cytaty z książek autora "Samuel Beckett"
Wszyscy rodzimy się szaleni. Niektórzy już tacy pozostają.
Ever tried. Ever failed. No matter. Try again. Fail again. Fail better.
ESTRAGON: Nie dotykaj mnie!Nie pytaj mnie o nic!Nie mów nic do mnie!Zostań ze mną!
VLADIMIR: Opuściłem cię kiedykolwiek?
ESTRAGON: Pozwoliłeś mi odejść.
Zawsze coś wynajdziemy, żeby stworzyć sobie wrażenie istnienia...
Coś kapie, kapie mi w głowie. Jakbym serce, serce miał w głowie
Łez na świecie zawsze jest tyle samo. Gdy jeden przestaje płakać, drugi gdzie indziej zaczyna. Tak samo ze śmiechem. Nie narzekajmy więc na nasze czasy, nie ma w nich więcej nieszczęścia niż dawniej. Ale i nie chwalmy ich sobie. Po prostu nie mówmy o nich.
ESTRAGON: Czekamy.
VLADIMIR: No tak, ale czekając?
ESTRAGON: Może by się powiesić?
Chwila za chwilą, [...] a na to, by życie się z tego złożyło, życie całe się czeka.
V: Początek jest trudny.
E: Zacząć można od czegokolwiek.
V: Tak, ale trzeba się zdecydować.
E: Tak.
E: Jestem nieszczęśliwy.
V: Nie może być! Od kiedy?
E: Nie pamiętam już.
V: Pamięć płata nam takie figle.
Łez na świecie jest zawsze tyle samo. Gdy jeden przestaje płakać, drugi gdzie indziej zaczyna.
Któregoś dnia oślepniesz. Jak ja. Będziesz siedział gdzieś, punkcik zagubiony w pustce, w ciemności, na zawsze. Jak ja. Któregoś dnia powiesz sobie „Zmęczony jestem, usiądę”, i siądziesz. A potem powiesz sobie „Głodny jestem, wstanę i zrobię sobie coś do zjedzenia”. Ale nie wstaniesz. Powiesz sobie „Nie powinienem był siadać, ale skoro już siadłem, posiedzę jeszcze trochę, później wstanę i zrobię sobie coś do zjedzenia”. Popatrzysz chwilę na ścianę, a potem powiesz sobie „Zamknę oczy, może prześpię się trochę, będę się po tym czuł lepiej” i zamkniesz je. A kiedy je otworzysz, ściany już nie będzie. Znajdziesz się w nieskończonej pustce, której nie wypełniliby wszyscy wskrzeszeni zmarli wszelkich czasów, i będziesz w niej jak ziarnko piasku pośród stepu.
What we are doing here, that is the question. And we are blessed in this, that we happen to know the answer. Yes, in this immense confusion one thing alone is clear. We are waiting for Godot to come ‒—
Powietrze pełne jest naszych krzyków. Ale przyzwyczajenie wspaniale tłumi.
Nie warto już wytaczać procesu słowom. Nie większa z nich tandeta, niż towar, który zachwalają.
Lubię porządek. To moje marzenie. Świat, gdzie wszystko byłoby ciche i nieruchome, a każda rzecz na swym ostatecznym miejscu, pokryta ostatecznym kurzem.
POZZO: (rozwścieczony nagle): Przestanie mnie pan wreszcie zamęczać tym przeklętym czasem? To obłędne! Kiedy! Kiedy! Któregoś dnia, nie wystarcza to panu, któregoś dnia takiego jak inne oniemiał, któregoś dnia ja oślepłem, któregoś dnia staniemy się głusi, któregoś dnia urodziliśmy się, któregoś dnia umrzemy, tego samego dnia, w tej samej chwili, nie wystarcza to panu? (Spokojniej) One rodzą okrakiem na grobie, światło świeci przez chwilę, a potem znów noc, znów noc.
Chyba minęły już moje najlepsze lata, gdy istniała jeszcze szansa na szczęście, ale nie chciałbym, żeby wróciły. Teraz, gdy mam w sobie ten ogień, już nie. Nie. Nie chciałbym, żeby wróciły.
Tak mało jest rzeczy, o których można mówić, że mówi się o wszystkim. O wszystkim, o czym można. I ani słowa w tym prawdy.
przychodzą
inne i takie same
z każdą jest inaczej i tak samo
z każdą nie ma miłości inaczej
z każdą nie ma miłości tak samo
Miłość usprawiedliwia... narcyzm. (...) Miłość wymaga narcyzmu.
Flirt to bardzo zabawne ale nie posunę się dalej.
VLADIMIR: Spałem, gdy inni cierpieli? Teraz też śpię? Jutro, gdy zbudzę się lub wyda mi się, że się zbudziłem, co powiem o tym dniu? Że z moim przyjacielem, Estragonem, tu, w tym miejscu, aż zapadła noc, czekałem na Godota? Że Pozzo przeszedł z tragarzem i że rozmawiał z nami? Zapewne. Ale co będzie prawdą w tym wszystkim? (Estragon, nie uporawszy się z butami, znów zasypia. Vladimir patrzy na niego.) On nic nie będzie wiedział. Powie, że oberwał i żeby mu dać marchewkę. (Pauza.) Okrakiem na grobie i trudny poród. Grabarz z głębi dołu zakłada opieszale kleszcze. Jest czas, żeby się zestarzeć. Powietrze pełne jest naszych krzyków (Nasłuchuje.) Ale przyzwyczajenie wspaniale tłumi. (Znów patrzy na Estragona.) Na mnie też patrzy ktoś mówiąc sobie: Śpi, nic nie wie, niech dalej śpi. (Pauza.) Nie mogę już!
So. Mężczyzna wie, ale kobieta wie lepiej.
Nie, nie żałuję niczego, poza tym, że się urodziłem: zawsze uważałem, że umieranie to rzecz nużąca i długa.
Lepiej mieć złudna nadzieję niż nie mieć jej w ogóle. Acz do pewnego stopnia. Dopóki serce nie boli. Lepiej gdy serce boli, niż gdy go w ogóle nie ma. Dopóki nie pęka z bólu.
Fetor trupów, który percypuję wyraźnie spod woni trawy i ziemi nie jest mi nieprzyjemny. Trochę może zanadto słodkawy, trochę odurzający, ale o ile bardziej go wolę od odoru żyjących pach, stóp, tyłków, łojowatych napletków i poronionych jaj. (...) Na próżno się myją żywi, na próżno się perfumują, i tak śmierdzą.
We mnie zawsze żyło dwóch głupców. Jeden, który nie prosił o nic więcej, poza tym, żeby dane mu było zostać dokładnie tam, gdzie jest, i drugi, który ciągle wyobrażał sobie, że gdzieś indziej życie może być nieco bardziej znośne.
Realna obecność była utrapieniem, ponieważ nie dawała szansy wyobraźni.