Salamandrą”, czyli nowy cykl Adama PrzechrztyMarcin Waincetel1
-
ArtykułyZawodne pamięci. „Księga luster” E.O. ChiroviciegoBartek Czartoryski1
-
Artykuły„Cud w dolinie Poskoków”, czyli zabawna opowieść o tym, jak kobiety zmieniają światRemigiusz Koziński7
Cytaty z tagiem "woń" [12]
[ + Dodaj cytat]Była piękna, nie przeczę, ale ciągnęła się za nią aura śmierci i rozkładu, niczym stado much, które brzęczą nad trupem.
Napisała swoje imię i patrzyła, jak atrament powoli wysycha. Przyjemność obcowania z czystą stroną, która zawsze z początku wydziela woń sekretu i obietnicy, zniknęła jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Kiedy tylko zaczęła pisać pierwsze słowa, uświadomiła sobie, że z pisaniem jest podobnie jak z życiem, zamiary od wyników dzieli odległość wprost proporcjonalna do naiwności, z jaką stawiamy sobie te pierwsze, a osiągamy te ostatnie.
Ze wszystkich woni najlotniejszą, ze wszystkich dźwięków najdonioślejszym, ze wszystkich świateł najdalej promieniejącym – jest plotka.
Astry i georginie były piękne, ale nie miały w sobie uroku młodości ani rozkosznej woni.
Jesień w nowe barwy przybrała ogrody, otworzyła nowe pączki, kwiaty okazałe, nie lękające się wiatru i chłodu. Lecz nie miały zapachu.
W ogródku za sztachetami było wiele kwiatów pięknych, wspaniałych i dumnych, a te pyszniły się najbardziej, które najmniej miały zapachu.
Przede wszystkim, w poczuciu bezpieczeństwa, jakim darzył widok licznych zgodnych małżeństw, zapomniano, że miłość nie jest cieplarnianym kwiatem, lecz dziką płonką, wyrosłą wśród burzliwej nocy, zakwitłą w słonecznej godzinie, zrodzoną z przygnanego z dala, na skrzydłach nieposkromionego wiatru, dzikiego nasionka: że jest dziką płonką, którą nazywamy kwiatem, jeśli przypadkiem zakwitnie w naszym ogrodzie, a chwastem, jeśli kwitnie za płotem. Lecz czy kwiatem ją nazwiemy, czy chwastem, zawsze będzie miała woń i barwę dzikości.
Duszno było od malin, któreś, szepcząc, rwała,
A szept nasz tylko wówczas nacichał w ich woni,
Gdym wargami wygarniał z podanej mi dłoni
Owoce, przepojone wonią twego ciała.
W powietrzu unosiła się woń, która przypominała o tym wszystkim, co już minęło i napawała nadzieją na przyszłość.
Wieczór był parny. Makijaże zaczynały powoli spływać z dziobów, wokół unosił się zapach wielu spoconych ciał, słabo maskowany sztuczną wonią skisiałych dezodorantów i ciężkich perfum. Nie tak powinien pachnieć Ogród Botaniczny.