cytaty z książki "Więcej niż siostry"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Podczas biegania mogła wchodzić w te rejony umysłu, które na co dzień omijała. Robiła tak dla własnego bezpieczeństwa, bo był w nich ból i żal. Poczucie winy mieszało się tam z poczuciem krzywdy.
Roma zawsze uważała, że wszystko dzieje się po coś. Że światem rządzi siła, której nie znamy, ale powinniśmy dążyć do jej zrozumienia. Że nasze myśli wysyłają w kosmos energię, która albo przyciąga, albo odpycha inne energie...
Kilka lat nieobecności odciska na opuszczonym domu piętno smutku.
- Czy nie jesteś zbyt niefrasobliwa? - zapytał lekko wuj.
- Niefrasobliwa?
- No wiesz... Ostatnio, jak byłaś niefrasobliwa, to wyszłaś za mąż. Nagle i niefrasobliwie.
Stała przed nią w lustrze wysoka szczupła dziewczyna o gęstych miedzianych włosach i wyjątkowo jasnych oczach. Bohaterka. Ratowniczka. Silna i nieustraszona. Tak ją wszyscy postrzegali. Mało kto wiedział, co kryło się pod tą delikatną, pokrytą piegami skórą. A tam, w środku, było piekło. I strach. I potworna samotność.
Umieranie. W pewnym momencie życie Romy zaczęło biec od umierania do umierania. Czasem umierała ze strachu, czasem z miłości, a czasem od prochów. Choć tak naprawdę wszystko sprowadzało się do miłości. I strach, i prochy były tylko konsekwencją zawodów uczuciowych. Za każdym razem musiała się potem rodzić na nowo.
Miłość, w której łączy się namiętność do kochanka z uczuciem do ojca, nie ma skali. Jest najpiękniejsza, najmocniejsza. Nieporównywalna z żadnym innym uczuciem... I najbardziej destrukcyjna.
Z żalem dostrzegł, że za murem kpiny i prowokacji krył się ból.
Którego nie osłoni żadna maska.
Jego sweter pachniał dobrymi męskimi perfumami. Ciepłe dłonie głaskały ją po włosach. Ten prosty gest przyniósł nieoczekiwaną ulgę, a jednocześnie uwolnił skrywane pokłady żalu. Roma przymknęła oczy. Pod powiekami poczuła łzy. Objęła Leona w pasie, położyła mu głowę na ramieniu i przylgnęła do niego mocno, jakby chciała przejąć od niego siłę i energię.
Roma kochała zachłannie i w systemie zero - jedynkowym, czyli albo wszystko, albo nic.
- Chyba powinnam mieć u ciebie szczoteczkę do zębów! - krzyknęła, by usłyszał ją w kuchni.
- Nie przesadzajmy - stwierdził dla zasady, ale zrobiło mu się cieplej na sercu. - A może jeszcze kluczyk do mieszkania, co?
- Nie przesadzajmy - zrewanżowała się. - Ale kod do domofonu możesz mi dać.
Siekiera otworzył ją, mogła w końcu dawać siebie, bez strachu, że dawanie oznacza ból. Czuła się przy nim jak dziecko uczące się chodzić. Piękna to była nauka. Spędzili ze sobą tylko tę jedną noc. Więcej nie zdążyli.
- Kooochaaam! - krzyknęła.
Jakie to było piękne, móc tak wyrzucić to z siebie, oznajmić całemu światu, wysoko nad ziemią. Przystań. Siekiera był tą przystanią, do której dobiła. Wyzwalał w niej szaleńczą odwagę, dla niego pokonywała granice strachu, jak teraz.
Jaszczuk opowiedział jej o zmianach w kraju i ludziach, którzy dorwali się do władzy. Niezbyt lotni, za to pazerni i bezwzględni. Nie szanowali kultury i tradycji, choć wycierali sobie gębę patriotyzmem na wszelkie możliwe sposoby.
- Całkiem spokojne cacko - stwierdził instruktor, patrząc w stronę strzelającej Pyskatej.
- Spokojne cacko? - Komisarz zrobił zdziwioną minę. - Nie powiedziałbym.
- Nie? Beretta M9 to nowsza wersja A3. - Teraz Lazurek nie krył zdziwienia. Uważał tamtego za znawcę broni.
- A, ty o spluwie! - zrozumiał Telak. - Zboczony jesteś.
- A ty o czym?
Związki Romy trwały krótko, na początku porażały intensywnością, potem przechodziły w fazę burz, wywoływanych zazdrością i podejrzliwością. a kończyły się czarną rozpaczą i poczuciem, że wszyscy ją opuszczają.
Zerkał z niepokojem na Romę. Sprawiała wrażenie wyciszonej i sennej. Ale najgorsze były jej oczy. Bezdennie smutne. Oczy kogoś, kto nie widzi przed sobą przyszłości.
Momentalnie wszedł w inny świat, choć nadal miał ciężar w sercu. Ciężarem były trzy młode kobiety. Jedna w nocy szeptała mu do ucha: "Uwielbiam się tobą zachwycać!". Druga odsuwała się w cień, cedząc przez zaciśnięte zęby: "Dam sobie radę". A trzecia, czarnowłosa, w milczeniu czyściła broń. O tę bał się najbardziej.
Pomagać sobie... Ludzie wystawiają rachunek za pomoc. Więc lepiej liczyć na siebie.
Jerych przyglądał się jej podejrzliwie. Do tej pory nie mógł przeboleć, że gwiazda nie ma natury pogodynki, tylko jest wredną suką. I do tego nienormalną. Wczoraj wyglądała jak z krzyża zdjęta, a dzisiaj do rany przyłóż. To się chyba jakoś nazywa. Choroba dwubiegunowa czy coś takiego. Może lepiej to też przegadać z prawnikami.
Nikt tak nie spierdoli życia człowiekowi jak rodzice.