cytaty z książki "Chatka Puchatka"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Im bardziej Puchatek zaglądał do środka, tym bardziej Prosiaczka tam nie było.
Im bardziej Puchatek zaglądał do środka, tym bardziej Prosiaczka tam nie było.
Im bardziej pada śnieg,
Bim – bom
Im bardziej prószy śnieg,
Bim – bom
Tym bardziej sypie śnieg
Bim – bom
Jak biały puch z poduszki.
I nie wie zwierz ni człek,
Bim – bom
Choć żyłby cały wiek,
Bim – bom
kiedy tak pada śnieg,
Bim – bom
Jak marzną mi paluszki.
Nie zdziwiłbym się wcale – mówił Kłapouchy – gdyby jutro spadł grad, gdyby rozszalała się zamieć i licho wie co. To, że dziś jest ładnie, to jeszcze nic nie znaczy. Z tego nie można wyciągnąć żadnych wnio... czy jak to się mówi. Ale mniejsza o to. Z tego w ogóle nic nie można wyciągnąć. To jest zaledwie jakiś ślad pogody.
- Puchatku!
- Co, Prosiaczku?
- Nic - rzekł Prosiaczek, biorąc Puchatka za łapkę. - Chciałem się tylko upewnić, czy jesteś.
A rzeka płynęła bardzo powoli, bo wcale jej się nie śpieszyło, aby dostać się tam, dokąd wiedziała, że i tak zdąży.
- O, Królik jest mądry - powiedział Puchatek w zamyśleniu.
- Tak - przyznał Prosiaczek - Królik jest mądry.
- I ma Rozum - rzekł Puchatek.
- Tak - zgodził się Prosiaczek - Królik ma Rozum.
Nastąpiło długie milczenie.
- I myślę - ciągnął Puchatek - że on właśnie dlatego nigdy nic nie rozumie.
Wtedy Puchatek rzucił dwie szyszki naraz i wychylił się przez most, żeby zobaczyć, która z nich wyjdzie pierwsza. I jedna z nich wyszła, a że obydwie były jednakowe, Puchatek nie wiedział, czy wygrała ta, którą sobie upatrzył, czy tamta. Potem rzucił jedną dużą szyszkę i jedną małą. I duża wyszła pierwsza, tak jak sobie tego życzył, a po niej dopiero wyszła mniejsza, czego też sobie życzył. To znaczy, że wygrał dwa razy...
Jagulary zawsze tak robią – rzekł Puchatek mocno zaciekawiony. – Wołają: „Pomocy! Pomocy!”, a kiedy patrzy się w górę, zlatują na dół na tego, kto patrzy.
WY SZEDŁEMK
ZA JENTYK
Sowa spojrzała na karteczkę. Dla kogoś z jej wykształceniem odczytanie jej było rzeczą łatwą: "Wy szedłemk. Zajentyk", to właśnie, co zwykle pisze się w takich wypadkach.
- Rzecz jest zupełnie jasna. Krzyś poszedł gdzieś za jakimś Jentykiem. Po prostu On i Jentyk gdzieś sobie poszli. Czyżbyś nie widział w lesie jakiegoś Jentyka?
- Nie - odparł Królik. - Właśnie przyszedłem Ciebie o to samo spytać. A jak wyglądają Jentyki?
- Otóż - rzekła Sowa Przemądrzała - Cętkowany albo Trawiasty Jentyk jest... To znaczy - rzekła Sowa - że jest on raczej... Oczywiście - ciągnęła - to zależy od... słowem - mówiła Sowa - krótko mówiąc - powiedziała - nie mam pojęcia jak on wygląda - przyznała otwarcie.
Im bardziej Puchatek zaglądał do środka, tym bardziej Prosiaczka tam nie było.
Jeśli spadniesz na kogoś, nie wystarczy powiedzieć, że nie chciałeś. W końcu ten ktoś też wcale nie chciał, żebyś na niego spadał.
- Wiem, że to się wydaje łatwe - powiedział Prosiaczek do siebie - ale nie każdy to potrafi.
Prosiaczek był zdania, że po to, aby chodzić do rozmaitych osób, trzeba znaleźć jakiś Powód, jak na przykład Szukanie Małego lub Organizowanie Przyprawy, i gdyby Puchatek potrafił coś wymyślić...
Puchatek potrafił.
- Będziemy chodzić z tego powodu, że dziś jest Czwartek - powiedział. – Będziemy chodzić i życzyć każdemu Bardzo Szczęśliwego Czwartku. Chodźmy, Prosiaczku.
- Dochodzi jedenasta - rzekł Puchatek wesoło. - Akurat nadszedł czas na małe Conieco.
Gdy strumyk dopłynął do skraju Lasu, zdążył już podrosnąć na tyle, że stał się prawie małą rzeczką. I jako ktoś już dorosły, nie pędził, nie skakał i nie pienił się, jak to miał w zwyczaju, kiedy był młodszy, tylko poruszał się wolniej, gdyż wiedział teraz, dokąd zmierza, i mówił sam do siebie: "Po co mam się śpieszyć? Któregoś dnia i tak dostanę się tam, gdzie trzeba".
Gdy strumyk dopłynął do skraju Lasu, zdążył już podrosnąć na tyle, że stał się prawie małą rzeczką. I jako ktoś już dorosły, nie pędził, nie skakał i nie pienił się, jak to miał w zwyczaju, kiedy był młodszy, tylko poruszał się wolniej, gdyż wiedział teraz, dokąd zmierza, i mówił sam do siebie: <
I powiedziałem sobie: są tacy, którzy zmartwiliby się, gdybym zmarzł z zimna. Ale oni zamiast Mózgów mają tylko szary puch, który przez pomyłkę został wdmuchnięty w ich głowy. Oni po prostu nie Myślą. I jeśli śnieg będzie padał jeszcze przez sześć tygodni, to może któreś z nich sobie pomyśli: «Kłapouchemu nie jest tam chyba za Gorąco o trzeciej nad ranem». I wtedy okaże się, co się stało. I będzie im Żal.
W połowie drogi między domkiem Puchatka a domkiem Prosiaczka był Kącik Zadumy, gdzie Puchatek z Prosiaczkiem spotykali się czasami, gdy mieli ochotę się zobaczyć.
- Ależ, Kłapouszku – zaczął Puchatek strasznie zmartwiony - co by można było... to jest, chciałem powiedzieć, jak moglibyśmy... czy myślisz, że gdybyśmy wszyscy...
- Tak - powiedział Kłapouchy – jedna z tych rzeczy będzie w sam raz. Dziękuję ci, Puchatku.
Jagulary zawsze tak robią – rzekł Puchatek mocno zaciekawiony. – Wołają: „Pomocy! Pomocy!”, a kiedy patrzy się w górę, zlatują na dół na tego, kto patrzy.
Wtedy znów Krzyś, który, z podbródkiem opartym na dłoni, dalej patrzył na świat, zawołał nagle: - Puchatku! - Co? - rzekł Puchatek. - A kiedy ja... Puchatku... kiedy ja... - Co, Krzysiu?
- Kiedy już przestanę nic nie robić... - Już zupełnie? - No, w każdym razie nie tak bardzo... Puchatek czekał na dalszy ciąg, lecz Krzyś zamilkł znowu. - Co, Krzysiu? Powiedz! - rzekł Puchatek. - Powiedz, Puchatku, kiedy ja już... rozumiesz... kiedy ja już przestanę nic nie robić, czy będziesz tu czasami przychodził? - Ja? - Tak, Puchatku. - A czy ty też tu będziesz? - Będę, Puchatku, będę naprawdę, przyrzekam ci. - To dobrze - rzekł Puchatek - Puchatku, przyrzeknij mi, że nigdy o mnie nie zapomnisz. Nawet kiedy będę miał sto lat. Puchatek pomyślał troszkę. - A ile lat ja wtedy będę miał? - zapytał. - Dziewięćdziesiąt dziewięć. Puchatek kiwnął łebkiem. - Przyrzekam - odpowiedział. Z oczyma ciągle zwróconymi na świat Krzyś wyciągnął rękę i poszukał łapki Puchatka. - Puchatku - rzekł Krzyś poważnie - jeśli ja... jeśli ja już nie będę... - tu urwał i zaczął znowu - ty zrozumiesz, prawda? - Co zrozumiem? - Ach, nic! - zaśmiał się Krzyś i zerwał się na nogi. - Chodźmy! - Dokąd? - spytał Puchatek. - Wszystko jedno dokąd - rzekł Krzyś. * * * I poszli, trzymając się za ręce. I dokądkolwiek pójdą i cokolwiek im się zdarzy po drodze, mały chłopczyk i jego Miś będą zawsze bawić się wesoło ze sobą w tym Zaczarowanym Miejscu na skraju Lasu.
Tę małą kępkę przechowywałem na dzień moich urodzin. Ale zresztą… czym są urodziny? Dziś są, jutro ich nie ma.
(...) Bo układanie Wierszy i Piosenek to nie są rzeczy, które się łapie w powietrzu. To one cię łapią i wszystko, co można zrobić, to pójść tam, gdzie one mogłyby cię znaleźć.
A gdy budzimy się z rana, cudowne przychody znikają, zanim zdążymy je schwytać.
- Czy jesteś pewien, że to była prawdziwa chatka? - spytał Puchatek. - To znaczy, czy jesteś pewien, że twoja chatka stała właśnie tutaj?
- Naturalnie, że tak - rzekł Kłapouchy i mruknął do siebie: - Bez śladu mózgu są niektórzy z nich.
I poszli, trzymając się za ręce. I dokądkolwiek pójdą i cokolwiek im się zdarzy po drodze, mały chłopczyk i jego Miś będą zawsze bawić się wesoło ze sobą w tym Zaczarowanym Miejscu na skraju Lasu.
Bo Wypadek to dziwna rzecz. Nigdy go nie ma, dopóki się nie wydarzy.
[...] trudno nie mieć szacunku dla kogoś, kto potrafi napisać PONIEDZIAŁEK, nawet jeśli ten ktoś nie pisze tego całkiem prawidłowo. Ale pisanie to jeszcze nie wszystko. Są dni, w których napisanie PONIEDZIAŁEK wcale się nie liczy.