Najnowsze artykuły
- Artykuły„Nowa Fantastyka” świętuje. Premiera jubileuszowego 500. numeru magazynuEwa Cieślik3
- ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 2LubimyCzytać3
- ArtykułyTo do tych pisarek należał ostatni rok. Znamy finalistki Women’s Prize for Fiction 2024Konrad Wrzesiński9
- ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 1LubimyCzytać13
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Mariusz Wieteska
Źródło: http://zeszytypoetyckie.pl/poezja/1176-mariusz-wieteska
5
6,3/10
Urodzony: 1973 (data przybliżona)
Prozaik, autor czterech książek: Zielona Wyspa (2010); Ołowiany Żołnierzyk (2011); Pewnego dnia przyszedł do mnie (2012); Isabelle (2013). Dwukrotnie nominowany do Nagrody Literackiej Europy Środkowej Angelus.
6,3/10średnia ocena książek autora
33 przeczytało książki autora
66 chce przeczytać książki autora
3fanów autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Obserwator Mariusz Wieteska
4,8
Do powieści „Obserwator”, wydanej przez Novae Res, podszedłem z nadzieją, że przeczytam kryminał z niekonwencjonalnymi wstawkami, napisany w oryginalnym stylu. Może niekoniecznie pasującym do tego gatunku, ale powszechnie niespotykanym.
Co nieco z tego dostałem, jednak w najgorszej możliwej konfiguracji. Wątek kryminalny, wprawdzie pojawia się na początku książki, ale chyba tylko po to, żeby za chwilę zginąć jak ciotka w Czechach. Po przebrnięciu przez kilkadziesiąt stron, można zapomnieć, kto zginął i, że w ogóle toczy się jakiekolwiek śledztwo, które przez całą książkę przewija się niczym didaskalia, żeby na końcu potwierdzić, że w zasadzie go nie było. Niewątpliwie bardzo oryginalny scenariusz na powieść kryminalną, szkoda tylko, że ten wątek można było zamknąć w notatce, opublikowanej w rubryce „kronika kryminalna”. To tyle, jeżeli chodzi o rzekomo dominujący wątek.
Więcej uwagi autor skupił na głównym bohaterze, niejakim tajemniczym Joe. Opisuje, w sposób oryginalny, jego losy od przybycia do niemieckiego miasta i objęcia dowództwa nad planowanym śledztwem, aż do momentu jego zakończenia. Pojawia się tu wątek miłosny i muzyczny, ale podobnie, jak w przypadku morderstwa, nie zachwyca. Pomiędzy partnerami nie ma napięcia, a zaserwowany tutaj jazz, wydaje się być gatunkiem na tyle niszowym, że mała garstka czytelników wie, o kim była mowa.
Przypuszczam, że najwięcej pracy wykonał Wieteska, nad dobieraniem stylu i kształtowaniem narracji. W „Części Pierwszej” szarpnął się na opisywanie wydarzeń w drugiej osobie. Narrator, niby duch głównego bohatera, latał nad nim, za nim, koło niego i wchodził w jego wnętrze. Nie wiem, czemu miało to służyć, jak dla mnie to tzw. „sztuka dla sztuki”. Dobór czasu narracji też budzi pewne kontrowersje. Część pisana jest w czasie teraźniejszym, część w przeszłym, sporadycznie w przyszłym. I w taki sposób z koktajlu powstają pomyję. Oczywiście to dosyć niestandardowe podejście do pisania. Jednakże, czas teraźniejszy można wpleść do narracji pisanej w standardowym czasie przeszłym, ale na krótko, żeby przyspieszyć akcję. Sprawdza się to np. przy scenach bójki czy gwałtu. W tym konkretnym wypadku, operowanie czasami i osobami, ma na celu chyba tylko zmęczenie czytelnika. A biorąc pod uwagę tytuł, może to narrator miał być głównym bohaterem?
Oprócz miszmaszu narracyjnego, mamy do czynienia także z gatunkowym. „Część Druga” pisana jest prozą zbliżoną do poetyckiej. Dla mnie, jako poety, był to najlepszy fragment książki. Mam jednak wątpliwości, jak odbiorą to zagorzali zwolennicy czystej prozy. Zastosowany został manewr opisywania jednej sceny z dwóch punktów widzenia, dwojga bohaterów. Taki chwyt się jak najbardziej sprawdza. (Być może autor wzorował się na S. Kingu). Niestety, jak wspomniałem wcześniej, brakowało tu popychania akcji kryminalnej do przodu.
Ogólnie sposób przekazywania czytelnikowi informacji zbliżony jest raczej do dramatu, niż prozy gatunkowej. Zauważyłem pewne podobieństwa np. do sztuki Doroty Masłowskiej. Jednak dramat rządzi się swoimi prawami. Między innymi jest o wiele krótszy. Czytelnik czy widz musi poświęcić mu więcej czasu, żeby się zastanowić, przetrawić przekazywane przesłania. Czytając powieść, nie wchodzi się głębiej. W kryminale skupiamy się na wyszukaniu tego jednego szczegółu, który pozwoli nam odgadnąć, kto jest mordercą. Tak samo proza poetycka nie może mieć rozmiarów powieści. (Nagrodzona „Polka” Roberta Króla ma zaledwie 44 strony).
Największym plusem książki jest język. Zdania zbudowane poprawnie, nie zauważyłem powtórzeń, tak często występujących u innych autorów. Poprawna polszczyzna na zdecydowany plus. Niestety i w tym obszarze zdarzały się pewne czarne dziury. Akcja dzieje się w Niemczech, bohaterowie rozmawiają po polsku, a tu sporadycznie pojawiają się wtrącone zdania w języku niemieckim. Po co?
Czytając tę książkę, miałem wrażenie, że bardziej poznaję jej autora, niż bohaterów. Wydaje mi się (choć niekoniecznie mam rację),że Wieteska w zamieszczonych opisach i rozważaniach, przemycił bardzo dużo siebie. Fascynacja jazzem, filozofią czy poezją nie wzięły się znikąd. Tak samo przypuszczam, że autor opisuje miejsca za granicą, które poznał osobiście (przynajmniej niektóre). Także inne przemyślenia, zawarte głównie we fragmentach pisanych prozą poetycką, wydają się być odzwierciedleniem samego Wieteski.
Podsumowując, „Obserwator” to bardzo ciężka książka. Absolutnie niewciągająca. Eksperyment, polegający na namieszaniu gatunków i stylów, nie wypalił. Sympatycy kryminałów na pewno nie będą zachwyceni. Trudno mi nawet znaleźć grupę docelową dla tej powieści. Może niektórzy zwolennicy poezji, psychologii czy też filozofii.
Isabelle Mariusz Wieteska
7,6
Po książkę sięgnęłam z sentymentu dla autorki. Cóż , zapłaciłam te 29 zł za kiepsko wydaną , na słabym papierze, cieniusieńką zasadniczo , broszurową książeczkę. Projekt okładki owszem, fajny , ale cała reszta… zasłona milczenia.
I to jedyna wada tej pozycji.
Nie przepadam za romansami ( okładka i romantyczne imię w tytule to sugerowało) , jednak uznałam ,że Sabina Waszut płytkiego romansidła na świat by nie wypuściła. I nie zawiodłam się.
Romans choć nie oczywisty. Ona i on – Geal i Yasminne , dwoje obcych sobie ludzi , z różnych światów ląduje na prowansalskim nabrzeżu , w małej mieścinie , gdzie każdy zna każdego i wie o nim wszystko. Łączy ich miejsce zamieszkania – pensjonat starszej, ekscentrycznej damy która nie pyta, nie ocenia , płacisz – mieszkasz.
Geal pragnie poskładać swoje życie niespełnionego lecz z aspiracjami literata, ciągle stojącego u progu swojej pierwszej powieści. Yasminne owiewa tajemnica i niedomówienia. Piękna kobieta , ekspresyjna , zmysłowa, zniewalająca wręcz skrywająca pod uśmiechem tajemnicę i swojej przeszłości i stanu obecnego. O sobie mówi zdawkowymi, urywanymi niedopowiedzeniami, bardziej kierując rozmowę na słuchacza lub wydarzenia codzienne, wrażenia i przeżycia .
I jeśli dwoje dorosłych , samotnych ludzi wkleisz jak puzzel w otoczenie magicznej , pachnącej lawendą i ziołami , nadmorskiej scenerii Prowansji, to romans musi nastąpić. I tak się dzieje, jednak nie ma tu nic banalnego . To jak poezja pisana prozą, pełna uniesień, emocji , wrażeń. Nie znajdziesz tu fabuły rodem z Greya( alleluja) , raczej delikatne przenikanie się męskiej i żeńskiej przestrzeni na tle których obserwujesz złożoność ludzkich charakterów , uczucia tej pary to raczej skutek złożoności ich losów niż główny wątek powieści. Nie ma lukru , pudru i cukru w tych opisach. Każde z nich ma swojego demona i chroni go przed drugim. Para nie planuje życ długo i szczęśliwie, każde wiedzione odrębną ścieżką na chwile splata swe losy by odreagować emocje po chwili odpoczynku ruszyć w swoją stronę.
Kim więc jest tajemnicza tytułowa Isabelle? A tego ode mnie się nie dowiesz, choć uwierz, prawie do samego końca to tajemnica i nerwowo przebierałam kartki snując swoje własne podejrzenia.
Reasumując . Fajna pozycja z półki romansowej jednak z głęboką analizą charakterów bohaterów. I każde zdanie, słowo nie jest przypadkowe, Ocieka emocjami, barwami i zapachami.
I choć autorów jest dwoje – i ten dualizm widoczny jest od pierwszego akapitu w stylu i formie – pięknie się uzupełniają. Ona delikatna , poetycka, on bardziej konkretny, minimalistyczny . Jak jing i jang, dwie uzupełniające się energie. I piękne słowo i piękny obraz. Książka zdecydowanie godna polecenia i przewyższająca treścią swoją edytorską formę.