Islam. Jedenasta plaga Hege Storhaug 7,6
ocenił(a) na 65 lata temu Właściwie poważną recenzją tej książki powinien być solidny esej, może nawet inna książka? Storhaug pisze o zjawiskach takiej wagi, że pewnie w przyszłości będą wymieniane jednym tchem obok obwołania Odoakra królem, upadku Konstantynopola, Rewolucji 1789 i 1917 (oczywiście implantacja islamu w Europie to proces, więc pewnie wymienione zdarzenia będą zestawiane z np. powołaniem pierwszego kalifatu - zabawmy się w proroków: we Francji, w Niemczech, w Brytanii?).
Na taki poważny tekst mnie nie stać, więc krótko: "Islam. Jedenasta plaga" jest napisany dość chaotycznie, chwilami nudzi szczegółowymi wyliczankami i cytatami z dość trzeciorzędnych (dla nas) skandynawskich osobistości, męczy emocjonalnym stylem. Pisze jednak odważnie o sprawie, która może przesądzić o przyszłości naszego kontynentu i świata. Storhaug bije na alarm i (niestety) opiera się na solidnych, obficie przytaczanych faktach. Albo część Europy zrobi coś bardzo niepopularnego, radykalnego, okrutnego, albo będzie muzułmańska.
Z taką diagnozą trudno się nie zgodzić - rzeczywiście witaminy wyrównywania szans, integracyjne masaże i manipulacje immunologiczne już nic nie dają, nikt jednak nie ma odwagi na chirurgię, bo jest krwawa i nieodwracalna. Trzymając się tej medycznej metafory muszę jednak subiektywnie zakwestionować diagnozę autorki: dla Storhaug, norweskiej ateistki zafascynowanej liberalizmem, oświeceniowymi hasłami itd. lekarstwem, albo raczej pożądanym stanem jest Europa letnia, obojętna religijnie, gdzie wiara jest nieco wstydliwą a przynajmniej dyskretnie załatwianą sprawą, zaś wartością samą w sobie jest gruby sceptycyzm i szydzenie ze wszystkiego (oczywiście oprócz oświeceniowych kanonów). Obawiam się, że ten postulowany błogostan jest właśnie przyczyną (jedną z przyczyn) choroby. Islam mógł i nadal może tak bujnie rozwijać się w Europie dlatego, że trafił na wyznaniową próżnię - pustawe kościoły z pastorami (niestety także i księżmi) przepraszającymi, że żyją i eksperymentującymi z dogmatami swej wiary. Człowiek pomimo tego, co się wydaje Autorce, potrzebuje absolutu. Jak nie będzie nim Bóg, to będą nim ekologia, prawa człowieka (jakkolwiek rozumiane),cokolwiek. Trudno się dziwić, że przybysze z daleka wybierają Koran zamiast "Charlie Hebdo" i nim bardziej blady lub wulgarny jest ten europejski indyferentyzm, tym bardziej żarliwy lub brutalny będzie europejski islam. Jeśli człowiek nie szanuje siebie, to nie szanują go inni - jeśli Europa nie szanuje swojej historii, chrześcijańskiej religii, kultury, to z tym większą pogardą traktują ją muzułmanie.
Upraszczając - Europa albo będzie wierzyć w Boga, albo w Allaha. Hege Storhaug proponuje alternatywę: letarg. Słodki i ciepły, ale jednak letarg. Nie chcę wypowiadać się tutaj czy to dobre czy złe, po prostu nie da się tak beztrosko śnić.