cytaty z książek autora "Veronica Rossi"
Dla tych, których kochamy, potrafimy być najokrutniejsi.
- A ile według ciebie mam lat?
- Nie znam się na skamielinach, ale dałabym ci pięćdziesiąt, może sześćdziesiąt tysięcy.
- Mam osiemnaście lat.
Miłość to niesforny ptak, którego nikt nie może oswoić.
Ludzie to więcej niż emocje.Mają myśli i powody,by postępować tak,jak postępują.
Uśmiechnął się nieśmiało, zanim pochylił się nad nią.
- Są inne rzeczy, które chciałbym robić, gdy jestem z tobą sam na sam.
Pora odejść od krawędzi.
- Więc je rób.
W pokoju zrobiło się słodko od jej upojnego zapachu, który go opanowywał, stawał się dla niego wszystkim. W końcu to poczuł. Nagłą i głęboką zmianę w sobie. Wieź nie do zerwania, której doświadczył wcześniej tylko raz.
- Denerwuję się, kiedy patrzysz na mnie tymi swoimi oczami.
- Innych nie mam.
- Nie chciałam przez to powiedzieć, że mi się nie podobają.
- Wiem, co chciałaś powiedzieć.
- Próbowałem ci powiedzieć - wyszeptał - że widzę cię wszędzie. Nie istnieje słowo, które by do ciebie pasowało, bo jesteś dla mnie wszystkim.
Tęsknię za tobą.
Tęsknię. Tęsknię. Tęsknię.
Przygotuj się, bo kiedy znowu się spotkamy, już nigdy cię nie opuszczę.
- Nie powiem, żebym był zaskoczony - powiedział Roar, wkraczając na dach spacerowym krokiem.
- Ugryź się - Perry wymamrotał pod nosem, robiąc krok w tył.
Ideały należą do świata, który tylko mędrcy potrafią zrozumieć.
Gdy pieść ucichła, Perry zamknął oczy.
- Twój głos jest tak słodki jak twój zapach - powiedział niskim, cichym głosem. - Zapach fiołków.
- Roar jest bardzo przystojny. W Reverie większość ludzi wygląda tak jak on. Albo podobnie.
Perry zaklął. Trzeba było siedzieć cicho.
- No i proszę. A trzymasz za rękę jakiegoś poparzonego i posiniaczonego Dzikusa z przetrąconym nosem. Ile blizn mi naliczyłaś?
- W życiu nie widziałam kogoś tak pięknego jak ty.
- Twoje spodnie opadają naturalnie?
Roześmiał się.
- Tak. Poczekaj, aż zjadą jeszcze niżej, będzie bardzo naturalnie.
Pośród dźwięków nocy usłyszała kroki.Choć były odległe i niewyraźne,rozpoznała je od razu.Pobiegła w mrok,pozwalając,by prowadziły ją uszy.Podążała po kamieniach i gałązkach ze chrzęstem jego kroków,które stawały się szybsze i głośniejsze,przechodziły w trucht,a potem w bieg.Goniła te dźwięki,aż w końcu słyszała tylko bicie jego serca,jego oddech i głos-ciepły jak płomień-którym szeptał jej do ucha dokładnie te słowa,które chciała usłyszeć
- Lubię go. Tak sobie pomyślałam, że jeśli nie odnajdzie Liv, to wiesz... Oboje jesteśmy Audami. Zresztą nieważne. Roar nigdy nie zapomni o Liv.
Perry zupełnie oprzytomniał.
- C o?
- O, już nie śpisz. Myślałeś, że mówię poważnie?
- Ale gdzie tu równowaga. Perry prawie nic nie mówi, ale i tak wie, co czują inni. To nie fair.
- Właśnie dlatego tyle milczy. Nie ufa słowom. Wiele razy mówił mi, jak często ludzie kłamią. Po co słuchać nieszczerych słów, kiedy wystarczy mu jeden oddech, by dotrzeć do prawdy?
- Bo ludzie to więcej niż emocje. Mają myśli i powody, by dostępować tak, jak postępują".
- Kiedy mówiłaś o moich Znaczeniach... moich tatuażach - mówił dalej - byłaś na dobrym tropie. - Podniósł wzrok i spojrzał jej w oczy. - Na imię mi Peregrine. Peregryn to sokół wędrowny. Wszyscy mówią mi Perry.
- Przyglądała mi się, kiedy przebieraliśmy się w mundury.
- Przyglądała ci się, bo masz posturę byka.
Soren zaśmiał się nerwowo.
- Myślisz, że to dobrze?
- Może i byłoby dobrze, gdyby była krową.
- Jakiej przynęty użyjesz? Dżdżownic? Glist?
- Zapomnisz o tym kiedyś?
- Nie. Nigdy.
- Świetnie. W takim razie kocham cię, moja mała glisto.
Jasno świeciły gwiazdy. Słodko pachniała ziemia. Zaskrzypiała brama sadu i czyjeś stopy lekko stąpały po psiaku. Nadeszła ona,pachnąca kwiatami,i padła mi w ramiona. Ach,słodkie pocałunki,delikatne pieszczoty. Choć drżałem,powoli spojrzałem na jej piękne oblicze. Teraz me marzenie o prawdziwej miłości przepadło na zawsze. Moja ostatnia godzina minęła i umrę w rozpaczy,choć nigdy bardziej nie kochałem życia.
- Tracimy i tracimy, ale nadal tu jesteśmy. Trzęsiemy się, stojąc w miejscu, i boimy się cokolwiek zrobić.
Miłość jest jak morskie fale, czasem delikatna i dobra, czasem gwałtowna i straszna, ale nie ma końca, jest silniejsza niż niebo i ziemia, i wszystko, co je dzieli.
To ponton, Dzikusie. Dmuchana łódź. Jeżeli się w to ubierzesz, ja odpadam z tej akcji.
- Powiedz mi, co mam powiedzieć. Co powiedzieć, żebyś pragnęła mnie tak, jak ja pragnę ciebie?
Te słowa przyprawiły ją o dreszcz. Uśmiechnęła się.
- Podziałało. - Przyciągnęła go do siebie i pocałowała.
Wreszcie dziękuję Wam, Drodzy Czytelnicy - za to, że zechcieliście poznać historię dziewczyny i chłopaka, którzy dokonali czegoś niezwykłego. Kolej na Was. Obierzcie właściwy kurs i odnajdźcie swój Wielki Błękit. Wiem, że Wam się uda.
-Czułabym to wszystko gdybym była Scirem- zapytała
-I to z nawiązką.- Perry wziął kolejny oddech- Wiedziałabyś, czego teraz pragnę.
-Czyli?
-Ciebie bliżej mnie.
-Ile bliżej?
Odwinął swój koc.
- Do you ever miss anything? Perry smiled.
- You, all the time.
- Ja się tam nie martwiłem - powiedział Soren. - Po prostu tak się złożyło, że też miałem ochotę komuś przyłożyć.