...Idealny dom to taki, który odpowiada na potrzeby mieszkających w nim ludzi.
Najnowsze artykuły
- ArtykułyKrólowa z trudną przeszłościąmalineczka740
- ArtykułyPrzeczytaj fragment książki „444” Macieja SiembiedyLubimyCzytać2
- Artykuły„Wisława Szymborska jest najczęściej czytaną poetką w naszym kraju”. Nie chodzi o PolskęAnna Sierant9
- Artykuły„Ślady nocy”: sztuka przetrwania wg najmłodszej autorki nominowanej do Nagrody BookeraSonia Miniewicz4
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Magda Motrenko
Znana jako: Wnętrza ZewnętrzaZnana jako: Wnętrza Zewnętrza
1
9,7/10
Pisze książki: albumy
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.plhttps://www.wnetrzazewnetrza.pl/
9,7/10średnia ocena książek autora
14 przeczytało książki autora
5 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Popularne cytaty autora
Cytat dnia
Gdy byłam mała i w zimowe wieczory chodziłam po mieście, zatrzymywałam się i zaglądałam przez okna. Rozświetlone mieszkania, nieosłonięte za...
Gdy byłam mała i w zimowe wieczory chodziłam po mieście, zatrzymywałam się i zaglądałam przez okna. Rozświetlone mieszkania, nieosłonięte zasłonami były dobrze widoczne. W oczy rzucały się przede wszystkim kolory ścian i kształty lamp. I choć minęły lata, ten obraz mi się nie znudził. Wciąż tak samo zachwyca mnie to, że sąsiadujące ze sobą mieszkania potrafią być tak różne.
1 osoba to lubi
Najnowsze opinie o książkach autora
Polskie Wnętrza Magda Motrenko
9,7
Krystyna Habrat
JAK LUDZIE MIESZKAJĄ
recenzja albumu Magdy Motrenko „polskie wnętrza”.
Magda Motrenko, wydała album pt „polskie wnętrza”. Piszę tytuł małymi literami, bo tak jest na okładce, a u góry, gdzie zwykle widnieje imię i nazwisko autora - WNĘTRZA ZEWNĘTRZA, co jest nazwą blogu, jaki autorka prowadzi od lat na Facebooku. Już pierwsze zdanie Magdy Motrenko ze wstępu chwyta mnie za serce:
„Gdy byłam mała i w zimowe wieczory chodziłam po mieście, zatrzymywałam się i zaglądałam przez okna. Rozświetlone mieszkania, nieosłonięte zasłonami były dobrze widoczne. W oczy rzucały się przede wszystkim kolory ścian i kształty lamp. I choć minęły lata, ten obraz mi się nie znudził. Wciąż tak samo zachwyca mnie to, że sąsiadujące ze sobą mieszkania potrafią być tak różne.”
Ja też, jak byłam mała lubiłam zaglądać w okna. Pewnie dlatego, że z perspektywy małej dziewczynki tylko tyle można uchwycić z ulicy, ale to wystarczało, by wyobrażać sobie ludzi tam mieszkających. To, co było widać ich określało. Pamiętam, jak dziwiła mnie w jednym mieszkaniu goła żarówka u sufitu, ponuro rozjaśniająca wnętrze. Od razu robiło mi się smutno i dlatego tak wbiło mi się to w pamięć. Byłam przekonana, że mieszka tam ktoś nieporadny, może chory, co nie potrafi zadbać o przytulność i estetykę wnętrza i przechodząc tamtędy, zawsze było mi żal, ale byłam za mała, żeby podjąć jakieś kroki. Prawdopodobnie mieszkał tam ktoś czasowo, pewnie sublokator – mężczyzna, i nie czynił starań o adaptację swego otoczenia, aby było milsze. Kobieta zaraz by takie ocieplała, upiększała.
Do zaglądania w cudze okna za młodu, choć tak nie wypada, przyznaje się wiele moich znajomych. Cechuje to wiele dziewczynek. Może dorosłych też. W Norwegii czy Holandii, zgodnie z ich zwyczajem, są okna bez zasłon, bez firanek i każdy może widzieć, co tam jest. Zapamiętałam w kilku miejscach duże ilości książek na regałach. Było to na piętrze, więc raczej nie była to biblioteka, a mieszkanie. Motyw zaglądania w cudze okna jest też w „Dziewczętach z Nowolipek” Gojawiczyńskiej. Biedna Franka syciła się widokiem cudzych wnętrz i wysnuwała z tego swe pisane opowieści.
Tym razem bez poczucia winy mamy okazję pozaglądać do cudzych mieszkań w pięknie ilustrowanym albumie „polskie wnętrza”.
Pokazane tu są mieszkania ludzi z całej Polski. Z warszawskiej Starówki, z Łodzi, Dolnego Śląska itd. Mieszkania w bloku albo willi, a nawet przerobione z dawnej stolarni czy stajni, często o nietypowym kształcie lub wysokości, co trzeba jakoś udomowić. Zamieszkują je ludzie o artystycznych upodobaniach, którzy przystosowali swe lokum sami lub z pomocą fachowców, uwzględniających ich potrzeby psychiczne, styl życia i zamiłowania. Są to więc mieszkania z duszą. Z jednym wyjątkiem, a co mam na myśli, gdzie dusza nie ma wstępu, pozostawiam żartobliwie domysłowi czytelników.
Lubiłam kiedyś śledzić wytyczne, jak urządzać mieszkanie w tygodniku, potem miesięczniku, Zwierciadło oraz w luksusowym periodyku włoskim o nazwie Domus. Szczególnie ten ostatni robił na mnie silne wrażenie wysmakowaniem kształtów, kolorystyki i funkcjonalności. U nas jeszcze tak pięknych rozwiązań się nie widziało. Raz, zachwycona ich kuchniami jak z bajki, przeniosłam wzrok na moją kuchnię i poprzez długi przedpokój ujrzałam tylko niewtopioną w meble kuchenkę gazową z podniesioną na ścianę białą klapą i zawieszoną na niej aluminiową chochelkę. Nieciekawie to wyglądało. Dotąd zdawało mi się tam ładnie, a w jednej chwili strasznie wszystko zbrzydło, gdy porównałam z czymś doskonalszym. O, nie było jeszcze wtedy różnorakich kafelek na ściany, wymyślnych mebli na wymiar i zwykle brakowało ze 20 cm ściany, by wszystko harmonijnie scalić. Ale teraz i u mnie ładnie.
Jak sobie tamto przypomnę, widzę jak z latami zmieniają się wytyczne wnętrzarskie.
Przede wszystkim różnica pomiędzy wytycznymi architekta wnętrz, a zrealizowanym już i zamieszkanym lokum, tkwi w szczegółach, uzależnionych od potrzeb użytkownika jak i jego zasobów materialnych, jakie ze sobą wnosi, a więc kupione wcześniej meble, może odziedziczone antyki czy dzieła sztuki, pamiątki i wszystko to, co lubi.
Całe lata ulubiony architekt ze Zwierciadła kreślił prostymi kreskami wnętrza, gdzie z powodu małego metrażu całe ściany aż po sufit zabudowane były regałami. Z tych regałów wyciągało się i chowało w razie potrzeby: łóżko, biurko, albo ławę, przy której przyjmowało się gości. Pokój taki zmieniał się szybko z dziennego na nocny, z gabinetu na sypialnię. Stałe łoże małżeńskie w małych mieszkaniach było „be”, bo zajmowało za dużo miejsca. Taka sypialnia była za dnia wyłączona z użytkowania. A przecież dzieci powinny mieć własny kącik do zabaw. A jak podrosną wygodne miejsce do nauki, gdzie rozłożą swe książki i przybory, by w ciszy odrabiać lekcje. Inaczej zaaranżowanego miejsca potrzebuje niemowlę czy przedszkolak, inaczej ktoś pracujący w domu. Pamiętam jak wspomniany architekt, o ile pamiętam, to Jan Szymański, rysował karykaturę mieszczańskiego łoża dla małżonków, przeciwstawiając mu wyciągane spod półek składane tapczaniki, które w ciągu dnia y służyły za siedziska do poczytania książki, czy wypicia herbaty jak przyjdą goście.
Jeszcze moje pokolenie takim wytycznym się podporządkowywało, bo wytyczał to metraż ściśle przypisane ilości osób w danym mieszkaniu. Kto trochę przekroczył metraż, musiał się przeprowadzić lub dostawał sublokatora. Potem czteroosobowa rodzina gnieździła się w dwóch pokojach, a sublokator w swoim – królował sam. Szczęśliwie, gdy był sympatyczny i kulturalny. Ale czasem w rewanżu nie dopuszczano sublokatora do kuchni czy łazienki. O, zdarza się to nawet gdy to dobrowolnie przyjęta studentka, niemało płacąca za czynsz gospodarzom. Ile ja się takich opowieści nasłuchałam.
Ale to w większości były mieszkania zakładowe i ich remont czy malowanie należało do zakładu pracy, co było znacznym ułatwieniem. Gorzej, gdy wymiana rur i malowanie przypadło na czas matury dziecka i potem dociekano, czemu tak oceny mu się pogorszyły? Potem spółdzielnie mieszkaniowe, choć już nie malowały nam mieszkań, długo wytyczały przysługujący rodzinie metraż na dane mieszkanie. Kto tylko przekroczył wyznaczone centymetry, płacił nadmetraż. Jaka byłam dumna, gdy nas to ominęło, bo przyznano mi nadmetraż, gdy wydałam pierwszą książkę. Bardziej mnie ten nadmetraż ucieszył, bo książka łączy się zawsze z bogatszym spektrum przeżyć – radości i niepokoju.
Z latami metraże nam jednak rosły i nie wiem nawet kiedy wszyscy nagle mieli znowu sypialnie z ogromnym łożem małżeńskim, które kat obśmiewał architekt ze Zwierciadła. Czasem to łoże zajmowało cały pokoik i trzeba było przechodzić na swoją stronę po nogach tego drugiego, a już ścielić było niemożliwością. Ale spać było wygodniej. Od czasów wytycznych na powojenne możliwości małych metraży, pozmieniały się meble i mody. Niedawno oglądałam mieszkania znanych ludzi w starych numerach luksusowego kiedyś miesięcznika Ty i Ja i zadziwiło mnie, jak tamte wnętrza były szczelnie wypełnione drobiazgami. Było w nich dużo książek, obrazów, pamiątek i przedmiotów pięknych. Albo zwykłych durnostrojek, które ktoś polubił, bo coś mu przypominały, do czegoś służyły, tylko obcy ludzie nie wiedzieli, po co stoją.
Nie będę się już rozpisywać o latach 80-tych, gdy po byle mebel lub ich komplet stało się długo całymi nocami. Albo każdego ranka i wieczora wpisywało się w zeszyt kolejki społecznej, ale gdy ten wyczekiwany przedmiot (telewizor, pralka…) wreszcie się pojawił, zeszyt się zapodziewał, a po zakup zjawiali się zupełnie inni ludzie, pewnie znajomi tej od zeszytu. Dobrze, iż ten koszmar mamy za sobą.
A teraz jak w albumie Magdy Motrenko widać na zdjęciach duże przestrzenie mieszkalne i niemal puste ściany, minimalizm w umeblowaniu. Pomieszczenia niezagracone, ale łoża dla dwojga – owszem są, bo widać wygodne.
Wysmakowane artystycznie te wnętrza, bo często właściciele to artyści, malarze, historycy sztuki. A ile tu pomysłowych rozwiązań! To na optyczne powiększenie wnętrza. Albo na ukrycie przewodów elektrycznych czy schowanie czegoś, co nie zdobi, a często się po to sięga.
Artystyczne zdjęcia mieszkań w albumie podkreśla ich wysublimowaną kolorystykę i ciekawe połączenia funkcjonalności z wysmakowanym wyglądem. Dużą rolę odgrywa tu zieleń kwiatów w doniczkach oraz widok za oknem.
Ogląda się ten album z wielką przyjemnością. To takie już dopuszczalne zaglądanie w cudze kąty, bo każdy czytelnik do mieszkania zaproszony. Możemy tu podglądać do woli. Dużo tu kolorowych zdjęć, mało tekstu, i żadnych pouczeń. Stron 256.
Zatem podziwiajmy.
Dla zachęty i skorzystania z zaproszenia podam tytułu kilku rozdziałów:
- Minimalistyczna kawalerka;
- Meble z duszą;
- Beton, sklejka i szkło;
- Mieszkanie z niebieską kuchnią;
- Mieszkanie w starej stolarni;
- Remont z poszanowaniem historii;
- Małe mieszkanie dla rodziny;
- Organizacja szyta na miarę w mieszkaniu w bloku;
- Odważna zabawa kolorami;
- Wnętrza pełne sztuki i dizajnu;
- Eleganckie mieszkanie z pojemnymi szafami;
- Loftowe mieszkanie w starej stajni;
- Miedziane i lotnicze akcenty w mieszkaniu pilotki;
- Klimatyczne mieszkanie w kamienicy;
- Z widokiem na jezioro;
- Przedwojenna willa;
- Rodzinny dom artystki;
Itd.
Cały album to rozkosz dla oczu i nieskończona ilość pomysłowości, co można wykorzystać u siebie.
Polecam. https://www.youtube.com/watch
Krystyna Habrat