cytaty z książki "Lato utraconych"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Nie lubię szpitali. Nikt ich prawdopodobnie nie lubi. Pod zapachem leków i środków czystości zawsze wyczuwa się w takich miejscach odór lęku i desperacji. Świadomości, że kiedy tu przyjdziesz albo kiedy cię przywiozą to możesz już stąd nie wyjść.
Ojcowie są od pokazywania dziecku świata, od wszystkich fajnych rzeczy, a matki od tych nudnych, jak sadzanie na nocniku i pilnowanie posiłków.
Wciąż panował upał, ale wyczuwało się już w nim zmęczenie biegacza na ostatniej prostej. Lato chwiało się niebezpiecznie na krawędzi września, gotowe w każdej chwili runąć w rozpłakaną jesień.
(...) nie sposób rozpaczać przez dwadzieścia cztery godziny na dobę, że nawet najbardziej udręczony umysł szuka odrobiny wytchnienia.
Jedni upijają się na smutno, drugim urywa się film, a jeszcze innym puszczają wszystkie hamulce. Wódka pod pewnymi względami bywa gorsza niż narkotyki.
Deszcz mieszał się na mojej twarzy z łzami, a z ust wydobywał się szloch brzmiący jak pojękiwanie samotnego, zziębniętego zwierzęcia. Nie wiem, jak długo tak stałam. Pięć minut, dziesięć, pół godziny?
Od czasu do czasu czułam ocierające się o moje nogi wełniste ciała owiec i bywały chwile, gdy tylko ten przelotny ciepły dotyk przypominał mi, że nie unoszę się w pełnej rozpaczy mokrej pustce, tylko wciąż żyję, wciąż istnieję.
To było tak absurdalne, że roześmiłam się, wciąż połykając łzy. Czułam się krucha jak szklane naczynie i tak samo przeźroczysta. Jakby każdy mógł zajrzeć do środka i zobaczyć tam coś, z czego istnienia sama nie zdawałam sobie sprawy".
Wszyscy to od czasu do czasu robimy. Tłumaczymy sobie, że rozlegający się w nocy krzyk to marcujący kot sąsiadów albo, że sąsiadka ma podbite oko, ponieważ wpadła na drzwi.
Zawsze uważał, że ludzie głęboko wierzący powinni trzymać się razem. Należeli w końcu do wymierającego gatunku, jak dinozaury w świecie, który coraz szybciej dążył do zagłady.
Piąta rano, godzina samotnych wilków i samobójców. Godzina, o której zmęczeni, ciężko pracujący oficerowie policji wyrywani są ze snu i zawsze, absolutnie zawsze taki telefon oznacza poważną sprawę. Coś, co później śni się po nocach.
Ofiary zawsze są idealne, nigdy nie robią nic, za co ktoś chciałby je zabić.
Trącił mnie lekko bosą stopą, uśmiechając się przy tym. Odruchowo odpowiedziałam uśmiechem, prawie szczerym, aż zabolały mnie odwykłe od takich ekstrawagancji mięśnie twarzy.
Sen jest błogosławieństwem, bo odbiera wspomnienia. Ale za tych parę godzin niepamięci płaci się każdego ranka.
Szesnaście-siedemnaście lat to taki dziwny okres, kiedy człowiek w kilka sekund potrafi przeskoczyć od bycia dorosłym do bycia dzieckiem i odwrotnie.
Spojrzała na mnie czujnie. Trwało to kilka sekund, a ja niemal widziałam kręcące się pod kopułą jej czaszki małe zębate kółeczka.
Wiedziałam z doświadczenia, że ludzie rozluźniają się, kiedy wspominają zmarłych bliskich, i czasem wymyka im się coś, czego nie zamierzali powiedzieć.
Dorośli czasem giną z powodu takich czy innych cech charakteru, upodobań lub przyzwyczajeń. Zostają zamordowani, ponieważ nie potrafią utrzymać języka za zębami, bo urządzają awantury, są skąpi albo przeciwnie, lubią szastać pieniędzmi. W przypadku dzieci ich charakter czy pasje rzadko mają jakiekolwiek znaczenie. Dzieci giną dlatego, że znalazły się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie albo dlatego, że miały paskudnych rodziców, a nie dlatego, że wolą Małą Syrenkę od Pocahontas albo odwrotnie.
I był przystojny. Nigdy wcześniej nie pomyślałam tak o żadnej ofierze. Przywykłam do oglądania zupełnie innych martwych twarzy: ze starymi i nowymi śladami przemocy, obrzękłych od alkoholu i zniszczonych przez czas. Ten facet nawet po śmierci przypominał młodego Roberta Redforda.
Znane są przypadki ludzi, którzy potrafią zabić w szale kilka osób, a kiedy szał mija, zmieniają się w łagodne baranki mdlejące na widok krwi.
Bo czasem ze wszystkich rozwiązań zagadki prawdziwa jest ta, która najbardziej nas przeraża.