cytaty z książek autora "Alessandra Elizabetta Bellini"
Ojciec wiele razy powtarzał mu, że królowanie równa się byciu w centrum zainteresowania poddanych. Że w razie problemów, czy gorszych dni, ich oczy spoczną na nim w oczekiwaniu na decyzje, czy słowa podbudowujące serca. Dopiero teraz zdał sobie sprawę z ogromu tych oczu. Gdy skupiły się na nim spojrzenia tysięcy dzielnych wojowników, chcących oddać życie nie tylko za Vraven czy dla Raaris, ale przede wszystkim w wyniku jego rozkazu, poczuł się niejako winny rychłej śmierci większości z nich.
— Pewnie niektórzy z was latami czekali na ten dzień — odezwał się, a jeszcze głębsza cisza osiadła wśród okutych żelastwem wojów. — Marzyliście, by w końcu raz na zawsze pokonać Vartuzyjczyków i oddać się zasłużonemu świętowaniu. Nie mogę wam obiecać, że dzisiaj czy w najbliższych dniach to marzenie się spełni. Jestem wam w stanie jedynie przysiąc, że dołożę wszelkich starań, by zbliżyć nas do upragnionego zwycięstwa. Będę niezwykle dumny, gdy po wygranych bitwach wykrzyknę ku wam „To koniec! Arasil padł!”. Ale bez was tego nie osiągnę. Dlatego walczcie dzielnie i nie dajcie się ponieść szałowi bitwy. Po wszystkim z radością uścisnę wasze dłonie, ale teraz… Niech Raaris ma was opiece, dzielni wojowie, a Thodea w chwale niesie was ku zwycięstwu!
— Niech Raaris ma cię w opiece, wasza wysokość! — odkrzyknęli mu i echo ich uniesionych głosów dotarło pewnie aż pod Elderfort, a nawet jeśli nie, Vartuzyjczycy na pewno usłyszeli tysiące mieczy z zapałem uderzających o drewniane tarcze i ryk potężnej armii raz po raz wykrzykujących imię ich bogini.
- Nie uważasz, że to ta brutalniejsza część naszej egzystencji? Po co nam plany i marzenia, skoro ktoś wyżej uważa, że wie, co dla nas lepsze?
— Lorenzo — powiedziała sztywno Alice. — Bóg, nawet jeśli istnieje, nie ma nad nami aż takiej władzy. Czyż nie po to dał nam wolną wolę? Byśmy sami o sobie decydowali?
— Nie najlepiej na tym wyszedł, o ile dobrze pamiętam. Wąż skusił Ewę, ona Adama. Poza tym co to za Bóg, który boi się, że dwójka stworzonych przez niego ludzi odróżni dobro od zła? To tak, jakby się bał, że odkryją, że ten miłosierny stwórca wcale nie jest taki miłosierny.
Alice uniosła wysoko brwi. Uśmiech satysfakcji zagościł na jej ustach, gdy wygodnie opierała się o oparcie fotela i niemal natychmiast zniknął. Odniosłem wrażenie, że właśnie to chciała ode mnie usłyszeć.
— Obwiniasz Boga o to, co ci się przytrafiło, Lorenzo? — zapytała.
— Obwiniałem — powiedziałem. — Przez bardzo długi czas.
- A czym jest? - zapytała ciekawa.
- Momentem. Chwilą niepozorną i krótką, szybko znikającą. Wolność jest i w następnej chwili już jej nie ma. Zniknęła, by nieść swobodę gdzie indziej. Może kiedyś do ciebie powróci, ale tylko, jeśli odpowiednio o nią zawalczysz. Zwrócisz na siebie jej uwagę i ona zadecyduje, czy teraz trochę pokręci się przy tobie. Całe nasze życie, Alice, polega właśnie na tym. Na walce o wolność. Na wyswabadzaniu się z sideł życia i chwilowym odpoczynku, by wrócić do walki odrobinę szczęśliwszym. I tak dzień w dzień. Miesiąc w miesiąc. Do końca naszych dni.