Ałbena Grabowska: „Pierwsze kobiety pionierki pracowały bezimiennie”

BarbaraDorosz BarbaraDorosz
22.11.2022

O zapomnianych przez historię pionierkach medycyny oraz o niezwykłej historii działalności Szpitala Ujazdowskiego i jego pracowników rozmawiamy z autorką przy okazji premiery powieści „Doktor Zosia”.

Ałbena Grabowska: „Pierwsze kobiety pionierki pracowały bezimiennie” Materiały wydawnictwa

[Opis – Wydawnictwo MarginesyKiedy doktor Zofia Nibużanka dostaje propozycję pracy w Szpitalu Ujazdowskim w Warszawie, nie waha się ani chwili. W wojskowej placówce medycznej z otwartością wita się lekarki i traktuje je na równi z mężczyznami. Dla Zofii jest to szansa, żeby doskonalić wiedzę i umiejętności na wielu prężnie się rozwijających oddziałach medycznych i w nowoczesnych pracowniach. Poznaje tajniki radiologii, neurologii, hematologii i innych specjalizacji, które w przyszłości pomogą jej stać się doskonałą pediatrą, chociaż w skrytości ducha marzy o chirurgii.

Pracę u boku najwybitniejszych specjalistów tamtych czasów przerywa wybuch wojny. Rzeczpospolita Ujazdowska – tak medycy nazywają swój szpital – funkcjonuje na bazie konwencji haskiej, ale jej regulacje są bezwzględnie łamane przez okupanta, a personel, zwłaszcza lekarze i pielęgniarki zaangażowani w konspirację, doświadcza wyjątkowego okrucieństwa wojny. Kadra oficerska zostaje wywieziona na Wschód i przepada bez wieści. Dopiero po latach świat usłyszy o Katyniu. Część lekarzy ginie w bombardowaniach, inni są wywożeni do obozów koncentracyjnych, zamykani w getcie albo torturowani w katowniach gestapo. Ocalali, a wśród nich doktor Zosia, starają się ratować pacjentów w warunkach urągających ludzkiej godności. Młodej lekarce jest tym trudniej, że jej mąż włącza się działania konspiracyjne oraz co chwilę docierają do niej złe wieści o losie najbliższych. Najgorsze przyjdzie jednak dopiero wraz z wybuchem powstania warszawskiego.

W powieści ożywa przedwojenna Warszawa – losy fikcyjnych bohaterów przeplatają się z prawdziwymi wydarzeniami, w których uczestniczyli wybitni artyści, politycy i naukowcy dwudziestolecia międzywojennego. W powieści, wzorem poprzednich części cyklu, zostały przedstawione sylwetki autentycznych gigantów medycyny, takich jak Zygmunt Freud, Alois Alzheimer czy Kazimierz Funk.

Barbara Dorosz: „Doktor Zosia” wieńczy cykl „Uczniowie Hippokratesa”. W jednym z wywiadów powiedziała pani, że seria popularyzująca osiągnięcia medycyny powstała niejako z poczucia obowiązku wobec swoich mentorów. Czy ma pani dziś poczucie, że spłaciła już ten dług wdzięczności?

Ałbena Grabowska: Napisałam cykl „Uczniowie Hippokratesa” z dwóch powodów. Po pierwsze, chciałam podziękować moim mentorom, którzy poświęcili mi mnóstwo czasu podczas nauki i pomogli mi zdobyć odpowiednią wiedzę. Po drugie, zależało mi na tym, aby za pośrednictwem trzech tomów powieści podsumować i zakończyć pewien rozdział, w którym to medycyna stanowiła główną oś mojego życia zawodowego. Dziś, kiedy moja pisarska ścieżka tak bardzo się rozwinęła, wydaje mi się, że udało mi się w ciekawy sposób spłacić ten dług wdzięczności.

Trzy tomy „Uczniów Hippokratesa” to bardzo obszerne podziękowania…

Po wykonaniu starannego researchu na temat historii medycyny polskiej zrozumiałam, że to będzie dłuższy cykl. Oprócz opisu wielkich postaci medycyny tamtych czasów i miejsc tak bardzo ważnych dla polskiej medycyny moje książki musiały także pomieścić sylwetki autentycznych lekarzy, którzy stanowili bardzo inspirujące postaci.

„Uczniowie Hippokratesa” to łącznie dwadzieścia jeden inspirujących i ważnych dla świata sylwetek pionierów medycyny. Jednak wśród nich jest bardzo mało kobiet.

Tak, ale są to kobiety szczególne. W „Doktor Annie” pisałam m.in. o Elizabeth Blackwell, pierwszej dyplomowanej lekarce. Natomiast w tomie „Doktor Zosia” umieściłam bardzo ważną dla mnie postać Florence Nightingale, pierwszą zawodową pielęgniarkę, która położyła podwaliny nie tylko pod profesjonalne pielęgniarstwo, ale też i pod statystykę medyczną. Niektóre postaci są powszechnie znane, tak jak, przykładowo, Zygmunt Freud, i o nich być może przeciętny czytelnik wie więcej niż na przykład o Aloisie Alzheimerze, którego nazwisko wymienia się wyłącznie w kontekście choroby. Starałam się nie tylko przybliżyć postaci bardzo znane, ale też odkryć przed czytelnikiem sylwetki, o których raczej nie słyszy się na co dzień.

Czy jest jakiś klucz, według którego wybierała pani tych wybitnych specjalistów?

Kluczem była służba fabule i stworzenie przystępnej opowieści z historią medycyny w tle. Bardzo długo zastanawiałam się, w jaki sposób napisać tę powieść. Jak uzasadnić to, co się dzieje w części fabularnej. Długo nie mogłam znaleźć takiej właściwej formuły języka, aż wreszcie pojawił się pomysł, żeby przetykać opowieść fabularną sylwetkami i odkryciami wielkich umysłów tamtych czasów. Część poświęcona wielkim odkrywcom pomogła mi w pewien sposób wyjaśnić fabułę, dzięki czemu uniknęłam długiej listy przypisów, które poniekąd są mało wygodne dla czytelnika. Stąd właśnie wybór takich, a nie innych postaci.

Dlaczego to właśnie Szpital Ujazdowski stał się tłem dla akcji „Doktor Zosi”?

Zachęcił mnie do tego pomysłu dr Krzysztof Królikowski, strażnik pamięci Szpitala Ujazdowskiego. Po lekturze „Doktor Anny” był pod wrażeniem, jak ciekawie można opowiadać o historii medycyny w Polsce. Zaprosił mnie na spacer, podczas którego opowiedział mi o losach szpitala. W rozmowie przybliżył jego barwne dzieje, a także smutny koniec – szpital został bowiem zbombardowany w 1944 roku. Usłyszałam również o lekarzach, którzy tam pracowali, a szczególne wrażenie wywarły na mnie opowieści o pionierze polskiej radiologii Witoldzie Zawadowskim czy sylwetki dr Marii Werkenthin i dr Zofii Garlickiej. Pan Królikowski prosił, żeby napomknąć w kolejnej książce o tym szpitalu i o jego wybitnych postaciach, tymczasem ja postanowiłam pójść dużo dalej i uczyniłam ze szpitala bohatera powieści, ponieważ absolutnie na to zasługuje. Uznałam, że warto powrócić pamięcią do losów Szpitala Ujazdowskiego i do ludzi, którzy w tym miejscu żyli i pracowali. W ten sposób złożyłam im należny hołd, ponieważ wiele lat minęło od drugiej wojny światowej, od ich śmierci, i właściwie te postaci są znane w środowisku medycznym w bardzo niewielkim stopniu, natomiast szerokiemu gronu czytelników praktycznie w ogóle.

Szpital Ujazdowski wyróżniał się nowoczesnością na tle innych placówek w tamtym czasie.

Dokładnie, przypomnę, że był to szpital wojskowy, więc wydawało się, że władze nie będą chciały kobiet w swoich szeregach. Tymczasem bardzo wiele lekarek tam pracowało. Co więcej, miały możliwości rozwoju, zajmowały eksponowane stanowiska, a ich koledzy lekarze chętnie je wspierali. W tamtym czasie było to niemal niespotykane, by kobiety mogły bez przeszkód realizować się zawodowo w medycynie.

A jednak tytułowa bohaterka, doktor Zosia, dopiero podczas niemieckiej okupacji mogła zrealizować swoje marzenia o byciu chirurgiem.

Rzeczywiście, wojna umożliwiła jej pracę ramię w ramię z najlepszymi chirurgami, co wcześniej pozostawało jedynie w sferze jej zawodowych marzeń. Wytłumaczyć to można okolicznościami – brakowało rąk do pracy, a rannych przybywało. Wojna z oczywistych względów bardzo mocno przyczyniła się do rozwoju medycyny, szczególnie w dziedzinach takich jak choroby zakaźne czy właśnie chirurgia.

Polscy lekarze podczas okupacji musieli leczyć niemieckich żołnierzy. Czy wiemy, jaki mieli do tego stosunek? Z jednej strony obowiązywała ich przysięga Hippokratesa, z drugiej jednak wszyscy wiedzieli przecież, do czego zdolni byli Niemcy… No właśnie, jak służba medyczna radziła sobie z tym? Traktowali ich jak zwykłych pacjentów?

W trakcie zbierania materiałów do książki nigdzie nie znalazłam informacji dokumentujących celowe akty sabotażu. Wydaje mi się to niemożliwe z moralnego punktu widzenia. Natomiast inną rzeczą jest fakt, że trudno sobie wyobrazić, co przeżywali medycy, kiedy musieli leczyć niemieckich żołnierzy, którzy jeszcze przed chwilą mierzyli z broni do ich żon, matek, dzieci czy sąsiadów.

Z historii, a także z kart pani powieści, wiemy jednak, że lekarze bardzo mocno angażowali się w działalność konspiracyjną.

Były to niesamowicie bohaterskie postawy. Przykładów takich działań ratujących życie jest wiele, jak chociażby akcja z rannymi westerplatczykami, których po klęsce we wrześniu Niemcy umieścili w Szpitalu Ujazdowskim. Dwudziestu pięciu żołnierzy miało zostać wyleczonych, a następnie wywiezionych do obozów koncentracyjnych. Tymczasem wykorzystując strach Niemców przed chorobami zakaźnymi, profesor Loth i ordynator Matuszewski wpisali w dokumentację medyczną, że wszyscy żołnierze chorują na gruźlicę, natomiast Loda Halama wywiozła ich w bezpieczne miejsce i zabezpieczyła im byt. W historii zapisał się również doktor Michałek-Grodzki, który jako pierwszy polski chirurg plastyczny przeprowadził w czasie okupacji w Szpitalu Ujazdowskim setki operacji rekonstrukcyjnych, ratując rannym żołnierzom kończyny. Dokonał również wielu pionierskich operacji, które odwracały skutki obrzezania – w ten sposób wielu Żydów otrzymało aryjskie papiery i szansę na przetrwanie wojny.

Wszystkie części cyklu łączy jedno – otwarcie mówi pani o przeciwnościach, z jakimi musieli mierzyć się pionierzy medycyny. Wielu ówczesnych specjalistów było nieprzychylnych zmianom. To była otwarta niechęć przed naukowymi odkryciami czy może strach?

Myślę, że i jedno, i drugie. Wiele odkryć w dziedzinie medycyny bardzo długo uznawano za herezje i coś, co może przynieść więcej krzywdy niż pożytku. Nie ufano naukowcom, którzy chcieli zmienić zastany porządek. To podejście świetnie obrazuje przykład stosowania znieczulenia okołoporodowego czy wprowadzenia aseptyki, o którą przecież tak długo walczył Joseph Lister. Jej twórca był wyszydzany w swoim kraju, a zaprowadzenie czystości w szpitalach jeszcze długo uważano za niedorzeczne i niepotrzebne.

Podobna niechęć występowała, jeśli chodzi o dopuszczenie kobiet do środowiska lekarskiego. Pierwsze kobiety pionierki pracowały w zasadzie bezimiennie i tak naprawdę nie przeszły do historii. Taki los spotkał na przykład dr Annę Tomaszewicz-Dobrską, pierwszą polską dyplomowaną lekarkę, która choć była wielką postacią medycyny i nauki polskiej, po śmierci niesłusznie o niej zapomniano. Myślę, że zadaniem współczesnych jest przypomnieć światu te sylwetki i ocalić ich inspirujące dzieje od zapomnienia.

Dziękuję za rozmowę.

Książka „Doktor Zosia” jest dostępna w sprzedaży.

Artykuł sponsorowany


komentarze [7]

Sortuj:
więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Necator  - awatar
Necator 28.11.2022 10:24
Czytelnik

"Doskonałą pediatrą"???

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Agnieszka Żelazna - awatar
Agnieszka Żelazna 22.11.2022 14:34
Czytelniczka

Właśnie dzisiaj przyszła do mnie wygrana w konkursie na Facebooku "Doktor Zosia", a ja dokupiłam sobie jeszcze do niej "Doktor Bogumił" i "Doktor Anna". Książki bardzo grube, więc będzie co poczytać.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Bożena1  - awatar
Bożena1 26.11.2022 18:44
Czytelnik

Gratuluję  wygranej. U mnie "Doktor Zosia" czeka w kolejce na półce, poprzednie dwie przeczytane , bardzo ciekawe, dobrze się czyta, życzę przyjemnej lektury.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
AINA  - awatar
AINA 22.11.2022 13:05
Czytelniczka

Pieję z zachwytu.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
czytamcałyczas   - awatar
czytamcałyczas 22.11.2022 12:44
Czytelnik

Super cykl 
 

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Agnieszka Szajda - awatar
Agnieszka Szajda 22.11.2022 12:25
Bibliotekarka

Bardzo lubię tę serię i wielka szkoda, że to już koniec. Tej części jeszcze nie czytałam, ale mam ją już w moim wirtualnym koszyku  😀

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
BarbaraDorosz  - awatar
BarbaraDorosz 22.11.2022 10:00
Redaktorka

Zapraszam do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post