Lubiczytajek: jak pięknie się różnić
Lubiczytajek kocha czytać, kocha też pisać. Czyta od zawsze, pisze od kiedy czyta, kocha... bo warto kochać. Warto też rozmawiać z ludźmi, warto myśleć, zastanawiać się nad tym, nad czym warto. W zasadzie nad wszystkim. Bo przecież trzeba mieć własne zdanie, tak jak trzeba pić wodę i obcinać paznokcie. Czasem przyjdzie nam popierać sądy popularne, innym razem rewolucyjne, a niekiedy po prostu różnić się od innych. Różnić się też jest pięknie.
Co by to było, gdyby wszyscy mieli takie samo zdanie, gdyby to samo im się podobało, a inne odrzucało? Cóż to byłby za świat zapakowanych w puszki emocji, łez wylewanych w jedną rzekę, pocałunków posyłanych bez namiętności, uśmiechów gasnących na byle jakim wietrze? Nad czym toczyłyby się gorące nocne spory kochanków, przyjaciół i wrogów? Dokąd zmierzałby tak uporządkowany świat?
Tak, Lubiczytajek ceni, że jednego dnia może sięgnąć po Dostojewskiego, a drugiego zaczytywać się Lehanem. Rano przy łóżku czeka na niego Tryzna, a przy nocnej lampce czai się McCarthy. Myjąc zęby przeczyta zwrotkę Świetlickiego, by zaraz pośmiać się z Pielewina, a potem wypłukać jakąś frazę z Severskiego. Nie pogardzi romansem, kryminałem, komedią i dramatem. Książką lekką, szybką i taką, której rozdział można czytać tydzień. Albo codziennie od nowa.
W sznurze stojących w korku pojazdów zobaczy Murakamiego, zaśpiewa z nim przebój Beatlesów, zanuci nieznaną symfonię jak walczący ze zmęczeniem maratończyk, a w weekendowej leśniczówce odnajdzie echa Wiśniewskiego. Jednego czy drugiego. Gdzieś na sali sądowej przysiądzie Kafka, nad kieliszkiem pochyli się Bukowski, gdzieś indziej Houellebecq, Dick, Pamuk, Smith to znów Palahniuk czy Pynchon.
Witkowski przeklnie i nie przeprosi; Sieniewicz wprawi w zadumę; Zdanowicz go w żołnierskim słowie upomni; Kwiatkowska wzruszy; świeżo zaszokuje Masłowska; Wegner i Martin natchną epickością. O drugiej, już po lanczu, korporacyjny kierat zapachnie Hellerem i Vonnegutem, a za oknem Schmitt przespaceruje się z Hłaską. Na ławeczce przysiądzie Coetzee, z psem wyjdzie Carroll wpatrzony w nocny księżyc jak Wharton. Akunin odprowadzi do kościoła, zadrwi przy spowiedzi Bułhakow, a do łóżka powiedzie już tylko Marquez.
Na półce wciąż zostaną ich dziesiątki, setki, tysiące, niewspomnianych, niewymienionych. Sztukmistrzów słowa, artystów niedoścignionych i zwykłych wyrobników. Szokujących i lirycznych magików, brutalnych realistów i zmysłowych poetów. Lepszych, gorszych, na tę chwilę lub kolejną. Innych. I przez to tak wspaniałych.
Doceniajmy różnice, kochajmy piękno słowa wyglądającego podobnie, a jednak znaczącego inaczej. Starajmy się pojąć, zrozumieć, wczuć, docenić, a nie tylko narzekać i krytykować. Szacujmy wagę własnych ocen, nie sączmy jadu, ceńmy odmienność.
komentarze [9]
Użytkownik wypowiedzi usunął konto
Uwielbiam Pana teksty.. mam słabość pewną.. to zapewne przez nią..
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Sama mam bardzo różne upodobania. Przyjemność sprawia mi rozwiązywanie matematycznych zagadek, ale jestem też dość dobra - pozostając skromnym :) - w pisaniu tekstów. Mam "lekkie pióro".
Czytam "Zmierzch", ale nie pogardzę Kingiem czy Christie. Czasem wybieram płytkie romanse z wątłą fabuła, kiedy indziej sięgam po książki dotykające trudnych tematów. Jestem miłośniczką...
"Nad kieliszkiem pochyli się Bukowski" - obawiam się, że Bukowski pochyliłby się dopiero nad całą flaszeczką ;)
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postGąszczyk bardzo zachęcający do czytania i daleki od amerykańskich “rzemieślniczych“ wyliczanek.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postProblem mam, by jakoś na jednej płaszczyźnie znaleźli mi się Wiśniewski i Kafka. Ale już chyba tak mam dziwnie...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postŚwietny tekst:D Przyswoję go sobie, podumam nad nim, zaaplikuję do życia...:-))
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post