Najnowsze artykuły
- Artykuły„Nowa Fantastyka” świętuje. Premiera jubileuszowego 500. numeru magazynuEwa Cieślik4
- ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 2LubimyCzytać3
- ArtykułyTo do tych pisarek należał ostatni rok. Znamy finalistki Women’s Prize for Fiction 2024Konrad Wrzesiński9
- ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 1LubimyCzytać14
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Bogdan Dziobkowski
Źródło: http://www.rp.pl/storyimage/RP/20110717/OPINION/307179901/AR/0/AR-307179901.jpg&MaxW=980&imageversion=MainTopic1
5
7,1/10
Pisze książki: filozofia, etyka, nauki społeczne (psychologia, socjologia, itd.)
Doktor filozofii, adiunkt w Instytucie Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego, zastępca redaktora naczelnego „Przeglądu Filozoficznego".
7,1/10średnia ocena książek autora
18 przeczytało książki autora
151 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Filozofia prawa. Normy i fakty
Jacek Hołówka, Bogdan Dziobkowski
0,0 z ocen
20 czytelników 0 opinii
2020
Filozofia religii. Kontrowersje
Jacek Hołówka, Bogdan Dziobkowski
8,3 z 7 ocen
79 czytelników 1 opinia
2019
Marksizm : nadzieje i rozczarowania
Jacek Hołówka, Bogdan Dziobkowski
6,0 z 1 ocen
33 czytelników 0 opinii
2018
Panorama współczesnej filozofii
Jacek Hołówka, Bogdan Dziobkowski
7,0 z 5 ocen
44 czytelników 1 opinia
2016
Najnowsze opinie o książkach autora
Panorama współczesnej filozofii Jacek Hołówka
7,0
Zdaję sobie sprawę, że książka nie znajdzie licznego grona fanów wśród adolescentów (chociaż wykluczyć do końca tego nie mogę, tym bardziej jeżeli ktoś długo, szczególnie wieczorowo, rośnie),a i w innych przedziałach wiekowych może być z tym różnie, ale twierdzę jednak, że wiele osób z jej treści jest w stanie wyłowić coś, co może je zainteresować.
Wiem, filozofia ( szczególnie jej współczesno-analityczne wersje) nie ma zbyt wysokich notowań - nawet w gremiach kulturowo usposobionych - ale "Panorama" jest naprawdę sensownie pomyślaną książką i jeżeli nie wszystkie tematy mogą wywołać u czytającego ekscytację, to niektóre z nich mają ewidentny walor poznawczy, a treść paru może być co najmniej początkiem sporego przewrotu w postrzeganiu zawiłości świata i jego okolic.
Opis książki podaje trochę informacji o jej treści, ale główny jej walor to przedstawianie przeciwstawnych stanowisk w omawianych dziedzinach filozofii, które odzwierciedlają aktualny stan wiedzy, czyli tak naprawdę w obrębie tych stanowisk toczą się wielkie filozoficzne dysputy doby współczesnej. A pól tych profesjonalnie przeprowadzanych polemik jest sporo. Są oczywiście takie, które osobom słabo (takim jak piszący tę opinię) oswojonym z filozofią mogą wydać się nieciekawe, ale jest kilka, które średnio usposobiony poznawczo czytelnik może przeczytać na pełnym luzie.
O tych ostatnich kilka zdań.
Na pewno najciekawsze ( tak było w moim przypadku) są dyskusje dotyczące etyki, filozofii nauki, filozofii polityki, czy filozofii społecznej, a wśród nich naprawdę ekscytujący jest dział poświęcony filozofii nauki. Wiem, ekscytacja i nauka to prawie oksymoron, ale ja, po lekturze trzy dni nie spałem!
Dyskusje toczą ze sobą osoby reprezentujące odmienne stanowiska. Pierwszy z nich (Adam Grobler) stoi na stanowisku realizmu i twierdzi, że nauka bada świat, "odkrywa jego umeblowanie", ale wszystkie jej prawdy należy brać z przymrużeniem oka, bo są one w przybliżeniu prawdziwe, chociaż jeżeli wszystko się jakoś kręci, znak to, że możemy ostrożnie próbować jechać dalej.
Jego oponent - Wojciech Sady - reprezentuje stanowisko instrumentalizmu, które współczesną naukę kojarzy z "kolejnymi gadżetami dostarczanymi przez naukowo-technologiczny system".
Jeden z podstawowych zarzutów wobec nauki brzmi: większość teorii naukowych opisuje świat idealny, stworzony na potrzeby eksperymentu, podczas, gdy złożoność świata to zupełnie inna jakość. Przywołuje tutaj słynny eksperyment Galileusza, który na potrzeby badania stworzył w laboratorium idealnie gładką powierzchnię po której toczyła się metalowa kulka, a taka powierzchni w rzeczywistym świecie nigdzie nie istnieje.
Wątków w tym tekście jest sporo i każdy dla laika co najmniej kontrowersyjny.
Na przykład współczesna nauka twierdzi, że w słynnym sporze Galileusza z Kościołem to ten ostatni miał rację, a wszyscy wiedzą ile Kościół zebrał jobów za Galileusza.
Jest też o niekończącym się sporze między nauką o prawdami wywiedzionymi ze świata religii.
Oto fragment dotyczący tej kwestii i zamykający ten arcyciekawy esej:
„Wielu znanych mi fizyków uważa dogmat transsubstancjacji za prawdziwy. Czynią to, co trzeba podkreślić, po godzinach pracy, a zapytani chętnie przyznają, że fizyka nie ma z tego typu dogmatami nic wspólnego. Niemniej jeśli przeistoczenie chleba i wina w ciało i krew Chrystusa naprawdę zachodzi, to oznacza to, że Wielka Prawda o świecie jest zupełnie inna niż opowieści, jakie oferują nam nauki.(…) Rozmawiałem też przed laty z fizykiem z innego kręgu kulturowego, który – po godzinach pracy – był buddystą jogaczary, a zatem uważał , że świat jest czymś w rodzaju snu, tyle że nie indywidualnego ale śnionego jednocześnie przez wszystkie istoty czujące (bogów, tytanów, ludzi, zwierzęta, głodne duchy i mieszkańców piekieł). Skoro jest to sen wspólny, to żadna istota czująca z o osobna nie wie, co i w jaki sposób się w tym dzieje -z tej perspektywy nauka się ślizga się po powierzchni – a narzędzia jakich dostarcza, utrwalają te sposoby życia, które skazują nas n wędrówkę w kręgu kolejnych narodzin i śmierci. Nie zamierzam twierdzić, że chrześcijanie ( wszyscy bądź członkowie pewnego szczególnego wyznania) lub buddyści jogaczary nauczają Prawdy – ale nie potrafię tego wykluczyć. A jeśli takie możliwości weźmiemy pod uwagę, to uznanie wiedzy naukowej za zbiór użytecznych w ramach pewnych sposobów życia nabierze innego sensu.”
Filozofia religii. Kontrowersje Jacek Hołówka
8,3
Czy w filozofii pozostał, w dobie potężnych nauk szczegółowych, jakiś twórczy kapitał do rozwoju na przyszłość? Czy warto filozofować, a jeśli tak to na jakie tematy?
Redaktorzy Przeglądu Filozoficznego, Jacek Hołówka i Bogdan Dziobkowski postanowili zebrać przekonania przedstawicieli polskiego środowiska filozofów w kilka grup tematycznych i wydać je pod postacią trzech, jak na razie, woluminów (o filozofii współczesnej, o marksizmie i o religii). Ten ostatni tom zatytułowany "Filozofia religii. Kontrowersje" jest solidnym dziełem, któremu poświęciłem ostatnio sporo czasu. Wyszła lektura wymagająca, ale i znakomita, jako źródło polemiki z różnymi przekonaniami autorów. Oni tym tematom poświęcają wszystkie siły intelektualne (przynajmniej te zawodowe),a ja mam szansę się czegoś nauczyć czy ocenić ich przemyślenia z punktu widzenia własnych lektur. Niesamowita frajda!
Chciałbym się typowo skupić na moich ogólnych odczuciach z lektury, a dodatkowo postanowiłem szczegółowiej omówić tekst jednego uczestnika debaty w temacie dualizmu. Tym ostatnim przemyśleniom poświęciłem trochę osobną 'podopinię' - może detaliczną, ale dla mnie ważną, bo pokazującą pewien problem, jaki mam z filozofią.(*)
Już sama formuła pracy wydaje mi się znakomitym pomysłem. Podzielona jest ona na 13 grup tematycznych, w ramach których wypowiedziały się każdorazowo dwie osoby. Dodatkowo zamieszczono opinie każdego uczestnika pary sformułowane po zapoznaniu się ze stanowiskiem drugiej strony. Taki zabieg zbudował ożywczą i wciągającą polemikę szczególnie, że doboru par dokonano tak, by prawdopodobne było 'iskrzenie' w poglądach. Zamieszczone dodatkowe kilkuzdaniowe podsumowania każdego uczestnika i indeksy (nazwisk i rzeczowy) pozwalają zaliczyć książkę do prac, po które warto sięgać w konkretnych poszukiwaniach intelektualnych bez potrzeby czytania całości. Zapewne stanie się ta książka podręcznikiem akademickim, ale chciałbym namówić czytelników do sięgnięcia po "Filozofię religii" niezależnie od formalnych obowiązków. To kopalnia wiedzy, sztuki argumentacji, bardzo precyzyjnego języka (i niestety przeciwieństwa każdego z tych atutów),a jednocześnie kolejne źródło budujące moje przekonania o niepokojących kierunkach, w których zmierza czasem filozofowanie.
Najpierw formalnie. Aby zdać relację z tematyki warto podać hasła każdego rozdziału: pojęcie Boga, dowody na istnienie Boga, doświadczenie religijne, przekonania religijne, problem zła, cuda, modlitwa, dusza, zbawienie, bluźnierstwo, religia a etyka, religia a nauka, obowiązki wobec Boga i ludzi. Na kartach przewijają się znani medialnie filozofowie (J. Hartman, J. Hołówka, Z. Mikołejko, S. Obirek, M. Środa, T. Terlikowski, J. Woleński) oraz wielu mniej znanych publicznie profesorów uczelnianych (często księży). Wyszła z tego mieszanka wybuchowa, taka erystycznie kontrolowana.
Okazuje się, że filozofowie (szczególnie ci obdarzeni głęboką wiarą w pewien jasny system wartości, szczególnie religijny) nie są w stanie uniknąć manipulacji i budowania analogii tam, gdzie to jest nieuprawnione. Przykładowo prof. Tkaczyk wyśmiewa przekonanie, że ateista może twierdzić, co wie Bóg i odrzucać, że Bóg nie wie, co myśli ateista. Następnie poprzez porównanie tego przekonania ze składaniem prędkości (sic!) - na zasadzie - 'patrzcie, jakie brednie deklarują ateiści, bo przecież w fizyce takie postawy są już wyśmiane dawno temu', pyta retorycznie (str. 70):
"(...) czy jest możliwe, żeby prędkość promienia świetlnego i prędkość źródła światła nie dodawały się do siebie?"
Czy przypadkiem prof. Tkaczyk (kierownik katedry logiki na KUL) nie obnaża swoje ignorancji takimi analogiami? Sama polemika z przekonaniami ludzi to normalny stan, ale umieszczanie w dyskurs prawa kinematyki szczególnej teorii względności, które miałoby ośmieszyć ateistów, ośmiesza go samego. Takich 'wygibasów' językowych i szantażu słownego na czytelnikach jest więcej. Stąd warto uważnie (co nie jest łatwe) zapoznać się z esejem prof. Woleńskiego, który wszystko co się da (ale nie więcej) ujmuje w ramy formalności logicznej, a całą resztę traktuje jako możliwości, przypuszczenia, uroszczenia czy niemal nieprawdy. Ważna jest jednorodność języka, której sporo filozofów nie pilnuje z różnych powodów (patrz szczególnie str. 123).
Część tez stawianych przez filozofów niestety nie trzyma się poziomu czysto analitycznego potraktowania tematu. Mniej lub bardziej świadomie zdradzają tym swoje światopoglądowe preferencje, co nie jest złe, ale jest poważnym nadużyciem, gdy wstępnie zakłada się stosowanie metody obiektywnego rozpracowywania zagadnień. Z całości lektury widać, że tematy bardziej społeczne (doświadczenia religijne, moralność a wiara) stanowią raczej wybór konkretnej drogi argumentacji, a nie prześledzenia obiektywnie zjawiska. Po prostu trochę szwankowała u niektórych filozofów uczciwość intelektualna. Z nimi warto polemizować.
Język filozofii jest dla mnie chyba czymś nieodgadnionym. Jedno to poruszanie się w zestawie pojęć, które dostępne są gronu specjalistów, drugie to mieszanie systemów i ukrywanie prawdy o naturze własnych nieuprawnionych przeskoków od możliwości do pewności. Takich 'kwiatków' jest tym więcej, im bardziej w określoną wiarę zaangażowany jest dyskutant. W przypadku debat o religii jest to szczególnie dokuczliwe. Profesor Hołówka bardzo celnie przytacza wypowiedź innego filozofa (str. 65):
"(...) język religii jest językiem wielopiętrowej ekspresji, a nie opisu. Jest to język odczuć i niesprecyzowanych nadziei dotyczących naszego życia."
Jeśli miałbym każdą wypowiedź potraktować, jako całość, to na uwagę za spójność formy zasługuje prof. Woleński. Prof. Hartman ciekawie nie posiłkował się przekonaniami innych (co się chwali, bo hermetyzacja jest często przesadną manierą filozofów, by zawiłości opierać na frazach w stylu : 'coś jest typu kantowskiego', albo 'podążając za wykładnią Dworkina', itp.) i jasno wyłożył swoje argumenty. Profesor Chrudzimski klarownie i bez wielkich słów oddał sporo wartościowych przemyśleń o cudach. Zapanował nad własnym językiem pozbawiając go przesadnych dywagacji. Również szczerość prof. Rosińskiej zasługuje na wspomnienie. Ma świadomość stosowania języka bardziej potocznego i skorelowanego z własnymi emocjami wynikającymi z uznawanej siły modlitwy (str. 352). Z kolei prof. Mikołejko popisał się bardzo literacką argumentacją przeciw uznawaniu wagi bluźnierstwa, taką popartą sporą dawką przytoczonych ciekawych źródeł (na przykład str. 462). Duet dyskutantów o zbawieniu (profesorowie Homa i Kubicki) pokazali wspaniały egzystencjalny namysł nad życiem. Esej profesor Środy okazał się świetnym przykładem akademickiego przedyskutowania problemu, w tym przypadku relacji religii i etyki. W szczególności bardzo trafnie filozofka opisała napięcia między normami w sferze prywatnej i publicznej (str. 502). Sporo z obaw części polskiego społeczeństwa zrozumiałem po eseju doktora Terlikowskiego. Jest on reprezentantem autentycznego (co nie znaczy, że mi w całości bliskiego) lęku o zbliżającej się dominacji islamu. Nie zgadzam się z jego wnioskami o potrzebie pełnego i ujednoliconego oddania się ideom katolickich norm i dogmatów, a szczególnie by następnie bronić takich religijnych wartości za wszelka niemal cenę (str. 481). Jednak i taki głos w debacie musi wybrzmieć.
"Filozofia religii. Kontrowersje" to potężna dawka tematów, które w całym naszym życiu się pojawiają okresowo. Nikt ostatecznie nie uniknie pytań religijnych, które każdy sobie stawia w związku z obserwowanymi zjawiskami zła czy przemijaniem materii organicznej. Chyba warto opuszczać sfery komfortu i spojrzeć na istnienie oczami filozofów, którzy tradycję rozkładania na czynniki ważnych problemów uprawiają od kilku tysięcy lat.
Gorąco zachęcam by czytać - kawałkami, by wracać, odrzucać argumenty, zmieniać zdanie, spierać się z filozofami.
====================================
(*) Polemika z profesorem Łukasiewiczem i rozdziałem o duszy.
Dość solidnym niespełnieniem podczas lektury "Filozofii religii" był rozdział DUSZA, gdzie dr Adriana Schetz i prof. Dariusz Łukasiewicz podjęli się próby analizy problemu duszy w kontekście klasycznymi i nauk współczesnych, które temat traktują, jako pytanie o dualizm ciało-umysł. Mój zarzut do redaktorów wynika z faktu, że chyba niezbyt szczęśliwie dobrali parę filozofów. Pani doktor bardzo subtelnie i bez odniesienia do stanu nauki przedstawiła pojęcia duszy według Arystotelesa i Tomasza, zaś profesor dokonał bardzo wybiórczego i pokrętnego reanimowania dualizmu Kartezjusza poprzez dołączenie do niego pewnej idei emergencji i bronienie sensowności takiego liftingu.
Wydaje mi się, że sylogizm filozofii jest z definicji rozmyty, bo budowany na słowach, które nie są jednoznaczne (ich semantyka wyklucza możliwość nazwania takiego swoistego rachunku predykatów językiem prowadzącym do dowiedzenia czegokolwiek). Stąd, co najmniej niepotrzebne jest rozpoczynanie własnych przemyśleń o duszy od tez wiązanych z dedukcją. Co prawda prof. Łukasiewicz zabezpiecza się we wstępie przed nazywaniem swego wywodu dedukcyjnym, ale już na następnej stronie (str. 374) stara się nas przekonać do według mnie nietrafionego konstruktu, tzw. 'kartezjańskiego modalnego argumentu dedukacyjnego'. Przeprowadzone w jego ramach rozumowanie można by przebudować do odwróconej kolejności sentencji, co w ramach logiki autora powinno skłaniać do fizykalizmu (czyli czegoś odwrotnego do zakładanego i, co najistotniejsze, stanowiącego główną tezą tekstu). Ostatecznie według mnie taka operacja nie miałaby i tak znaczenia, bo ten wywód jest po prostu konkluzywnie pusty (w obie strony).
Poza matematyką nie można mówić o dowodzie w sensie ścisłym, a jeśli ktoś to robi, to jest to nieuprawnione nadużycie. Sama matematyka ma ze swoimi fundamentami problem od czasów Kurta Gödla (chodzi o systemy formalne wystarczająco pojemne, by pomieścić arytmetykę, które jednak mogą być albo niesprzeczne, albo zupełne - ale niestety nie mają obu właściwości jednocześnie).
To, co nauka mozolnie bada przy użyciu zaawansowanych narzędzi poszukując neuronalnych korelat świadomości, prof. Łukasiewicz ukrył pod pojęciem 'superweniencji' i poddał analizie językiem filozofii. Przy okazji trochę zbagatelizował dydaktyczną potrzebę przybliżenia czytelnikom znaczenia tego zwrotu, jak i sposobu rozumienia innych istotnych pojęć (np. materializmu). Taka, być może nieświadoma, hermetyzacja tekstu nie jest tylko bolączką filozofów, ale mam wrażenie, że w tej grupie jest dość barokowa.
Ostatecznie prof. Łukasiewicz sprytnie w słowach typu: 'meta', 'jest możliwe', 'można pomyśleć' eskaluje język domysłów, który jakoby rozszerza perspektywę, chociażby fizyki cząstek elementarnych, w kierunku nowego poznania. Według mnie to dość niebezpieczna, pokrętna i wydumana technika. Przecież z analiz filozofa wynika wniosek - 'jestem semikartezjańskim dualistą' (dualistą łączącym kartezjanizm z emergencją) i w konsekwencji 'pokazuję, że jest możliwe istnienie czegoś, co nie jest fizykalne'. A to jednak nie buduje nowej jakości naukowej. Gdyby prof. Łukasiewicz wykazał, że istnieje coś nie-fizycznego i podał ilościowe właściwości tego czegoś (np. piątej siły fundamentalnej),to dostałby Nobla.
W uprawianiu filozofii brakuje mi czasem wstrzemięźliwości procesu argumentacji podczas żonglowania pojęciami osiowymi dla tej nauki, czyli takimi jak 'byt', 'ontyczność', 'istnienie', 'prawda'. Wobec prezentowanych fundamentalnych przekonań, które operują często na tego typu pojęciach, zachowuję dystans wynikający ze zderzenia ich z posiadanymi przemyśleniami natury fizyczno-matematycznej. Przypominam sobie wtedy klasyczne zagadnienie trzech ciał - mamy pustkę matematyczną (nawet bez pola kwantowego próżni) i trzy punkty materialne obdarzone skończonymi masami. Zgodnie z prawem odwrotności kwadratów sił między nimi, nie istnieje pełne analityczne rozwiązanie toru, który zakreśli w przyszłości każdy punkt. Widać stąd, że już taki w kilku elementach nierealistyczny i ubogi we właściwości układ 3-elementowy pozostawia nas ontologicznie z niewiadomą. Nie poznamy pełnej informacji o ewolucji układu i tyle. W rzeczywistości fizykalnej jednak taki prosty układ nie istnieje. A nawet w jej ramach jest de facto jeszcze gorzej. Poznanie dynamicznych własności (prędkości i położenia) jednej cząstki staje się nieosiągalne w pełni! Zasada nieoznaczoności Heisenberga traktowana jest, jako ontologiczny fakt niemający nic wspólnego z ograniczeniami epistemicznymi czy skończonością dokładności pomiaru (w szczególności z ludzką interwencja w pomiar). Chciałbym, by filozofowie budując gmach przekonań, brali pod uwagę nauki szczegółowe, by nie popadać z nimi w sprzeczność, ale raczej by czerpać z ich ustaleń, traktując je, jako źródło faktów czy czystą inspirację.