cytaty z książek autora "Jerzy Stuhr"
...nie można z pychą mówić: mam szczęście! Nic mi nie będzie! Ej... A może do wczoraj je miałeś? A już dzisiaj go nie masz? Skąd to wiesz? I za każdy dzień tego szczęścia trzeba podziękować. Bo życie to jest takie pole minowe. Przeszedłeś kawałek? To podziękuj. I zrób następny krok. Jeden. Nie puszczaj się biegiem - jeden krok. To jest wiara.
Aktorstwo to nic innego jak umiejętność zapamiętywania w sobie pewnych stanów nerwowych i odtwarzania ich na zawołanie.
Zobaczyłem Lenkę*. Zobaczyłem jak śpi, budzi się, przeciąga, otwiera oczka niebieskie, kwili, ssie mleczko mamy - żyje. Żyje życiem, którego w części, gdyby nie ja, toby nie było. uświadomienie sobie czegoś takiego jest największym fenomenem, którego w życiu doświadczyłem... i dożyłem."
*kilkudniowa wnuczka, którą J.S. zobaczył po raz pierwszy.
Polak Polaka albo pierdoli, albo certoli. Niczego pośredniego nie ma.
Opowiada o chłopcu,który wyrwał matce serce i niósł je,a gdy się potknął,to serce mu upadło i zapytało"czy nic ci się synku nie stało?
Wszystko, co kocham w moim życiu, ma niewiele wspólnego z Polską, o której czytam w gazetach, którą widzę w telewizorze lub o której opowiadają politycy i księża. Znajdź kto to powiedział.
Ta choroba uzmysłowiła mi, że jeśli się zna źródło i przyczynę, to ból jest mniejszy. Więc starajmy się je poznać i oswoić.
Ta choroba ukazała mi piękno życia, mojego życia. Dała mi siłę, aby tego nie stracić.
Od strony artysty tę tęsknotę można przełożyć na ciągłe niespełnienie. Ja tęsknię, żeby znów na chwilę być twórczym. Bo twórcą się bywa, a nie jest. Tęsknię za tym „chorobowym” stanem, który zaprząta wszystkie moje myśli, izoluje mnie od świata, nawet od najbliższych. I chociaż wiem, że nigdy w tym niespełnieniu nie znajdę zadowolenia, to jednak za nim tęsknię.
Pamiętajcie: W każdym z nas tkwi leń pchający nas, żeby powtórzyć to, co się już raz nam sprawdziło, przyniosło aplauz, pochwałę. Gonić lenia z siebie! Nie odważcie się nazwać chałtury koncertem, telenoweli wydarzeniem, sitkom hitem. Nie udowadniajcie jakości oglądalnością.
Zawsze uważałem, że skoro obdarzony jestem pewnymi zdolnościami, które innym nie są dane, to moim obowiązkiem jest ludziom służyć pod każdą postacią i w każdej formie, od beztroskiego śmiechu po wzruszenie i przerażenie. Oto cała moja misja!
Ciężko żyć w kraju, w którym szef największej partii opozycyjnej uważa premiera mojego rządu za zdrajcę narodu polskiego i element zdecydowanie antypolski (ciekawe, co sądzi o tych, którzy tamtego wybrali), i jak żyć w kraju, w którym premier wysłałby najchętniej, gdyby mógł, tego przewodniczącego opozycji na badania psychiatryczne. Jak żyć? No chyba skoczyć do rowu z mętną wodą.
Zbieram książki, których nie zdążyłem przeczytać, filmy nieobejrzane, rozmowy z najbliższymi nieprzeprowadzone, wyznania miłości nigdy z braku czasu, nastroju, skupienia niewypowiedziane. Jest co robić!
(...)Otóż człowiek zniewolony w wypadkach ekstremalnych, takich jak wojny, kataklizmy, nieszczęścia, zawsze będzie winił innych, natomiast człowiek wolny w tych samych okolicznościach zawsze będzie winił siebie. Nauczyłem się tego, że jeśli tylko coś mnie ugryzie, w pierwszej kolejności pytam siebie: Co zrobiłem nie tak? Po co tam lazłem?
Może to jest nasz polski problem, że jesteśmy bez przerwy wciągani w absurd?
Mam poczucie, że jest transcendentna siła, od której mój los zależy. Moją modlitwą jest refleksja nad tym, czy idę ścieżką tego mojego losu w wyznaczonym mi kierunku.
Jestem Polakiem, bo płacę w tym kraju podatki, mówię polskim językiem i mam polski paszport. Wystarczy? Więcej miłości do ojczyzny proszę ode mnie nie wymagać.
Reżyseria to przygoda mózgu, aktorstwo - przygoda serca.
Twórcza tęsknota dla artysty to również tęsknota za stanem bycia lepszym. Stan uniesienia się ponad małostkowości mego przyziemnego życia. I tutaj łączymy się z widzem, czytelnikiem, słuchaczem. Oni poprzez sztukę też tęsknią za światem piękniejszym, w ich życiu niedościgłym. Oczywiście ci, którzy mają tej tęsknoty potrzebę.
Wyglądało na lenistwo, a ja wiedziałem, że nie mogę popędzać, że w nim, artyście, musi się to urodzić, i to w formie już skończonej, artystycznie opracowanej, i czasem na ten poród trzeba czekać. Tylko zawsze tak jest, że im bliżej premiery, wyporność twórcza artystów i siła talentu wzrasta, i zawsze zdążają, często na trzecią generalną próbę.
Właśnie się dowiedziałem, że moja Marianna będzie miała córkę. Radość rozczulająca! Tyle dobra doświadczyłem w życiu od kobiet. I to trwa. Od kwietnia będę zakochany w kolejnej. Jestem szczęśliwym człowiekiem.
Ale wierzę głęboko, widząc tłum młodych ludzi na festiwalach, na retrospektywach, sekcjach tematycznych filmów ambitnych, także tych z przeszłości - wierzę, że oni tęsknią za pięknem, nie za forsą. Pragną sztuki, a nie zakupów w nowym supermarkecie. Wierzę...
Ten list od Barbary to był zwrot. Spowodował, że zacząłem w sobie wytwarzać mechanizmy obronne. Nie poddawać się grupie. Teraz im większe zbiegowisko, tym bardziej się cofam. Im bardziej wymaga się posłuszeństwa, tym szybciej uciekam.
Dwa najważniejsze elementy w moim życiu pedagoga to były cierpliwość i walka ze znużeniem. Patrzyłem na przykład na takiego dzieciaka i widziałem, że to straszny kołek, ale musiałem czekać, aż rozkwitnie. Starałem się pokładać nadzieję. Czasem coś szczególnego zdarzało się w życiu młodego człowieka: jeden rozkwitł, bo się zakochał, innemu uczniowi zmarła matka. Ale czasem widzisz kandydata i wiesz, że nie ma nadziei. Na niektórych się nie doczekałem do dziś, a widzę ich w telewizji.
Nigdy się pan nie pomylił?
Pomyliłem się, oczywiście. Miałem na tyle ekstremalny przypadek, że trzy razy po egzaminach nie wpuszczałem kandydatki do szkoły, namawiałem nawet matkę, żeby przekonała dziewczynę, że to nie jest zawód dla niej. To była Kinga Preis. Zrobiła dyplom w naszej wrocławskiej filii, kiedy byłem rektorem. Napisałem do niej w liście: "Kingo, pomyliłem się ". Ona do dziś cytuje ten list.
Oprócz oczywiście wartości merytorycznej jest w tych rozmiarach i wadze od strony autorów pewna metoda. Na lekturę takiej książki trzeba mieć czas i miejsce przede wszystkim. Kniga eliminuje wszystkie miejsca przypadkowe. Nie możesz przecież prawie tysiącstronicowej biografii Miłosza czytać w metrze, na plaży, nawet w pociągu bo się zastanowisz, czy taką cegłę weźmiesz ze sobą do bagażu podręcznego czy cienkiej teczki delegacyjnej. Te gabaryty zmuszają cię przede wszystkim do posiadania biurka, n którym kniga spoczywa dobrze oświetlona, a ty nad nią, skupiony, zajmujesz się jedynie przewracaniem stron. Zmusza cię do skupienia ta sytuacja. A ilu dzisiaj, zwłaszcza młodszych czytelników, ma biurko w domu? Po co? Zabierze tylko miejsce. Piszą na laptopie na kolanach, esemesa byle gdzie, a potrzebnej do drinkowania w pozycji półleżącej kanapie na środku pokoju kniga też nie jest przyjazna, bo boli ręka nie ma jej jak utrzymać. Na stole nie, bo tam już sushi. Tak więc odpada ogromna rzesza czytelników. Ale za to ci, co przezwyciężą wszystkie trudy i mają biurko, ci przeczytają dokładnie, tak jak autor sobie tego życzy.
Jestem Polakiem, bo płacę w tym kraju podatki, mówię polskim językiem i mam polski paszport. Wystarczy?
Więcej miłości do ojczyzny proszę ode mnie nie wymagać.
(...)Ja po prostu nie zniósłbym dyscypliny. Nawet w demokracji, nawet teraz. (...)Nie zniósłbym rozkazu!
Niedawno pod teatrem czekał na mnie pewien pan. Chciał mnie zaprosić na rozmowę jeszcze przed spektaklem, ale poprosiłem, żeby zaczekał, i porozmawialiśmy w drodze powrotnej, na ulicy: zupełnie nie znany mi człowiek. Powiedział, że ma ważny interes do zrobienia ze mną, i bardzo prosił, żebym się zgodził. Okazało się, że pan produkuje najwyższej jakości piece do pieczenia chleba. Odpowiedziałem, że nie mam nic wspólnego z chlebem. A on, że te piece mają instrukcję zawierającą komunikaty, na które musi reagować piekarz. Pan zaprogramował maszyny tak, żeby piec przekazywał je tej rzeszy piekarzy ludzkim głosem. I tak sobie pomyśleli n a z a r z ą d z i e, żeby ten piec mówił moim głosem. Mieliśmy się tylko dogadać finansowo.
Jak pan zareagował?
Od razu powiedziałem, że ta propozycja absolutnie nie ma szans powodzenia! Do tej pory Pan był nawet zabawny, ale w końcu zaczął mnie męczyć. Wreszcie udało mi się go zniechęcić. A potem siedziałem w domu i myślałem o tych piecach i o rzeszach piekarzy, do których przemawiam głosem Inspektora Ryby albo Shreka. Chichrałem się do siebie. Wtedy pomyślałam, że życie jednak niezwykle interesujące.
Zawsze powtarzam moim studentom, że cenną rzeczą jest nie tylko mieć poglądy, trzeba mieć też odwagę wypowiedzieć je głośno, bo to jest jednak co innego, niż je tylko mieć.
Jeśli myśli pani o liderze największej partii prawicowej, to będę miał kłopot, bo dla mnie nie jest on charyzmatyczny. Mimo że uwielbia wiece, rozczarowuje mnie brak poczucia humoru przy jednoczesnej chęci opowiadania żartów. Są to żarty obśmiewające innych. Wielu polityków odkryło pewną polską cechę i korzysta z tej wiedzy. Mianowicie my niestety uwielbiamy, gdy się szczuje jednych przwciwko drugim.