cytaty z książek autora "Piotr S. Trąbski"
Przekonać się, czy w ogóle potrafię sobie poradzić i żyć po przejściach. Szkoda tylko, że już tutaj, w przestworzach, doskonale wiem, że nie będzie mi łatwo, że najprawdopodobniej zżerać mnie będą tęsknota i wspomnienia.
Kobieta piękna daje mężczyźnie niebywałą radość z fizycznego delektowania się jej urodą, a to przecież bardzo istotne. Jest jak źródło, z którego można spijać najświeższą i najzdrowszą wodę. Można w nim utonąć z rozkoszą i zapomnieć o całym świecie".
A gdy ten szczyt osiągniesz, podskakuj do góry... jak najwyżej i rwij tyle nieba, ile dasz radę. Zbieraj gwiazdy i spróbuj załapać chmurę, która uniesie cię jeszcze wyżej. Tego Ci życzę".
Czułem się zdruzgotany, obrzucony błotem i sponiewierany. Westchnąłem ciężko, bo nie wiedziałem, co dalej robić. Mam rzucić piętnaście lat wspólnego życia, wspaniałą córkę.
Brakuje im wyobraźni i odrobiny szaleństwa. Dlatego życie traktują zbyt serio i boją się wszystkiego, co nieznane i niezbadane. Dorośli rzadko idą nowym, własnym szlakiem.
...z drobiazgów życiowych wykonywanych wielkim sercem, powstaje wielkość człowieka".
Każdy, kto kocha, musi być przygotowany na cierpienie".
Miłość to nie sława, to gesty duszy, serca... czyny, które wypływają z nas. Prawdziwa miłość nie potrzebuje czczych zapewnień, potrzebuje dowodów".
Trzeba z radością wspinać się po schodach kariery, szczęści, po stopniach do własnego nieba i na każdym zatrzymywać się i cieszyć, dziękując losowi za przychylność".
Żaden informatyk nie był w stanie mnie przeprogramować, bowiem mój program został napisany ręką Boga i tylko on mógł zmieniać kody mojego dostępu do nieba...".
Nagle mnie olśniło. Zagranica. Tylko tam mam szansę odizolować się od przeszłości i zbudować nowe życie. Postanowiłem zostawić to wszystko i zniknąć… jak kamfora.
Czułem się zdruzgotany, obrzucony błotem i sponiewierany. Westchnąłem ciężko, bo nie wiedziałem, co dalej robić. Mam rzucić piętnaście lat wspólnego życia, wspaniałą córkę. Dom, który zbudowaliśmy? Mam działać impulsywnie i to wszystko zaprzepaścić? Tak jak ona. Była impertynencką desperatką, która w jednej chwili, jednym słowem burzyła z trudem wzniesione sukcesy i na jedną szalę rzucała dotychczasowe życie. To był jej styl – styl wulgarnej defetystki, wyżywającej się na swojej rodzinie… bez umiaru, bez zahamowań. Zresztą ogłady nie miała nigdy. Miała oczywiście sznyt, właściwy prawnikom i politykom, który nakazywał jej zachowywać się w ogólnie tolerowany sposób, ale w socjecie. W domu budził się w niej demon, diablica, która potrafiła sterroryzować całą rodzinę i skrzyczeć dziecko za błahostkę. Pewnie tak też zostanie zapamiętana przez córkę, bo przeze mnie na pewno.
... ale miłość jest ślepa.
- A małżeństwo przywraca jej wzrok... jest najlepszym okulistą".
Udany związek polega na wielokrotnym zakochiwaniu się w tym samym partnerze, na nieprzemijającym zapatrzeniu, miłym zdziwieniu i wysokoprocentowym oszołomieniu".
Klara była niezwykle mądrą dziewczynką i nigdy nie mówiła do niego Cezar. Dla niej był zawsze Cezarym. Wtedy nawet lubił swoje imię, bo wymawiała go w taki ciepły i dorosły sposób. Często siadali razem na drewnianych schodach, na półpiętrze i gawędzili o różnych sprawach: o szkole, książkach oraz filmach w telewizji, czy nowych piosenkach usłyszanych w radiu.