cytaty z książki "Bezmatek"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Gdy umiera ci matka, to jest takie uczucie, jakby wyrwano ci wnętrzności - te z klatki piersiowej - gołymi rękami, a trochę jednak gorzej.
Bo nie ma nic ohydniejszego na świecie niż to, gdy człowiek umiera drugiemu człowiekowi.
Gdy zwierzę umiera drugiemu zwierzęciu.
To nieprawda, że co cię nie zabije, to cię wzmocni. Nigdy nie byłam tak słaba jak teraz.
Nie mogę oddychać, mamo.
Boję się.
Gdzie teraz jesteś, mamo?
Mamo, dokąd poszłaś?
Już mnie nie przytulisz?
Już się ze mną nie pokłócisz?
Czy kiedyś znów się będziesz do mnie odzywać?
Szczerze mówiąc, też troszkę umarłam mamo.
Czy się jeszcze o mnie martwisz?
Nie mogę oddychać.
I bardzo boli mnie pod piersiami.
Już od dwóch lat.
To taki długi żałobny zawał.
Wpadł mi chyba nie w tę dziurkę cukierek lodowy.
Wpadł mi do serca ice fresh, mamo.
To boli tak, jakbym umarła, ale trochę mocniej.
Czytałam, że zdrowa żałoba trwa rok.
Im dłużej cię nie widzę, tym bardziej tęsknię.
Ciągle nie wracasz, mamo.
Jak długo mam czekać?
Póki żyła moja matka, byłam córką. Ale kiedy umarła, ja tę tożsamość straciłam: nie będę już nigdy niczyją córką.[...] kawał mnie odpadł. Jej śmierć zabiła we mnie córkę. Albo ja ją w sobie zabiłam.
Matki nieumarłe są trudne. Te martwe nie chcą stać się ani trochę łatwiejsze.
Ulegać matce, zaprzyjaźniać się z matką - to słaby interes. Umrze przed nami. Zostawi. Zrani. Odejdzie. Nie ukrywajmy: nasze mamy nie będą z nami do końca, to nie tak.
Wszystko, co się wydarzyło między mną a matką, wydarzyło się na wieczność, teraz już to wiem. Choć to zdanie topi się we własnej głębi.
Moja matka miała pojęcie o sztuce życia. Chodzi mi o to, że cieszyła się drobiazgami. Dostrzegała urok w nieurodziwych rzeczach.
Widać, że jeszcze kawał przede mną tej dotkliwej nieobecności. I że dotykać będzie o różnych porach i w różnych pozycjach. Zaskakują mnie nowe miejsca, w których doświadczam tych smagań batem. Ślimaczy się to cierpienie. Tymczasem wszystko jest naraz w tej nieobecności: smutek, złość, strach i emocje złożone: tęsknota, miłość, niedowierzanie.
Jakie są MATKI? MATKI są zmęczone. Szczególnie stare MATKI, martwe MATKI i młode MATKI.
Kochać znaczy powiedzieć drugiemu: ty nie umrzesz". Ja musiałam powiedzieć swojej matce: "Ty umrzesz. Umrzesz niebawem". A nikogo tak bardzo nie kochałam.
Była źródłem mojej największej radości, tak jak dziś jest źródłem mojej największej rozpaczy.
Jedno piękne wspomnienie z dzieciństwa i jesteś zbawiony".
Jeśli to prawda, moja matka mnie ocaliła.
Po śmierci jest we mnie o wiele bardziej. Jestem z nią bardziej niż kiedykolwiek. Jaka ulga? O czym wy myślicie? Jakie fantazje snujecie o tym, co po śmierci matki? Kocha się ją jeszcze mocniej. Podjęłam decyzję, że chcę żyć z umarłą matką, chcę celebrować sny z jej udziałem, nawet jeśli wytrącają mnie z dziennego życia.
Myśli pracują. Myśli tworzą anegdoty. Kiedyś będziemy się z tego śmiały. Kiedy to wszystko okaże się pomyłką. Nie zachorowałaś. Nie umarłaś. Tak mi się tylko zdawało. Tak tylko żartowałam. Choć nikt się nie śmiał z tego żartu.
Rzeczy, które mogłabym zrobić po śmierci matki: przeżyć stratę, nie zgubić matki, nie stać się nią.
Większość ludzi nie umie cieszyć się życiem, którego nie wybrali, które było odwzorowaniem tego, czego bali się najbardziej.
- Z ciebie to będą kiedyś ludzie.
Tak mi mówiły moja mama i wychowawczyni z podstawówki. Od kogoś jeszcze to słyszałam. Nie pamiętam już od kogo. Ale nigdy tego nie rozumiałam. Wiedziałam, że to dobrze, że wyrosnę na człowieka. Tyle że nie byłam pewna, dlaczego jeszcze nim nie jestem.
Matka była źródłem mojej największej przyjemności. I moich największych przykrości.
Wiem, że nie pójdę z mamą po zakupy spożywcze. Ani żadne inne. To było w innym życiu. To było w życiu.
(...) im wcześniej matka umrze, tym gorzej dla dziecka. Im bardziej nieoczekiwanie, tym trudniej się z tym pogodzić.
Nigdy nie powiedziałam o niej "stara". Tylko że się stara. To mówiłam wiele razy. Tak bardzo się starała.
Byłam twoją córką, więc cię wymyśliłam jako matkę. Byłaś moim wymysłem.
Właśnie taką ją pamiętam - nieosiągalną. Nikt nie mógł jej mieć. Mężczyznom umykała jako żona lub kochanka, ja nie mogłam jej mieć jako mamy.
Kto by pomyślał, że moja matka złamie mi serce?
Ten, kto wyznaje, ryzykuje, że może ponieść jakieś konsekwencje swojego oświadczenia.
Wyznanie obliguje do słuchania, czyni z odbiorców zakładników prawdy.
Wyznanie przestało być aktem prawdy, to raczej narcystyczny spektakl.
Kiedy byłam mała, a mama płakała, mówiłam do niej: "Nie płacz, bo i ja będę płakać". I płakałyśmy razem. Gdy miałam trzydzieści jeden lat, mówiłam do niej: "Nie umieraj, bo i ja umrę". Ale wiadomo, tak się nie stało.