cytaty z książki "Sezon na truskawki"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Nasza relacja to ciągłe oddalanie, godzę się z tym, nie mam wyjścia, jeśli chcę, byśmy nadal były blisko.
Może będę żałować, trudno, ale lepiej żałować, że się coś zrobiło, niż tęsknić za tym, co się miało na wyciągnięcie ręki, ale przeszło obok.
Rób to, czego się boisz - mówiła i miała rację, bo za każdym razem, kiedy było już po, czułam olbrzymią satysfakcje, wiedziałam, że jestem silna, że skoro udało mi się pokonać samą siebie, to już nic mi nie stanie na przeszkodzie.
Świat jest piękny - mówi nagle ona do mnie. - Ludzie bywają okrutni, podli, źli, ale świat... świat jest piękny, a dobro powraca.
Krótka, skradziona życiu chwila, w której jesteśmy razem szczęśliwi.
Bierz z życia, kochana, ile się da, próbuj, doświadczaj, popełniaj błędy, pielęgnuj w sobie ciekawość, mówią, że to pierwszy stopień do piekła, ale ty nie bój się piekła, nieba się nie bój i żadnych bogów.
Ale jeśli poczujecie, że dzieje się magia i w tej magii będzie wam chodziło nie o jedno, ale o wszystko, mówię wam, rób to. Róbcie, mimo że się boicie.
Właśnie wkraczam w dwudziesty rok życia, w wysokich butach na koturnie, tanecznym krokiem, włosy mi świecą na pomarańczowo jak płomienie. Moje odbicie w witrynie sklepowej wygląda tak dumnie, tak pięknie. Już nigdy indziej i nigdzie więcej nie będę miała tych dwudziestu lat. Pół godziny temu na placu przed dworcem zaczepiła mnie Cyganka: powróżyć? powróżyć. Za parę złotych popatrzyła w dłoń, w krótkie i szalone linie papilarne, przerywane, a jedna nawet jakby podwójna, powiedziała: będzie cię kochało dwóch. Roześmiałam się na to: niech mnie kocha ilu chce, i poszłam dalej. Tam, gdzie na tyłach kina w wąskim pasażu był kultowy sklep z płytami, gdzie można było spędzić pół dnia, nie zauważając, że płynie czas, przebierać w kasetach, słuchać muzyki, tam byłeś też i ty. Leciał akurat kawałek o dziewczynie, która nie mówi nic, nie mówi ani słowa, a wokół niej gęstnieje tłum. Weszłam więc do środka, za ladą siedział chłopak, który poruszał ciałem w rytm. Nie spostrzegł mnie, a ja stałam i patrzyłam na niego, jak oddaje się dźwiękom, jak niskim seksownym głosem wyśpiewuje słowa refrenu, właściwie jedno słowo, które było imieniem dziewczyny z piosenki, dziewczyny, która jest swobodna i wolna, mruży oczy do słońca, biegnie skrajem lata, a mężczyzna do niej: Jak masz na imię? I to jej imię, przeliterowane, powtarzane wielokrotnie, wykrzykiwałeś do siebie, pewny tego, że jesteś sam. Ale jazda.
Jeśli kiedyś poczujecie, że dzieje się magia i w tej magii będzie wam chodziło nie o jedno, ale o wszystko, mówię wam, róbcie to. Róbcie, mimo że się boicie. Ja też tak zrobię.
Czasem, kiedy leżała nocą w łóżku, już nie na jawie, ale jeszcze nie we śnie, w miękkim stanie gdzieś pomiędzy, wracała myślami do ulubionych momentów, odtwarzała sobie w głowie scenki, sekunda po sekundzie, i dzięki temu wspomnienia z upływem czasu zamiast blaknąć, nabierały nowych barw.
We wszystkich bajkach dla dziewczynek było tak, że brunetka jest zazdrosna i zła, a prawdziwa księżniczka ma włosy jasne jak złoto. Żadna z nas nie nadawała się na księżniczkę. Burza była tą czarną. Oczy jak węgle, warkocze w kolorze smoły, długie zakręcone rzęsy, grube brwi, które stykały się u nasady nosa. Babcia mówiła, że tak mają lunatyczki albo córki czarownic.
I kiedy tak wrzeszczałyśmy dziko jedna przez drugą, a ryk z gardeł odbijał się od ścian budynków i wracał echem, nie dostrzegłyśmy nawet momentu, w którym nasze stopy oderwały się od ziemi, a my zaczęłyśmy się unosić, swobodne i lekkie.
Dziewczynki, których świat ograniczał się do podwórka, szkolnego boiska i drogi ze szkoły do domu, ale w wyobraźni podróżowałyśmy daleko w kosmos, rozmawiałyśmy z duchami zmarłych. Burza znała różne zaklęcia, coś o wiele bardziej magicznego niż anse kabanse flore i deus deus kosmateus.
Kiedy piętnaście lat później zastanawiała się, czy dać na wystawę dziesięciu, czy może dwunastu, żeby się lepiej komponowali, to tak naprawdę wcale nie było ważne ilu. Chciała, żeby to było symboliczne, zamierzała tą pracą powiedzieć: zrozumcie wreszcie, że dziewczyna też może mieć frajdę, może się bawić, napinać cięciwę łuku i strzelać prosto w serce. Ma prawo lubić seks bez zobowiązań, chcieć całego życia i cieszyć się nim. Nie ma w tym nic złego. Złe jest tylko to, kiedy zaczynacie brzydko szeptać za jej plecami. Że taka, nie taka, owaka.
Jeśli kiedyś poczujecie, że dzieje się magia i w tej magii będzie wam chodziło nie o jedno, ale o wszystko, mówię wam, róbcie to. Róbcie, mimo że się boicie. Ja też tak zrobię.
Jeśli ją kiedyś jeszcze w życiu spotkam - wtedy jej powiem.
Małe drobnostki, z których się składamy. Niedostępne w relacji, którą mamy ty i ja. Gdyby ktoś mnie zapytał, w jakiej pozycji najchętniej czytasz, czy do herbaty cytrynę kroisz w plasterki czy wyciskasz, czy lubisz brać zimny prysznic - nie wiem nic. Nie mam pojęcia. Nie znam faceta. Jest mi zupełnie obcy. A jednak. Twoje ciało mogę przywoływać w pamięci, kiedy tylko zechcę.
Nie pamiętam, kiedy ostatnio napiłam się alkoholu tak, by zaszumiało mi w głowie, kiedy śmiałam się tak bardzo, że mnie rozbolał brzuch, kiedy tańczyłam, nie zastanawiając się czy ktoś patrzy (...) Żyję w stagnacji, bez uniesień i bez drżenia.
Piana z kępami włosów znika strumieniem w odpływie wanny. Nasze nóżki jak u lalek, gdzieniegdzie tylko strupki, krwawe zacięcia żyletką, ale nic to, zaraz zaschną, nie będzie śladu. To pierwsze ranki, które odniosłyśmy w starciu z dorastaniem. Jeszcze tego nie wiemy, ale będzie ich o wiele więcej, a najbardziej będzie bolało, kiedy ktoś poharacze nam serca.
Niektórzy z czasem zlewali się w jedno, mieszali, znikali w niepamięci, po to, by za jakiś czas niespodziewanie wrócić, a kolekcję tych wyjątkowych, tych najmilszych i tych, którym oddała swe serce na pożarcie, pielęgnowała z czułością, nie pozwalała uschnąć.
Nie można więc marnować cennego czasu, skoro zostało go tak niewiele. Trzeba żyć jak najmocniej, nie odkładać na potem, tu i teraz - tylko to nam pozostało.
Wciągnęłam głęboko powietrze. Bądź spokojna i oddychaj. Z każdym wydechem wypuszczałam z siebie wszystko to, co drżało i czego nie mogłam okiełznać, i zaczynałam rozumieć, że tam już nic nie ma. Że jedyne, co mogę, to puścić bez bólu i spróbować nie tęsknić.
Jestem już w wieku, w którym powinnam mieć świadomość, że zawsze i nigdy to coś, co może działa w literaturze, ale w prawdziwym życiu się nie sprawdza.
Tak, księżycu, mamiłeś inne kobiety, łechtałeś je na zachętę, zostawiałeś w niespełnieniu i przyglądałeś się, co będzie dalej. I robiłeś to od zawsze, od kiedy istniał świat, a może jeszcze wcześniej. Zalecałeś się do wieśniaczek, dam i księżniczek. Bałamuciłeś biedne i bogate, grube i chude, płowe, kruczoczarne, rude. Nie oszczędzałeś żadnej, choć nie każda szła za tobą, szczególnie w czasach, kiedy tak łatwo było spłonąć na stosie. Ale umiałeś sprawić, by zapałały pragnieniem, wydobywałeś z nich dzikość, choć czasem kończyły przez to tragicznie, w domach dla obłąkanych, poddawane elektrowstrząsom, albo w klasztorach, gdzie wstawały przed świtem i pierwsze, co robiły jeszcze przed modlitwą, to rozbierały się do naga i emanując niezaspokojeniem, okładały się zajadle naręczem pokrzyw, by przepędzić czorta.