cytaty z książek autora "Edward St Aubyn"
Ludzie nigdy nie wspominają szczęścia z taką starannością, z jaką przechowują w pamięci każdy szczegół swojego cierpienia.
Grunt, żeby się zdecydować, w którym się jest dramacie, zanim się wstanie z łóżka.
Ten wgląd w siebie niewiele mu pomagał; zrozumienie przyczyn własnej porażki nie czyniło jej mniejszą, czyniło natomiast jego nienawiść do siebie nieco bardziej skomplikowaną i bardziej świadomą, niż gdyby pozostawał w zwykłej niewiedzy.
- Każde rozstanie – mruknął Patrick pod nosem – to mała śmierć.
Żywić urazę to jak wypić truciznę i liczyć na to, że umrze ktoś inny.
Mógł bez niej żyć tak długo, jak wiedział, że ona nie może żyć bez niego.
...młodość Patricka niepostrzeżenie dobiegła końca, lecz nie zastąpiły jej żadne oznaki dojrzałości, chyba że "dojrzałymi" można było nazwać smutek i wyczerpanie, coraz częściej przyćmiewające nienawiść i obłęd. Poczucie mnożących się alternatyw i rozwidlających się ścieżek ustąpiło miejsca przygnębieniu, z jakim podróżny w porcie spogląda na długą listę statków, które już odpłynęły.
Jego monstrualna próżność zatoczyła koło. Opowiedział o książce, w której pisał o swoich fotografiach zwierząt, które zastrzelił z broni ze swojej wspaniałej kolekcji, którą to kolekcję - sfotografowaną niestety przez kogoś innego - można było obejrzeć w drugiej książce.
...gdy już wyruszysz w rejs statkiem głupców, nigdy nie zabraknie ci pasażerów!
Można oszaleć, kiedy człowiek jest zmuszany do emocji, których nie wolno mu mieć.
Przez całą noc myślałem, o ile można to nazwać myśleniem, czy myśli biorą się z nieustannej potrzeby mówienia, od której czasem tylko uwalnia nas paraliżująca obecność innych ludzi, czy może po prostu wyrażamy mową to, co już pomyśleliśmy.
Eleanor spodziewała się po śmierci spotkać na końcu tunelu Jezusa. Biedaczyna był niewolnikiem swoich wielbicieli, czekał na tłumy rozanielonych nieboszczyków, żeby pokazać im neonową krainę po drugiej stronie kanału rodnego doczesnej zagłady. To musi być trudne, zostać wybranym do roli naczelnej kliszy optymizmu, Światła Na Końcu Tunelu, wodza migotliwej armii w połowie pełnych szklanek i jasnych stron medali.
Jeżeli leczenie rozmową jest naszą współczesną religią, to zmęczenie rozmową musi być jej najdoskonalszą realizacją.
Jedyny problem na tym cholernym świecie to ci cholerni ludzie, którzy po nim chodzą.
- Naprawdę jesteś niemiły - odparła – wiesz o tym? Masz problem z kobietami?
- Z mężczyznami, kobietami, psami. Nikogo nie faworyzuję - wyjaśnił. - Wszyscy mnie wkurwiają.
Przysypany lawiną sprzeczności, skazany na żal z powodu każdej decyzji.
Niemyślenie o czymś to najpewniejszy sposób, żeby pozostać pod wpływem tego czegoś.
Jak mogła twierdzić, że jest smutna, skoro chwilę później była szczęśliwa? Jak mogła twierdzić, że jest szczęśliwa, skoro po minucie chciało jej się krzyczeć? Nie miała kiedy narysować drzewa genealogicznego wszystkich emocji, które przez nią przemykały. Zbyt wiele czasu spędzała w stanie destrukcyjnej empatii, dostrojona do zmiennych humorów swoich dzieci. Chwilami zdawało się jej, że lada moment zapomni, że w ogóle istnieje. Musiała płakać, żeby odzyskać siebie.
- Trzeba się od tego odciąć - mówił dalej Pierre. - Od rodziców i całego tego gówna. Trzeba się wymyślić od nowa, stać się kimś osobnym.
Grunt, żeby się zdecydować, w którym się jest dramacie zanim wstanie się z łóżka".
Życie to worek gówna - zagaił - z którego na dodatek cieknie. Człowiek choćby nie wiem jak się starał, i tak się ubrudzi.
Większość rzeczy człowiek jest gotów porzucić, dopiero gdy zaczynają go rozczarowywać.
Ludzie nienawidzą tych, których skrzywdzili. I gardzą ofiarami nieszczęścia.
Mógł tylko, bo jaki miał wybór, pogodzić się z tym, że pamięć jest w niepokojącym stopniu fikcyjna, i mieć nadzieję, że owa fikcja służy prawdzie, której pierwotne fakty nie oddawały w całej pełni.
Jak miał wymyślić rozwiązanie swojego problemu, skoro problem tkwił w sposobie myślenia?
Ze wszelkiego zła, któremu się czyni zarzut niegodziwości, śmierć najmniej zasługuje na to oskarżenie.
Jedno wiem na pewno: gdyby Bóg nie istniał, nikt by nie zauważył.
- Wierzysz w Boga? – spytał ją.
- Nie wiem. Ale jeśli Bóg istnieje, to nie najlepiej mu to wychodzi.
- Czy zostanie skremowany? – powtórzyła.
- Tak. Z tego, co rozumiem, po kremacji człowiek raczej nie dostaje prochów zmarłego, tylko jakieś wymieszane resztki z dna pieca. Co, jak się domyślasz, wcale mnie nie martwi, wręcz przeciwnie. Najlepiej, gdyby te prochy były w całości cudze, ale nie żyjemy w idealnym świecie.