Morderstwo, skazanie na wiele lat więzienia, potłuczone przez los rodzeństwo.. czy te historie mogą się łączyć ?
„Koniec jest początkiem” pokazuje, że tak. Jednak lepiej nie nastawiać się na wartką akcję. Powiem więcej. Początek powieści to jedno wielkie pomieszanie z poplątaniem. Wszechobecny chaos momentami aż zniechęca do kontynuowania czytania.. Ale na szczęście im dalej w las tym historia robi się bardziej klarowna.
Niezwykle ciekawił mnie wątek zbuntowanej, trzynastoletniej Duchess i jej młodszego brata Robina. Jak dla mnie postać nastolatki to najbardziej charakterystyczna sylwetka w całej książce. Z zaciekawieniem śledziłam losy poturbowanego przez życie rodzeństwa. Ta część książki była porównywana do mojego jednego z ulubionych thrillerów jakim jest „Pierwszy dzień wiosny”, jednak uważam, że lepiej się nie nastawiać na powtórkę z rozrywki. Tutaj moim zdaniem nie mamy aż tak rozwiniętej sfery psychologicznej i możemy się rozczarować.
Zakończenie historii zdecydowanie polepszyło ogólne wrażenie. Wpleciony dramat rodzinny gra na emocjach czytelnika i rekompensuje wolne tempo całej powieści. Finalnie wszystkie kropki się łącza i tworzą naprawdę smutną opowieść.
Ile może znieść dorosły? Zła, cierpienia, troski o najbliższych, obaw i trudności każdego dnia?A dziewczynka? Która pod opieką ma małego brata i mamę co nie radzi sobie z codziennością. Dutchess ma trzynaście lat i jest banitką...kocha swoją małą rodzinę i dba o braciszka z całych sił ale w ich życiu nic nie jest proste...
Poruszająca i zupełnie inna od przeczytanych ostatnio książka, która zostaję w pamięci. Polecam