cytaty z książki "Villas"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Miała w sobie wiele cech prostego człowieka. To są takie z pozoru nieuchwytne elementy w sposobie reagowania, nieodporności na krytykę. Zamykała się w sobie, nie była skłonna do żadnych kompromisów, oddalała się od wszystkich coraz bardziej, bo nie znosiła słowa sprzeciwu ani krytyki. Ciągle mówiła o ludziach, którzy jej źle życzą, niszczą ją.
Zawsze była w pewnym sensie sobą: dziewczyną, która żyła w swojej wyobraźni, jak w bajce, i widziała siebie jako królewnę.
Po koncercie do północy Violetta z rozkoszą rozdawała autografy. Uwielbienie publiczności trzymało ją wciąż w pionie życia.
W każdym geniuszu - a takim niewątpliwie wokalnym geniuszem była Villas - tkwi ziarno szaleństwa. Świadczą o tym jej egocentryzm, perfekcjonizm, przekonanie o własnej wyjątkowości, sztywność i niechęć do zmian. Skłonność do gromadzenia (w tym wypadku zwierząt), jednostronność w kontaktach z ludźmi i specyficzny, pozbawiony empatii do nich stosunek (od miłości po nadmierną podejrzliwość, graniczącą z paranoją). Do tego kompletny brak umiejętności przewidywania konsekwencji swoich działań, idący w parze z brakiem perspektywicznego myślenia. Wszystko to sugerowałoby zaburzenia osobowości. Stąd mogło brać się wielkie społeczne niedostosowanie artystki i łatwe popadanie w nałogi.
Tak naprawdę nie umiała być Franciszkiem z Asyżu, bo za bardzo kochała życie.
Violetta zawsze byłą przekonana, że "wzruszenie, płynące z dobrze zaśpiewanej piosenki, więcej znaczy niż lekarstwo". Śpiewanie leczyło ją z samotności. Wyrywało z domu pełnego zwierząt i codziennej harówki. Długie rękawiczki zakładała już nie tylko dla urody, ale po to, by zasłonić podrapane, zmęczone pracą dłonie.
Największa seksbomba polskiej sceny z poczucia odrzucenia i wielkiej życiowej krzywdy będzie chciała niemal zostać mniszką.
Villas wracała, bo nie umiała żyć bez estrady. Scena była jej ostatnim bezpiecznym schronieniem. Tutaj czuła się autentyczna, kochana i akceptowana.
Jednak życie Violetty nieuchronnie będzie zmierzało ku katastrofie. Skłócona z rodziną w Lewinie i z synem w Warszawie, nie będzie nawet umiała znaleźć wspólnego języka z władzami gminy. Opisywana w tonie niezdrowej sensacji przez kolorową prasę. Przeraźliwie samotna. I jeszcze bardziej nieufna. Wytworzy wokół siebie pustkę. Będą jej towarzyszyły jedynie koniak, garderobiana i psy.
Na wzgórzach mego Lewina świat do mnie się śmiał, wiatr śpiewał dla mnie w leszczynach i strumień szemrał wśród skał.
Violetta była we wszystkim dwoista. Jednocześnie czuła i nienawistna, życzliwa i wredna, po ludzku prawdziwie piękna i zarazem brzydka.
Coraz bardziej agresywna religijność Violetty być może była formą ucieczki przed nią samą.
Violetta nie umiała się przyjaźnić. Nie tylko dlatego, że nie ufała ludziom. Po prostu na dłuższą metę nie potrafiła się dla nikogo poświęcić. Zbudować głębszej relacji. Była apodyktyczna, bezkompromisowa, choć niepozbawiona osobistego uroku. I bardzo samotna.
Jej obsesje religijne mogły mieć związek z seksualnym niespełnieniem. W prymitywnych bigoteriach te skrajności się stykają.
Wśród osób, które na różnych etapach życia próbowały się z artystką zaprzyjaźnić, natykaliśmy się na mur milczenia. Nikt nie chciał o Violetcie rozmawiać. Może dlatego, że wychodzili z tej przyjaźni głęboko poranieni jej jednostronnością. Wszyscy podkreślali, że Villas nie umiała okazywać wdzięczności. Z tego powodu ludzie ją otaczający czuli się traktowani instrumentalnie. A przyjaźń polega przecież na wzajemności. Dialogu. Na braniu, ale i dawaniu.
Z czasem Budzyńska zawładnie Violettą. Najsmutniejsze jednak jest to, że życie obu kobiet skrzyżuje się w punkcie samotności. Tak zwyczajnie, po ludzku osierocone - będą potrzebowały siebie nawzajem.
Gdyby Villas miała w sobie pokorę, pracowitość i wyszlifowała to i tamto, miałaby szansę coś zdziałać na scenie operowej - komentuje dziś Kaczyński. - Ale nie poradziła sobie. Bo do tego potrzeba zawodowej dyscypliny. Pokonania własnej psychiki. (...) Estrada nie wymaga takiego wysiłku.
Ona tuliła do serca publiczność, a nie potrafiła przytulić własnego syna.