cytaty z książek autora "Lawrence Block"
Wykroiłem mu oczy, żeby nigdy więcej nie spojrzał na żadną kobietę. Obciąłem mu dłonie, żeby już żadnej nie dotknął. Odrąbałem mu dłonie pierdolonym rzeźniczym tasakiem, przerażającym narzędziem. [...] Rozpiąłem mu spodnie. [...] I obciąłem mu fiuta, żeby nigdy więcej nie zrobił z niego użytku. A potem stopy. Odrąbałem mu pierdolone stopy, bo dokąd ma jeszcze chodzić? I uszy, bo czego musi słuchać? I język, to znaczy część języka, nie mogłem wyciągnąć całego; ale chwyciłem go mocno obcęgami i wyciągnąłem, ile się dało. I obciąłem, bo kto chce słyszeć jego gadanie? Kto chce słuchać tego ścierwa?!
Bo wiecie, zdała sobie sprawę, że umrze. Nie żeby chciała umrzeć, bo nie chciała, ani trochę nie chciała, ale nagle przyszło jej do głowy, że właśnie to się stanie i że to właściwie wszystko, co się może stać; i wtedy pomyślała: trudno, dam radę. Coś jakby miała sobie z tym poradzić, w sensie, że prawie mogła z tym żyć, co było bez sensu, no bo przecież właśnie o to chodziło, że nie mogła żyć, jeżeli miała umrzeć.
Zrozumiałem, że to strach, że się boję... Nie wiem nawet, czego konkretnie. Mam takie poczucie, że uwolnienie wszystkich myśli sprawi, że okaże się, że boję się po prostu wszystkiego. Odczuwam lęk przed byciem w związku i lęk przed jego brakiem. Obawiam się, że któregoś dnia obudzę się, spojrzę w lustro i zobaczę w nim starego człowieka. Że w końcu umrę w samotności, w swoim pokoju, i znajdą mnie dopiero, kiedy smród zacznie przenikać na korytarz...
... Znaleziono dowody, że Jezus był Irlandczykiem.
- Doprawdy?
- Tak - odpowiedział. - Rozważmy fakty. Mieszkał z rodzicami do dwudziestego dziewiątego roku życia. Wieczorem w przeddzień swojej śmierci poszedł się napić z kolegami. Uważał swoją matkę za dziewicę, a ona sama, dobra kobieta, uznawała go za Boga.
- Zadzwoń jutro albo pojutrze.
- Zadzwonić? - powtórzył. - Człowieku, dzwonie do ciebie przez cały czas, tylko nie mogę cie złapać! Wiesz, kup se pager. Naprawdę przydałby ci się pager. Zacząłby piszczeć, a ty byś pomyślał: To TJ. Próbuję cię złapać, pewno ma coś ważnego. Co w tym takiego śmiesznego?
- Nic.
- Więc czemu rżysz jak kobyła do owsa? Będę do ciebie dzwonił codziennie, człowieku, bo uważam, że powinienem dla ciebie pracować. Moje ostatnie słowo, droga krzywa mordo.
- Hej, to dobre.
- Wiedziałem, że ci się spodoba - rzekł. - Trzymałem to specjalnie dla ciebie.
Czułem się jak kelnerka bez stanika podczas swojego pierwszego wieczoru w knajpie.
- Nie, ja...
- Ty, tere-fere! - prychnął. - Dzwonię do ciebie codziennie, cholera, pytam, co masz dla TJ-a,i za każdym razem gadasz, że nic. Dlaczego wcześniej mi tego nie zadałeś? Boś całkiem ogłupł, synu flądry!
-Rozumiem.
-Ale uważasz, że popełniłem błąd.
-Zrobiłeś to, co musiałeś zrobić. [...] Nie chcę wyrokować, co jest dobre, a co złe. Zrobiłeś to, co zrobiłeś. Problem polega na tym, co dalej.
-Co?
-Oto jest pytanie.
Pamięć to zabawna rzecz. Pozwól jej iść własną drogą, a prędzej czy później znajdzie to, czego szuka.
Widziałem już wcześniej osobę zamordowaną garotą, więc teraz od razu zrozumiałem, na co patrzę. Niewiele mi pomógł fakt, że to nie był mój pierwszy raz. Nic nie jest w stanie uodpornić człowieka na taki widok. W życiu nie widziałem okropniejszego.