Najnowsze artykuły
Artykuły
Czytamy w weekend. 26 lipca 2024LubimyCzytać263Artykuły
Powstaje nowa „Lalka”! Co wiemy o ekranizacji powieści Prusa?Konrad Wrzesiński70Artykuły
Powiedz mi, gdzie jedziesz na wakacje, a powiem ci, co czytać: idealne książki na latoAnna Sierant17Artykuły
Zadaj pytanie Marii Strzeleckiej, laureatce Nagrody Literackiej WarszawyLubimyCzytać4
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Tadeusz Miłkowski
![Tadeusz Miłkowski](https://s.lubimyczytac.pl/upload/default-author-140x200.jpg)
1
6,8/10
Pisze książki: historia
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
6,8/10średnia ocena książek autora
60 przeczytało książki autora
93 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Historia Hiszpanii Paweł Machcewicz ![Historia Hiszpanii](https://s.lubimyczytac.pl/upload/books/59000/59456/352x500.jpg)
6,8
![Historia Hiszpanii](https://s.lubimyczytac.pl/upload/books/59000/59456/352x500.jpg)
Solidna i rzetelnie przygotowana publikacja. Stosunkowo zwięzła (niemieszcząca się w trzech opasłych tomiskach) i jednocześnie bardzo treściwa, pozwala poznać historię Hiszpanii od czasów najdawniejszych aż do lat 90-tych ubiegłego wieku (ostatnia wspomniana data to 1996 rok).
Autorzy zastosowali dosyć pomysłowy zabieg przedstawiania kolejnych epok, a mianowicie im starsze dzieje, tym mniej miejsca im poświęcają. Zapewne miłośnicy starożytności i średniowiecza mogliby narzekać, ale fakt faktem, że niektóre wzmianki mają długość akapitu lub strony, a te bardziej współczesne urastają do rozmiarów prawdziwych rozdziałów.
Odnośnie samej historii państw leżących na Półwyspie Iberyjskim, to bez wątpienia – podobnie jak ma to miejsce w przypadku Polski – jest ona przebogata, niesamowicie zróżnicowana i bardzo interesująca. Obok czasów całkowitego regresu społecznego mamy momenty chwały i „złote lata”, sytuacje w których państwowość zarówno Hiszpanii jak i Portugalii wisiała na włosku oraz chwile potęgi politycznej, gospodarczej i kulturalnej. Właściwie trudno się dziwić, bo o ile Portugalia jest maleńkim kraikiem gdzieś na rubieżach kontynentu, o tyle Hiszpania należy do największych państw europejskich, toteż jej dzieje z pewnością pozostają znacznie bardziej doniosłe.
Upraszczając, pierwszą znaczącą epoką były czasy rzymskie, które położyły podwaliny pod rozwój cywilizacyjny całego regionu i to od nich możemy właściwie mówić o jakiś zalążkach pod podwaliny przyszłej „Espanii”. Średniowiecze to najpierw najazdy plemion barbarzyńskich z Galii, zapędy Wikingów i przede wszystkim inwazja arabska, która to wywoła mozolny proces rekonkwisty trwający aż do końca XV wieku. Następnie przychodzi czas, gdy zasiadający na tronie Habsburgowie stają się najpotężniejszą dynastią europejską, a sama Hiszpania wielką potęgą światową, liczącą się nawet w Azji (wzmianki o pierwszym międzynarodowym pieniądzu respektowanym przez azjatyckie kraje). Burzliwe dzieje wojen i konfliktów kończą się wraz z abdykacją Karola II, która z kolei powoduje wojnę o hiszpańską sukcesję. Dalej mamy czasy napoleońskie, Wiosnę Ludów, wojny światowe, republikę, rewolucję i wojnę domową oraz generała Franco i współczesność.
Podczas lektury warto się zatrzymać i głębiej zastanowić nad niektórymi fragmentami, gdyż autorzy przygotowując rzetelnie swoją pracę sięgali nie tylko do źródeł hiszpańskich (z oczywistych względów subiektywnych – w tę czy drugą stronę),ale również do dzieł innych historyków i badaczy. Nie odkrywają oni Ameryki swoimi tezami, lecz piszą obiektywnie o tym, co powinno być powszechnie znane, a co rozpopularyzowane mity starają się pominąć. Takich problemów jest kilka, z czego warto tu wymienić okres rzymski, który oprócz krwawych podbojów, burzenia miast i tłumienia buntów (jak to się często uważa) wprowadzał także, a może przede wszystkim, słynny Pax Romana zapewniający dobrobyt i tworzący solidne podstawy pod przyszły rozwój. Innym kłopotliwym aspektem jest okres rządów Filipa II i jego walka z próbującymi się uniezależnić prowincjami niderlandzkimi Wilhelma Orańskiego – coś, o czym się zbyt wiele nie mówi w szkołach. Podobnie ma się sprawa z Napoleonem w Hiszpanii, który wcale nie był li tylko tyranem i despotą dążącym do podboju Półwyspu, ale głównie trzeźwo i rozsądnie myślącym politykiem wprowadzającym swój Kodeks i normującym wiele dotychczas archaicznych praw i zasad. To, że społeczeństwo hiszpańskie nie było gotowe na tak postępowe uchwały nie jest winą cesarza, a i podburzanie do rewolty przez Wielką Brytanię nie może być przemilczane.
Jak wspomniałem, im bliżej współczesności, tym rozdziały robią się dłuższe. Zapewne związane jest to z dostępnością materiału źródłowego, ale także – spośród innych czynników – coraz bardziej skomplikowanymi ocenami pewnych zjawisk i zachowań ludzkich.
Ta niejednoznaczność jest najbardziej widoczna w rozdziale poświęconym Hiszpanii frankistowskiej, który to okres obrósł tyloma zmyślonymi zarzutami, że wymagałoby to wydania książki poświęconej tylko ich dementowaniu. W większości znanych mi publikacji omawiających historię XX-wiecznej Hiszpanii rządy Francisco Franco Bahamonde przedstawiane są jako despotyczne rządy terroru, gdzie ludzi aresztowano pod byle pretekstem, ograniczano swobody obywatelskie, a cały kraj był czymś na kształt orwellowskiego państwa Wielkiego Brata. Co jak co, ale Franco w niehiszpańskojęzycznych publikacjach ma tak beznadziejnie czarny PR, że nie sposób przebić się z rzeczowymi argumentami. A te właśnie argumenty przedstawiają panowie Miłkowski i Machcewicz. Bez wdawania się w ideologiczne spory podają suche liczby dotyczące ożywienia gospodarczego, liberalnych reform rynkowych, obniżenia podatków, wzrostu prywatyzacji oraz PKB i – podpierając się źródłami – dowodów na to, że Hiszpania w tym okresie z biednego i politycznie niestabilnego państwa stała się najszybciej rozwijającym się krajem w Europie (jednocześnie nie negując przewinień „reżimu”). W fachowej historiografii funkcjonuje od dawna pojęcie „hiszpańskiego cudu gospodarczego”, więc nie jest to wymysł autorów.
„Historia Hiszpanii” Miłkowskiego i Machcewicza, zaraz za publikacjami Ewy Jurczyńskiej, Paula Prestona (gdyby nie jego antyfrankistowskie nastawienie),Juana Pablo Fusi, Lidii Mularskiej-Andziak czy Charlesa T. Powella albo Eugeniusza Górskiego wyraźnie pokazuje, że im bardziej lewicowy („ludowy” chciałoby się powiedzieć) rząd, tym gorzej dla krajów opartych na tradycyjnych podstawach, gdyż nie dość, że stoi w sprzeczności z przekonaniami sporej części społeczeństwa, to jeszcze powoduje poważne perturbacje gospodarcze, gdyż to jak skończył czołowy przedstawiciel lewicy – Związek Radziecki – wszyscy wiemy.
Historia Hiszpanii Paweł Machcewicz ![Historia Hiszpanii](https://s.lubimyczytac.pl/upload/books/59000/59456/352x500.jpg)
6,8
![Historia Hiszpanii](https://s.lubimyczytac.pl/upload/books/59000/59456/352x500.jpg)
oczywiście nie czuję się kompetentny do oceny tak syntetycznej, a na gruncie polskim wręcz pomnikowej pracy od czasu Dziekońskiego (1852),czyli pierwszej i do tej chwili jedynej polskiej syntezy historii Hiszpanii. Generalnie wydaje mi się OK.
Jeśli chodzi o szczegóły, to przeczytałem dokładnie rozdziały poświęcone XX wiekowi (ss. 286-414, czyli jedna trzecia książki; to może być zarzut, dlaczego na 140 stronach protraktowano tak ostatnie 100 lat, jak 300 lat okresu nowożytnego i niemal 1000 wcześniejszych lat). Większych problemów - np. podawania jednej z wersji historiograficznych jako jedynej, czy też oczywistych pomyłek, np. w nazwiskach, nazwach czy datach - nie znalazłem.
Co nie znaczy, że nie ma dość istotnych pomyłek. Na przykład, że „rebelianci mówiąc o sobie, używali terminu ‘nacionalistas’” (s. 339); nieprawda, używali terminu ‘nacionales’, a termin ‘nacionalistas’ w zasadzie oznaczał tylko nacjonalistów baskijskich. Albo że w Hiszpanii zginęło 3200 polskich interbrygadzistów (s. 347) – oczywista propagandowa bzdura, której autorzy nie mieli prawa powtórzyć; zginęło nie więcej niż tysiąc, a pewnie nieco mniej. Sporo też mam drobniejszych zastrzeżeń. Weźmy rozdział o wojnie domowej: że kolumny robotnicze w lipcu 36 odbiły przełęcze nad Madrytem z rąk rebeliantów (s. 330, w rzeczywistości po prostu dotarły do przełęczy pierwsze),że gdyby rząd a Madrycie rozdał milicjom broń 17. lipca to rebelia by się nie udała (s. 330, ahistoryczna spekulacja),że z Afryki wojska przerzucono do Sewilli (s. 330, na lotnisko Tablada pod Sewillą przerzucono może 10% ludzi, pozostałych na lotnisko w Jerez de la Frontera),że odbicie na Toledo podczas ofensywy na Madryt uniemożliwiło potem zdobycie stolicy (s. 331, znowu spekulacja),że w sierpniu 1936 rebelianci niemal nie mieli dostępu do granicy francuskiej (s. 332, faktycznie mieli wtedy na odcinku ok. 100 km dostęp do granicy, łącznie z wielką stacją kolejową w Canfranc),że w sierpniu 1936 Majorka była pod kontrolą lojalistów (s. 331, poza niewielkim odcinkiem wybrzeża w ciągu kilkunastu dni była pod kontrolą rebeliantów),że to Mola jest autorem hasła o piątej kolumnie (s. 332, prawdopodobnie to komunistyczna propaganda),że decydujące dla walk o Madryt było przybycie Brygad (s. 332, faktycznia interbrygadziści stanowili może 5% obrońców) i że było ich kilka tysięcy (s. 332, prawdopodobnie nie było ich nawet tysiąc),że Świerczewski był oficerem Armii Czerwonej (s. 332, wtedy w Armii Czerwonej nie wprowadzono jeszcze stropni oficerskich) i że w końcu 1936 dowodził XIV Brygadą podczas bitwy o Madryt (s. 332, wiadomo że dowodził XIV Brygadą pod Lopera, a nie pod Madrytem, zresztą XIV Brygada została sformowana w grudniu 1936 i pod Madrytem w ogóle jej nie było),że włoski CTV składał się wyłącznie z żołnierzy armii regularnej (s. 332, kilka jednostek sformowanych było z członków milicji faszystowskiej),że Legion Condor wziął udział w bitwie o Madryt (s. 332, faktycznie tak się jeszcze nie nazywał),że pod koniec roku 1936 rząd republikański przeprowadził „zasadniczą reorganizację armii” (s. 332, w rzeczywistości armia republikańska zaczęła przypominać armię dopiero w 1938). To wszystko tylko na 3 stronach, 330-332. Najważniejsze jednak że osobiste obsesje Miłkowskiego, którym dał wyraz w kompromitujących go wystąpieniach (np. nt. Brygad Międzynarodowych),jakoś nie znalazły tu ujścia.
Z zupełnych drobiazgów: autorzy systematycznie używają terminu ‘Galicia’ na oznaczenie regionu, który w języku polskim od lat nazywany ‘Galicja”. Nie wiem skąd ta niechęć do ‘Galicji’, chyba nikt nie pomyli jej z Królestwem Galicji i Lodomerii. To amatorskie słowotwórstwo w stosunku do Galicji we współczesnej polskiej literaturze przejawia się na różne sposoby, na przykład jako ‘Galisja’ i ‘galisyjski’.
Generalnie mogę polecić, niemniej nie zaszkodzi stosowanie starej, leninowskiej zasady: ufać, ale kontrolować.