cytaty z książek autora "Austin Aslan"
Mar! – krzyknęła Wan, obserwując z przerażeniem, jak albatros zsuwa się z płozy, prosto w morze ognia poniżej. Czym prędzej wyciągnęła łapę w kierunku wciąż zwisającej pod podwoziem maszyny wyrzutni przyssawek, ale nie była w stanie jej dosięgnąć. Nie miała czasu, Mar spadał. Nie myśląc wiele, skoczyła w ślad za nim. I poszybowała ku przepaści.
Orangutan wyciągnął rękę i ostrożnie zgarnął garść białego puchu. Nie był w stanie powstrzymać nerwowego chichotu. Początkowo śnieg nie wydawał się taki zimny, jedynie ciężki i mokry. Arief ścisnął go w dłoni. I wtedy nieoczekiwanie poczuł ziąb. Rzucił tą zbitą grudką śniegu w Wangari, a kiedy śnieżka rozbiła się o pokryty łuskami grzbiet przyjaciółki, znów parsknął śmiechem.
Kiedy dotarli wreszcie do lądowiska, Nukilik zatrzymała się gwałtownie. Murdock leżał na wielkich, wypolerowanych przez wodę kamieniach na plaży niczym... no cóż... niczym wyrzucony na brzeg wieloryb. Jego ogon znajdował się jakieś dziesięć metrów od wody, kieł tkwił uwięziony między dwoma mniejszymi głazami, tak że głowa narwala była przekrzywiona pod dziwnym kątem, a on sam nie był w stanie dostrzec, kto się do niego zbliża.
– Naprawdę mam nadzieję, że to kroki niedźwiedzicy polarnej, łuskowca i orangutana – rzucił zbolałym głosem. – A nie jakiegoś fotografa z „National Geographic”.
– Co się dzieje? – zainteresowała się Wangari. – Chyba nie próbujesz wyewoluować w stworzenie lądowe?