cytaty z książki "Czterdzieści i co z tego"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Krzywda zwierząt poruszała ją najbardziej, bo oznaczała cierpienie w czystej postaci. Cierpiące zwierzę nie może sobie cierpienia ani zracjonalizować, ani wytłumaczyć, nie może w nim znaleźć żadnej pociechy. Cierpi stuprocentowo, bez nadziei, więc tym bardziej dojmująco. Cierpiące zwierzę całe jest cierpieniem, i jest to cierpienie wstrętne, całkowicie pozbawione uwznioślającego piękna, jakie w swoim cierpieniu niekiedy odnajdują ludzie.
Zrozumiała, że nic nie dzieje się bez przyczyny, że każda akcja jest reakcją i że niekiedy, w odpowiednich warunkach, musi dojść do głosu coś, na co wcześniej nie zwracało się uwagi lub co spychało się daleko na obrzeża świadomości.
Bywają ludzie czegoś chcący, ale jednocześnie niepotrafiący wykonać pierwszego kroku. Ludzie bojący się wszystkiego lub też niewykazujący wystarczającej odwagi. Ludzie niesieni nurtem życia, nie dość silni, żeby przytrzymać się wystającego ponad powierzchnię wody konaru. Lub inaczej. Ludzie wzruszający ramionami. Powtarzający, że jest, jak jest, albo że jakoś to będzie.
W niektórych sprawach słowo "przebaczenie" pobrzmiewa pustką, niczego nie poprawia. Jest jak doniesienie o potworze z Loch Ness. Ktoś coś o nim napisał, ktoś o nim naplotkował, ktoś go nawet naszkicował, ale czy ktokolwiek kiedykolwiek widział?
- A skąd wy się znacie na haftach, prząśniczki? - zainteresował się Szymon. - Bo przynajmniej mojej żony jakoś nigdy nie widziałem z igłą w dłoni.
- Ze studiów kulturoznawczych - wyjaśniła Aśka.
- Z pasji - dodała Karola.
- Z ogólnego starannego wykształcenia - Anita dała mężowi kuksańca w bok.
Aleks był tylko jednym punktem na trajektorii życia Magdy złożonym już z wielu punktów, jednak zbyt ważnym, żeby przejść do porządku dziennego nad tym, że jednocześnie stanowił jej największą - i w sumie jedyną! - porażkę.
Każda stanowiła inny, ciekawy typ. Wyniosła, onieśmielająca wytwornością brunetka (Aśka), ciepła szatynka z dużym biustem, czego akurat nie lubił, bo duże biusty zawsze zaczynały z czasem nieapetycznie zwisać (Magda), i złośliwa w uroczy, ale i wnerwiający sposób blondynka (Anita). Ta ostatnia emanująca również seksapilem, na który żaden facet nie mógł pozostać obojętny. On także nie pozostawał. I w innych okolicznościach chętnie podjąłby próbę przytępienia tych kolców, które wystawiała.
Spotkała Tomasza, bo musiała go spotkać, żeby przestać żyć iluzją szczęścia z Konradem, który tak naprawdę nigdy nie zwracał najmniejszej uwagi na nią, jej pragnienia, na to, kim jest. Traktował ją jak element wyposażenia pięknego mieszkania, niezbędną część jego idealnego życia. Wszak bez dobrze prezentującej się żony nikt nie nazwałby go idealnym.
Teraz też, tak samo jak angielski poeta, zgasiłaby wszystkie gwiazdy. Wydawały się jej niepotrzebne i nie na miejscu. Migotały na niebie bezczelnie, jakby nic się nie stało. Obrażały ją i gwiazdy, i słońce, i księżyc, nawet wiejący wiatr czy sąsiedzi śmiejący się za ścianą. Chciała, żeby wszystko stanęło, tak samo jak stanęło jej struchlałe ze strachu serce. Wydarzyła się tragedia. Wszystko straciło sens...