cytaty z książek autora "Bill Buford"
Wszyscy Amerykanie to kutafony. – I się zawahał. – Wszyscy dziennikarze – dodał, pokazując być może, że jego umysł nie funkcjonuje wyłącznie w ściśle nacjonalistycznych ramach – to chuje.
A może część winy spada na tych wszystkich ludzi ze sprzętem telewizyjnym i aparatami, którzy przedstawiają wypaczony obraz wydarzeń służący jedynie spotęgowaniu tego, czego wszyscy się spodziewali?
W tygodniu – ciągnął – są nikim, czyż nie? Ale gdy idą na mecz, wszystko się zmienia. Czują się ważniakami.
Musiałem dobrze zastanowić się nad tym, co słyszę: spędziłem kwadrans w zwykłym browarnianym pubie w doskonale uporządkowanym miasteczku klasy średniej, a menedżer właśnie zachęcał mnie, żebym zerknął na kałużę krwi tuż przed wejściowymi drzwiami.
Ludzie przypinają się do numerowanych miejsc i lecą przez strefy czasowe, cirrusy i głęboką noc, wiedząc, że jest coś, co zapomnieli zrobić.
Nie spodziewałem się, że przemoc może sprawiać tyle przyjemności. Mógłbym założyć, gdybym tylko wcześniej o tym pomyślał, że przemoc będzie ekscytująca – na sposób podobny do wypadku drogowego – ale intensywność czystej, żywiołowej przyjemności, którą ze sobą niosła, nie przypominała niczego, co mógłbym przewidzieć bądź czego wcześniej doświadczyłem.
W tłumie tkwi tak nieokrzesana, straszna siła. Faszyści i rewolucjoniści rozumieją potęgę tłumu.