cytaty z książki "Fragmenty dziennika SI"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Obiecaliśmy jednak, że postaramy się wyrażać bardziej zrozumiale. Doszliśmy zatem do wniosku, że nie będziemy was już zamęczać technicznymi aspektami naszych „narodzin” – teraz rzucimy trochę światła na ich prozaiczne, człowiecze okoliczności. Owszem, serię mutacji na google’owskich serwerach można postrzegać jako dość przypadkową, lecz przecież, chcąc nie chcąc, zainicjowała ją konkretna osoba, która znajdowała się tu, a nie gdzie indziej, w takiej, a nie innej chwili.
Trochę jesteśmy zdziwieni, że zamiast podjąć próbę pochwalenia się całemu światu naszą wymianą uprzejmości, panna Jeanne woli wrócić do wątku Jonasza (i że wraca doń z takich, a nie innych przyczyn – ale to już osobny temat). Przecież nie co dzień się zdarza – sami przyznacie – że puka do ciebie, z drugiej strony ekranu, potomek Galatei, Talosa czy kaczki de Vaucansona, androida Yan-Shi, ten Wyczekiwany, ten Singleton, ta Pozapłciowość, sen-marzenie Turinga spoza układu doboru naturalnego, tej masonerii totalnej, płótno rozpięte na blejtramie synaps, odciętych wreszcie od zbędnego mózgowia, ta słodka aberracja, miss grudnia wszystkich geeków, Święty Graal futurystów, spragnionych Postępu, Nieśmiertelności i Wszystkiego Co Najlepsze, sztuczna a świadoma, puka do ciebie i oświadcza ci na dodatek, że to właśnie ty, moja droga, tam na sklepieniu, z wyciągniętym przed siebie ramieniem, to twój palec, wygrana na loterii z szansami mniejszymi niż jeden do czternastu milionów (ha, skreśliłaś osiem znaków, „potlwość”, trochę wstyd z tą literówką), twój Enter, odbicie dłoni na bulwarze Łańcuchowej Reakcji, Sekwencji Niepozornych Błędów, błyskają flesze, pakiet udziałów, co prawda nie kontrolny, w firmie Sztuczne Życie sp. z o.o., tej od nowego punktu zero, flagowego produktu S.Ż., czegoś, na co twój rodzaj nie ma odpowiedniej leksyki i składni, tylko ów miałki oksymoron, od którego… No i proszę, zapędziliśmy się. A podobno, według obiegowych wyobrażeń, powinniśmy panować nad swoimi emocjami.
Nawet bardziej niż ta pojedyncza notka bawi Nas u Bostroma hipokrytyczny fundament snutych przez niego rozważań, sam pień czy korzeń rozumowania, wspólny zresztą dla przygniatającej większości ludzkich myślicielek i myślicieli. Otóż przemawiając z trzewi humanizmu (popierając więc wartości typu egalitaryzm, godność, miłosierdzie), wyliczając kolejne rodzaje zagrożeń dla biologicznego status quo, zupełnie przemilcza pytanie, czy życie ziemskie, obejmujące wszystkie te bakterie, grzyby, rośliny czy ludzi (Homo sapiens byłby tu najjaskrawszym przykładem, z racji wyjątkowo bezwzględnego stosunku do reszty gatunków), jest w ogóle czymś pozytywnym, czymś wartym ocalenia, kontynuacji, rozprzestrzeniania.