Najnowsze artykuły
- ArtykułyDzień Bibliotekarza i Bibliotek – poznajcie 5 bibliotecznych ciekawostekAnna Sierant11
- Artykuły„Kuchnia książek” to list, który wysyłam do trzydziestoletniej siebie – wywiad z Kim Jee HyeAnna Sierant1
- ArtykułyLiteracki klejnot, czyli „Rozbite lustro” Mercè Rodoredy. Rozmawiamy z tłumaczką Anną SawickąEwa Cieślik2
- ArtykułyMatura 2024 z języka polskiego. Jakie były lektury?Konrad Wrzesiński8
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Evgenij Ivanovič Biessonow
1
5,4/10
Pisze książki: biografia, autobiografia, pamiętnik
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
5,4/10średnia ocena książek autora
24 przeczytało książki autora
18 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Tankista. Z Armią Czerwoną do Trzeciej Rzeszy
Evgenij Ivanovič Biessonow
5,4 z 17 ocen
41 czytelników 4 opinie
2005
Najnowsze opinie o książkach autora
Tankista. Z Armią Czerwoną do Trzeciej Rzeszy Evgenij Ivanovič Biessonow
5,4
Tytuł wprowadza czytelnika w błąd, gdyż oryginalna tytuł - "Tank Rider" - przetłumaczono jako "Tankista", co sugerowałoby czołgistę, podczas gdy tu mamy do czynienia z wspomnieniami dowódcy plutonu piechoty Armii Czerwonej walczącego między 1943 a 1945 jako wsparcie dla pancerniaków. Swoją drogą, pozycja ta jest tłumaczona z języka angielskiego, zaś nic w tekście nie sugeruje, żeby autor wspomnień znał go. Raczej pierwotny tekst powstał w języku rosyjskim, co świadczy o tym, że mamy do czynienia z tłumaczeniem z tłumaczenia. Same wspomnienia pisane są z perspektywy ponad 60 lat, co ogranicza do pewnego stopnia wartość tej relacji. O ile ramy wydarzeń są zwarte (kolejne operacje wojskowe Armii Czerwonej),to poszczególne wydarzenia przywoływane podczas kolejnych ofensyw często trudno umieścić w konkretnym czasie i miejscu. Nawet jeśli pojawia się jakaś nazwa jakiegoś miejsca, to trudną ją zidentyfikować, bo jest to rosyjska transkrypcja polskiej lub niemieckiej nazwy (których do języków autor nie znał),przetłumaczonej na angielski i później ponownie na polski. Stąd też pojawiają się takie kwiatki, jak "Gernstadt" - zidentyfikowane na podstawie szlaku bojowego przez tłumacza jako Góra koło Leszna, choć nazwa z książki zupełnie nie przypomina niemieckiej nazwy tej miejscowości. Zdarzają się też błędy czasowe - na jednej stronie Biessonow pisze, że 24 stycznia 1945 r. jego oddział zaatakował Krotoszyn, a już na następnej twierdzi, że w nocy z 23 na 24 stycznia znajdował się wraz z swoimi żołnierzami nad Odrą, co logicznie oraz logistycznie nie trzyma się kupy. Nie wiem, czy błąd pojawił się już w momencie spisywania wspomnień, czy też jest to może efekt przywołanej wcześniej ekwilibrystyki tłumaczeniowej. Wytknięte przeze mnie mankamenty nie mogą jednak przesłonić faktu, że ta książki jest świetny zapisem sposobu prowadzenia walka na najniższym szczeblu dowódczym w okresie walk na froncie wschodnim po przejęciu inicjatywy przez wojska radzieckie. Autor opisuje zarówno odwagę, gotowość do poświęceń oraz spryt przeciętnych żołnierzy i liniowych dowódców, jak również lekkomyślność (czasem wręcz bezmyślność),niekompetencję i nieumiejętność adaptacji. Przez karty przewija się szereg barwnych postaci, niestety Jewgienij Biessonow nie ma za grosz talentu pisarskiego, aby umiejętnie je oddać, jak i też przedstawić wydarzenia z nimi związane w odpowiednio wciągający sposób.
Na osobną uwagę zasługuje też regularne podkreślanie poprawnego stosunku jego oddziału do cywili, niezależnie od ich narodowości. Według niego nie było mowy o jakichkolwiek zbrodniach, zaś za największe przestępstwa jego żołnierzy jakie opisuje, to kradzież tuszy wieprzowej, czy też okradanie jeńców wojennych z zegarków (którzy z reguły byli zaraz puszczani, bo i tak nie było co z nimi robić). Nawet alkoholu jest w tych historiach niewiele, za wyjątkiem rzadkich postojów między ofensywami, kiedy można było pędzić bimber. Z jednej strony, biorąc pod uwagę opinie o żołnierzach radzieckich trudno mi w taką poprawność uwierzyć. Jednocześnie odległości pokonywane przez oddział Biessonowa dziennie były tak duże, że może i faktycznie nie było dla oddziałów frontowych takich okazji do swawoli. Być może należy autorowi wierzyć, bo na innych stronach przyznaje się, że rosyjskich żołnierzy-korabolantów w mundurach nigdy do niewoli nie brano, jeśli ich napotkano.
Czy warto tę książkę polecić? Dla miłośnika dziejów frontu wschodniego jest to lektura ewentualnie warta swego czasu (nie ma wielu podobnych publikacji),ale niedzielnemu czytelnikowi odradzam lekturę. Książka ma wartości raczej informacyjne, niż pisarskie i łatwo może - ze względu na swój kronikarski styl - zniechęcić.