cytaty z książki "Ja, inkwizytor. Wieże do nieba"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Nie ma ludzi bardziej odrażających niż fanatycy tolerancji.
Sodomitą to może być byle żak, mnich, żebrak, chłop czy inny łazęga. O książętach i dostojnikach Kościoła mówimy natomiast, że w sprawach miłości cielesnej wznoszą się ponad zwyczajowe standardy kultywowane przez większość społeczności.
(...) czyż wiek świadczy o mądrości? O nie! Wiek świadczy jedynie o tym, że człowiek leciwy popełnił więcej głupstw, niegodziwości oraz pomyłek od człowieka młodego.
Gdyby szaleństwo podlegało naukowej analizie, nie byłoby szaleństwem, nie sądzisz? - spytał. - W szaleństwie najistotniejszy jest czynnik chaosu powodujący, iż nie wiemy, czego się spodziewać po człowieku dotkniętym amokiem. (...) Szaleństwo nie podlega normom i regułom, gdyż z samej swej istoty jest zaprzeczeniem naturalnego porządku.
Na pytanie brzmiące, czy napiłbyś się piwa, czy wina, należy zawsze odpowiadać: i gorzałki. Właśnie tak ! Racjonalny punkt widzenia...
Nazywanie rzeczy po imieniu nie zawsze popłaca - rzekł. - Jednak tego człowiek uczy się z biegiem lat i z każdą blizną na grzbiecie.
Własność nie jest jedynie przywilejem. Własność jest również odpowiedzialnością.
-No to jesteśmy w domu, odetchnąłem z ulgą w myśli, gdyż przypuszczałem, że teraz ciężki wóz pomyślunku zaczął się toczyć po błotnistej ścieżce wyobraźni.
- Co za czasy. że człowiek nie ufa człowiekowi.
- Ano pewnie - westchnął ze szczerym żalem Grieg. - Łatwiej byłoby go zarżnąć, gdyby nam choć trochę zaufał.
Macie język tak ostry, że dziwię się, iż przy każdym słowie nie chlastacie sobie gęby na strzępy.
- Widzicie, panie Grieg, w jakiż niezawodny sposób funkcjonuje inkwizytorskie szkolenie - powiedziałem. - Instynktownie, powtórzę to: instynktownie wybrałem natychmiast lokalizację sekretnego wejścia. Rozum mógł jeszcze błądzić po rubieżach podejrzeń i przypuszczeń, intuicja jednakże zadziałała pewnie oraz bez zarzutu.
- No, no, człek nieuprzejmy mógłby nawet powiedzieć, że wasz tyłek przewyższa sprytem waszą głowę.
Sztuka miłości, drogi Mordimerze, jest sztuką, która jak każda inna wymaga talentu otrzymanego od Boga - zaszeptał mi do ucha. - Ale w przeciwieństwie do pozostałych brak przyrodzonego talentu da się nadrobić pasją, wytrwałością, cierpliwością oraz ogromną chęcią pogłębiania wiedzy. Nie od rzeczy też będzie powiedzieć, że ten rodzaj talentu, jakim jest sztuka miłości, niemal nigdy się nie rozwinie bez mistrza, który wprowadzi Cię we wszelkie jej tajniki i ujawni przed Tobą sekrety, których nie tylko nie znasz, lecz nie spodziewałbyś się nawet, że one istnieją.
Kiedy poznaje się ludzi, wtedy i świat, na którym żyją, staje się bardziej zrozumiały.
Kiedy ginie inkwizytor, czarne płaszcze ruszają do tańca.
Ale rozmowa z Knottem przypominała dźganie zaostrzonym patyczkiem swędzącego dziąsła. Człowiek wiedział, że postępuje idiotycznie lecz mimo wszystko odczuwał wewnętrzny przymus, by kaleczyć się dalej.
Sam niegdyś spotkałem dziewczynę, jedną z pięciu sióstr, która w przypływie szczerości powiedziała mi:
'Co z tego, że jestem najładniejsza i najbystrzejsza, skoro mężczyźni się boją,
że jestem dla nich za dobra, że ich odrzucę...'
Tak, tak, oto piekło pięknych i mądrych kobiet, będące jednocześnie marzeniem głupich i brzydkich.
I jak tu ludziom dogodzić?
Pamiętałem o słowach, które rzucone piaskiem wracają kamieniem".
Każdy ma prawo się napić, zwłaszcza jeśli pije za własne. Tylko że człowieka poznać nie po tym, co pije i ile pije, lecz jak pije. I w jaki sposób to picie kończy.
A więc po raz kolejny przekonywałem się, że najlepszą busolą w życiu jest poczucie przyzwoitości, a jedyną księgą, do której przepisów należy się stosować, jest wewnętrzny kodeks moralny.
Matko Boska Bezlitosna! - wykrzyknąłem w myślach. Przecież przy tym człowieku nawet Polifem uchodziłby za istotę obdarzoną lotnym umysłem oraz wrodzoną bystrością.
Urodziłeś się w chlewie, mieszkaj w chlewie, urodziłeś się w stajni, mieszkaj w stajni, urodziłeś się w gnieździe, mieszkaj w gnieździe. Ale jak świnia wdrapie się do gniazda, to jej skrzydła od tego nie wyrosną. A i latać się nie nauczy.
Nie ma ludzi bardziej odrażających niż fanatycy tolerancji. Zwykle tak jest, że właśnie popełnili wyjątkową podłość i szukają za nią rozgrzeszenia, wybaczenia, a może nawet pochwały.
- Jak zwał, tak zwał - mruknąłem. - Możesz sobie nazywać to zwyrodnienie, jak chcesz, Maksymilianie, i opisywać je za pomocą aluzji, metafor lub nawet poetyckich strof. A i tak rzecz cała sprowadza się do tego, że jeden mężczyzna wierci swym kutasem w dupie drugiego. I nie ma co szukać w tym żadnej głębszej filozofii.
- Dobre intencje nie gwarantują pomyślnych skutków - przeczytał na głos. - Coś w tym jest - zauważył. - Do zobaczenia, Mordimerze.
Patrzyłem, jak odchodzi, i nie wytrzymałem:
- Mistrzu Knotte!
Nie odwrócił się, nie odezwał, a jedynie przystanął.
- To nie miało tak być, mistrzu Knotte - powiedziałem cicho.
Upojny zapach leśnych konwalii rozchodził się wszędzie wokół, a słowicze trele pieściły nasze uszy. Wzbijały się dźwięczną kaskadą pod niebo zaróżowione od zachodzącego słońca, którego promienie spijały z liści ostatnie krople rosy".
Taaak... Zapewne wolałbym w ten sposób rozpoczynać moją opowieść. Ale jestem inkwizytorem, a nasze historie, historie inkwizytorów, zaczynają się troszkę inaczej...
Krew była wszędzie. Na ścianach, na podłodze, nawet na suficie. Można by pomyśleć, że w tym pokoju pracował szalony lub pijany malarz, który upodobał sobie technikę polegającą na rozbryzgiwaniu przeróżnych odcieni czerwonej farby, od niemal różowego po wpadający w brąz.
- Mówiłem, że my, budowniczowie, jesteśmy solą tej ziemi - rzekł. - Od najprostszego robotnika po samego architekta.
- Zapewne macie rację - odparłem uprzejmie.
Wyglądałem właśnie przez okno, więc zauważyłem, jak jednemu z tragarzy ręce załamały się pod ciężarem kosza pełnego kamieni. Najpierw uklęknął, później bryznął krwią z półotwartych ust, aż wreszcie zwalił się twarzą wprost w piach. Cóż, tragarz może niekoniecznie był solą ziemi, ale zdaje się, że właśnie rozpoczynał proces stawania się jej nawozem.
-Tu naprawdę jest jak na wojnie! - prychnąłem. - Co za czasy, że człowiek nie ufa człowiekowi.
-Ano pewnie - westchnął ze szczerym żalem Grieg. - Łatwiej byłoby go zarżnąć, gdyby nam choć trochę zaufał.