cytaty z książek autora "Joseph Conrad"
Być kobietą to strasznie trudne zajęcie, bo polega głównie na zadawaniu się z mężczyznami.


To szczególne, jak dalece kobiety nie mają poczucia rzeczywistości. Żyją we własnym świecie, który właściwie nigdy nie istniał i istnieć nie może. Jest na to o wiele za piękny, a gdyby można taki świat zbudować, rozleciałby się przed zachodem słońca.

Jedyną dodatnią stroną pełnego, długotrwałego cierpienia jest to, że uwalnia ono człowieka od doznawania mniejszych, drażniących wrażeń. Doszedłszy do stanu, w którym się już nie odczuwa pragnień i nadziei, stałem się obojętny na doznania niższego rzędu, jak podniecenie i niecierpliwość. Godziny spędzane z nią i godziny spędzane bez niej niewiele się od siebie różniły, bo wszystkie należały do niej.

Śmieszna to rzecz, życie — owe tajemnicze kombinacje bezlitosnej logiki dla błahego celu. Co najwyżej można się spodziewać od życia odrobiny wiedzy o sobie samym — która przychodzi za późno i jest źródłem niewyczerpanych żalów.

Nie, ja pracować nie lubię. Wolę próżnować i myśleć o wszystkich pięknych rzeczach, które można by zrobić. Nie lubię pracy — żaden człowiek jej nie lubi — ale lubię to, co jest w pracy—sposobność do odnalezienia siebie samego, swej własnej rzeczywistości — dla siebie, nie dla innych — której inni ludzie poznać nie mogą. Widzą tylko pozory i nigdy nie są w stanie powiedzieć, co one naprawdę znaczą.

Ale kiedy jest się młodym, trzeba zobaczyć różne rzeczy, zbierać doświadczenia, myśli; poszerzać horyzonty

siła jest tylko przypadkiem, biorącym się ze słabości innych

Jestem łagodny jak nowonarodzone dziecię, ale nie lubię, aby mi dyktowano, co mam robić.

... Nie, to niemożliwe; niepodobna dać komuś żywego pojęcia o jakiejkolwiek epoce swojego istnienia, o tym, co stanowi jej prawdę, jej znaczenie, jej subtelną i przejmującą treść. To niemożliwe. Żyjemy tak, jak śnimy - samotni...

A czy pan wie, ilu sposobnościom pozwoliłem uciec, ile utraciłem marzeń, które zaszły mi drogę?

Gdy stykam się z kłamstwem, czuję się fatalnie i robi mi się mdło, zupełnie jakbym wziął do ust coś zgniłego.

Trzymała swą bolejącą głowę, jakby była dumna ze swego bólu, jakby chciała powiedzieć: ja — ja jedna umiem opłakiwać tego człowieka tak, jak on na to zasługuje. Lecz w chwili, gdy nasze dłonie trwały jeszcze w uścisku, wyraz strasznej rozpaczy pojawił się na jej twarzy i pojąłem, że ta kobieta należy do istot, które nie są igraszką czasu. Dla niej on umarł zaledwie wczoraj. I zaiste! to wrażenie było takie potężne, że i mnie się również wydało, iż umarł zaledwie wczoraj — nie, w tej oto chwili. Ujrzałem i ją, i jego w tej samej minucie — jego śmierć i jej boleść — ujrzałem jej ból w momencie jego śmierci. Rozumiecie? Widziałem ich razem — słyszałem ich razem.

Czasem mi się zdaje, że zdejmują pokrywki z pudełek i dostrzegam w nich okropne ropuchy, wytrzeszczające na mnie oczy. W każdym pudełku. Bez wyjątku. To jest nieuniknione, jak się ludzi dopuszcza na bliższą odległość niż "dzień dobry" i "dobranoc". Bywa z niektórymi tak, że kiedy wystrzegamy się dotknięcia ich pokrywek, to oni uchylają je sami. Często nie wiedzą, nie domyślają się nawet, co pokazują. Niektóre ich zwierzenia - to gorzkie obelgi, z czego nie zdają sobie sprawy.

Zapewniam was, że żaden głupiec nigdy nie zaprzeda duszy diabłu, bo jest za głupi, albo diabeł zbyt diabelski, sam nie wiem.

Aby współżyć w owocnej spółce z okrętem, trzeba poznać nie to, czego on dokonać nie może; trzeba raczej posiąść dokładną wiedzę o tym, na co okręt się zdobędzie, jeśli przez życzliwą podnietę wezwiemy go do popisania się wszystkim, na co go stać

Zmagałem się ze śmiercią. To najmniej zajmująca walka, jaką sobie można wyobrazić. Człowiek prowadzi ją wśród nieuchwytnej szarzyzny, wśród pustki, bez gruntu pod nogami, bez widzów, bez wrzawy, bez chwały, bez wielkiego pragnienia zwycięstwa, bez wielkiej trwogi przed klęską, wśród chorobliwej atmosfery obojętnego sceptycyzmu, bez wielkiej wiary w słuszność własnej sprawy, a z mniejszym jeszcze przekonaniem o słuszności przeciwnika. Jeśli taka ma być najwyższa mądrość, to życie jest większą zagadką, niż przypuszczają niektórzy.

Na zabicie mnie nie potrzeba było ciosu sztyletu. Równie dobrze zabiłby mnie pocałunek.

Śmieszna to rzecz, życie - owe tajemnicze kombinacje bezlitosnej logiki dla błahego celu. Co najwyżej można się spodziewać od zycia odrobiny wiedzy o sobie samym - która przychodzi za późno i jest źródłem niewyczerpanych żalów.

Niezmierna boleść może znaleźć w końcu ujście w gwałcie, ale zwykle przechodzi w apatię...

- Tak! Pan był zawsze sobą, nierozsądny, zuchwały, z domieszką czegoś, co było mi pokrewne (...).
- (...) Ale czy pani nigdy nie przyszło na myśl, że ja panią kocham ot tak, po prostu?
- Ot tak, po prostu.. - powtórzyła w zadumie
- Nie chciała pani zaprzątać sobie tym głowy, prawda?


Wiecie, że brzydzę się kłamstwem, po prostu go nie toleruję. I nie chodzi o to, że czuję się lepszy od innych. Przecz polega na tym, iż kłamstwo mnie przeraża. Kłamstwa cuchną trupem, są skażone śmiertelnością, i tego właśnie nie cierpię w nich najbardziej, to chcę zapomnieć.
