Najnowsze artykuły
- ArtykułyZa każdą wielką fortuną kryje się jeszcze większa zbrodnia. Pierre Lemaitre, „Wielki świat”BarbaraDorosz1
- ArtykułyStworzyć rzeczywistość. „Półbrat” Larsa Saaybe ChristensenaBartek Czartoryski2
- ArtykułyNagroda im. Ryszarda Kapuścińskiego: poznaliśmy 10 nominowanych tytułówAnna Sierant13
- ArtykułyWielkanocny Kiermasz Książkowy Ebookpoint – moc świątecznych promocji i zajączkowy konkursLubimyCzytać13
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Marcin Owsiński
5
9,3/10
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
9,3/10średnia ocena książek autora
11 przeczytało książki autora
18 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Lagrowi ludzie Śledztwo i pierwszy proces stutthofski (1945–1946). Opowieść o przemianie
Marcin Owsiński
9,5 z 4 ocen
10 czytelników 1 opinia
2022
Dwie godziny w listopadzie...Wizyta Heinricha Himmlera w obozie Stutthof 23 listopada 1941 roku: geneza, przebieg, konsekwencje
Marcin Owsiński
9,0 z 1 ocen
1 czytelnik 0 opinii
2020
Historia ludzi. Historia dla ludzi. Krytyczny wymiar edukacji historycznej
8,8 z 5 ocen
16 czytelników 1 opinia
2014
Najnowsze opinie o książkach autora
Historia ludzi. Historia dla ludzi. Krytyczny wymiar edukacji historycznej Marceli Tureczek
8,8
Według Rolanda Meighan'a szkoła jest w pewien sposób "miejscem nawiedzonym", w którym uczniowie oraz nauczyciele obcują z "duchami" - przodków, autorów książek itd. W przypadku edukacji historycznej wpływ owych "duchów" jest największy i najbardziej odczuwalny. Uczniowie korzystając z podręczników, przerabiają materiał według określonych tematów, a te z kolei wybierane są (oprócz "kanonu") spośród zainteresowań autorów. I wtedy często mamy do czynienia z subiektywnym oglądem historii.
We wstępie autorki zastanawiają się "jakiej historii nam trzeba". Jak jej uczyć, by nie produkować uprzedzeń, nie dyskryminować? Czy ważny jest światopogląd samych nauczycieli historii?
Gdyby zapytać uczniów, o czym jest historia, której się uczą na szkolnych zajęciach, musielibyśmy się przygotować na odpowiedź, że nadal (...) jest to historia konfliktów, wojen i bitew, wielkiej polityki z domieszką kultury, mitologii i legend (...). Szkolna narracja historyczna budowana jest wokół idei wyścigu zbrojeń i wojen, których głównymi bohaterami, uczestnikami oraz ofiarami są... mężczyźni. (s.13)
Autorki pytają, czemu historia nie może być opisywana z perspektywy codzienności, pokoju, z punktu widzenia zwykłych ludzi. Niestety nawet w demokratycznych państwach "obiektywna" wiedza historyczna ma ideologiczne podłoże i jest narzędziem sprawowania władzy.
Edukacja historyczna jest jednym z fundamentów kształtowania nowoczesnego, demokratycznego i pacyfistycznie nastawionego społeczeństwa. (s.16)
Autorki pytają o miejsce i rolę edukacji historii we współczesnej szkole, do dyskusji zaprosiły ludzi nauki, zajmujących się w teorii i praktyce edukacją historyczną. Książka została podzielona na osiem części. Tematyka obejmuje rolę historii w budowaniu tożsamości, przygotowanie nauczycieli, podręczniki czy pozaszkolne formy edukacji. To nie wszystkie zagadnienia omawiane w tej publikacji.
Z ogromnym zainteresowaniem przeczytałam rozdział napisany przez Jana Hartmana pt. "Jak uczyć historii pod naporem reakcji?", w którym tłumaczy, czemu na lekcjach historii nie opowiada się o winach i błędach własnego narodu, lecz o zwycięstwach i walecznych przodkach. Mitologizowanie bohaterów to chleb powszedni na lekcjach historii. J. Hartman pisze:
Patriotą jest człowiek z empatią i krytycyzmem myślący o historii swojego kraju i kochający go, mimo wszystkich tych strasznych rzeczy, których dopuścili się jego przodkowie (...). (s.109)
Godny uwagi jest także rozdział "Historia u źródeł interpretacji i analizy literatury i sztuki", a także ten traktujący o tym, czego historia nie naucza. Autorzy pokusili się nawet o ocenę podręczników szkolnych (do nauczania historii) z drugiej połowy ubiegłego wieku i wpływie ideologii na treść przekazu.
Praca zbiorowa pod redakcją Iwony Chmury-Rutkowskiej, Edyty Głowackiej-Sobiech oraz Izabeli Skórzyńskiej zawiera ogrom refleksji dotyczących problemów w nauczaniu historii we współczesnej Polsce. Edukacja historyczna jest swego rodzaju trzonem świadomości narodowej. To, jak - przykładowo - spoglądamy na konflikty dotyczące naszych sąsiadów w Europie, w dużej mierze zależy od tego, jaką mamy o nich wiedzę historyczną. Z wielu artykułów zawartych w tej książce przebija bardzo wyraźna wskazówka, kierowana w szczególności do pedagogów: nie można nauczać historii "w zawieszeniu", bez kontekstu (kulturowego, społecznego itd.). To właśnie ów kontekst często pomaga w zrozumieniu różnych kwestii.
"Historia ludzi. Historia dla ludzi. Krytyczny wymiar edukacji historycznej" to lektura naukowa, w której dominuje język takiego właśnie dyskursu. Jednak osobom zafascynowanym tematyką związaną z edukacją historyczną z pewnością nie przysporzy problemów. To typ publikacji niezbędnej w moim odczuciu podczas studiów na kierunkach historycznych. Gdyby nie to, że już jest po studiach, poleciłabym tę książkę mężowi przyjaciółki - historykowi właśnie.
Drobna uwaga w stronę Oficyny Wydawniczej "Impuls": warto zwrócić uwagę na sposób klejenia tak grubych książek - marginesy wewnętrzne mogłyby być większe, ułatwiłoby to czytanie szczególnie od połowy książki (trzeba pomagać sobie obiema rękami, co mnie osobiście wyprowadzało z równowagi). To jednak tylko kwestia techniczna, pod względem merytorycznym nie mam publikacji nic do zarzucenia.
Lagrowi ludzie Śledztwo i pierwszy proces stutthofski (1945–1946). Opowieść o przemianie Marcin Owsiński
9,5
Obóz niemiecki w Sztutowie na Pomorzu. Stutthof. Najpierw zwany obozem specjalnym, obozem pracy, później (od 1942 roku) obozem koncentracyjnym, co już nie pozostawiało żadnych złudzeń co do jego przeznaczenia. Miejsce pobytu, często ostatnie, 110 tysięcy mężczyzn, kobiet i dzieci. To tylko jeden z podobnych obozów, i aż jedno ze wspomnień, które jego ofiarom nie pozwala na spokojny sen. Zarazem też przerażająca konkluzja, że to przecież ludzie zbudowali go, skazali na pobyt w nim i pobyt ten uczynili strasznym dla swoich bliźnich. O tym nie wolno nam zapomnieć, o co zatroszczył się Marcin Owsiński, postanawiając uporządkować, przeanalizować i zrobić użytek z rozproszonego do tej pory olbrzymiego materiału w postaci dokumentów, zdjęć i wspomnień.
Przy tym pojawiło się, jak to zwykle bywa, wiele pytań. Jak to się stało, że zwykli, spokojni mieszkańcy Pomorza, sąsiedzi i znajomi, mogli zmienić się nagle w dzikie bestie, łaknące cudzej krwi i poniżenia? Czy to wojna budzi w człowieku najgorsze instynkty, czy gdyby nie ona, nie odkryłby on ich w sobie być może nigdy? Jak wyglądała obozowa codzienność widzimy we wspomnieniach. Czy te spisane po 20 latach są równie wiarygodne, jak tuż po wyzwoleniu? Poznajemy sylwetki polskich funkcyjnych – kapo, niemieckich nadzorczyń – kobiet! oraz jednego z esesmanów. Czytamy relacje z ich przedwojennego życia i z obozowego terroru. Nie koniec na tym. Później nastąpiły stopniowe aresztowania, uwięzienie, proces i na końcu publiczne wykonanie wyroku przez powieszenie, z czego drastyczne fotografie umieszczono na końcu książki.
Narracja została pogrupowana tematycznie, każdą kwestię najpierw omówiono całościowo, by później przyjrzeć się jej bliżej poprzez analizę materiałów źródłowych. Otrzymujemy zatem bardzo obszerną i rzetelną monografię, ujmującą całą rzecz od strony prawdy historycznej, subiektywnej pamięci i pogłębionej analizy socjologiczno-psychologicznej, tak ważnej dla zrozumienia przez nas mechanizmów i konsekwencji określonych działań oraz naświetlenia pułapek, jakie zastawia na ludzi los, determinując ich wybory i wydobywając z nich cechy, o które nikt ich nawet nie podejrzewał. „W tej narracji nie ma niestety żadnych aspektów pozytywnych, a banalność zła potrafi przerazić.”
Świadectwa okrucieństw niemieckich nadzorczyń czyta się z trudem, ale z prawdziwym przerażeniem i niedowierzaniem patrzymy na zachowanie funkcyjnych Polaków, również przecież więźniów. „Szopiński codziennie, począwszy od rana, urządzał sobie zabawy i treningi nad bezbronnymi ludźmi. Chodził z tym samym bykowcem od jednego do drugiego i bił bez litości. Wachmani, którzy mu towarzyszyli, uśmiechali się do niego, widocznie tacy ludzie jak Szopiński byli im potrzebni.” No pewnie, że byli, i bardzo chętnie się nimi wysługiwano. Czy to nadgorliwość, chęć wykazania się, strach, czy może pewne skrzywienie osobowości, które wcześniej obecne tylko w życiu rodzinnym, teraz znalazło wreszcie podatny grunt, by w całej okazałości się ujawnić? Każdy z kilku przypadków jest analizowany oddzielnie i konfrontowany z wiedzą o dotychczasowym życiu człowieka, a także z jego wizerunkiem, jaki pozostał w pamięci więźniów. Jedni kierowali się pragmatyzmem, chcąc uzyskać jak najlepszą pozycję i określone korzyści, inni po prostu spuścili ze smyczy demony, dotychczas skrzętnie poskramiane, jeszcze kolejni nie wytrzymali presji psychicznej… To niezwykle ciekawy fragment książki, który każe poważnie zastanowić się nad kondycją człowieka, jego zachowaniem w sytuacjach ekstremalnych, w poczuciu pełnej bezkarności. Jeszcze jedno niepokoi – niektórzy z nich byli bardzo młodymi, dwudziestokilkuletnimi ludźmi. Znamienne są słowa jednego z więźniów: „Gdy bił mnie SS-man Wachman, bolało mniej, bo tylko skóra, ale gdy bił Polak, taki sam niewolnik, to bolało i serce, boć to przecie swój.”
Jak więc zachowali się ci oprawcy stając twarzą w twarz ze swoimi byłymi ofiarami? To musi ciekawić, a jednocześnie zdumiewa. Zero poczucia winy, wyrzutów sumienia, kamienne twarze, ucieczka od wspomnień, które chcieliby strzepnąć niczym pył z rękawa. Było, minęło, pozostaje zapomnieć i iść dalej.
Proces stutthofski możemy śledzić dzień po dniu. W jego trakcie osądzono i skazano pomniejszych Niemców i Polaków znęcających się brutalnie nad więźniami obozu. Ich przełożeni, ci z samej góry, pomysłodawcy i organizatorzy zbrodniczego procederu, zasiedli na długiej ławie oskarżonych w Norymberdze. Wielu nie udało się schwytać, uciekli i zatarli za sobą ślady. Za niektórymi z nich podążała legenda, że żyją gdzieś w Ameryce Południowej czy Afryce pod zmienionymi nazwiskami. Szukano ich jeszcze lata, czasami, jak Eichmanna, znajdowano. Zadbano też, by pamięć o zbrodniach II wojny światowej nie zatarła się, stworzono Żydowskie Centrum Dokumentacji w Wiedniu. A jednak fakt, że ludzie mogą mieć w sobie takie pokłady okrucieństwa, później zaś tak niewiele potrzeba, by zapomnieli, odhaczyli przeszłość grubą linią i mienili się dobrymi ludźmi i obywatelami – to pozostanie zapewne nie dającą się do końca przeniknąć tajemnicą ludzkiej osobowości.
Książkę przeczytałam dzięki portalowi: https://sztukater.pl/