Przepis na sukces pisarza-lisa Davida Lagercrantza

LubimyCzytać LubimyCzytać
04.09.2015

To historia podwójnego sukcesu. David Lagercrantz dorobił się sławy już kilka lat temu po wydaniu autobiografii piłkarza Zlatana Ibrahimovića (której był ghostwriterem). Lecz prawdziwa fala zainteresowania zalała go, gdy miał napisać kontynuację ”Millennium”, cyklu Stiega Larssona. Kim jest autor tych dwóch bestsellerów?

Przepis na sukces pisarza-lisa Davida Lagercrantza

Pochodzi z rodziny, w której wielu odniosło ogromny sukces. Jego ojciec, Olof Lagercrantz, lubił powtarzać, że nie znosi przeciętniactwa. Nie akceptował letniości - wszystko musiało być określone, gorące lub zimne. Sam był przykładem osoby, która dorobiła się znaczącej pozycji: w latach 60. i 70. był redaktorem naczelnym jednego z największych szwedzkich tytułów prasowych, Dagens Nyheter. Na obiadach u Lagercrantzów pojawiały się literackie sławy.

Jednak nie wszyscy w rodzinie Lagercrantzów odnieśli taki sukces. Wiele osób przytłoczyły oczekiwania i odczuwana presja. Rodzeństwo jego ojca popełniło samobójstwa.

David chciał dorównać ojcu - pragnął tego bardziej niż zostać pisarzem.

Jako pisarz Lagercrantz debiutował w 1997 roku, publikując historię szwedzkiego poszukiwacza przygód, Görana Kroppa.

Po tym, jak skończył studia z filozofii i religii oraz kurs dziennikarstwa w School of Journalism in Gothenburg, próbował napisać powieść, ale utknął na pierwszym akapicie. Zaczął szukać pracy w gazecie. Wysłał setki listów motywacyjnych, zanim wreszcie otrzymał jedno zaproszenie na rozmowę rekrutacyjną i dostał pracę w gazecie codziennej Expressen. Zajmował się w niej opisywaniem spraw kryminalnych, m.in. przypadkiem potrójnego morderstwa popełnionego na cmentarzu w miasteczku leżącym na północy Szwecji.

Jako pisarz Lagercrantz debiutował w 1997 roku, publikując historię szwedzkiego poszukiwacza przygód, Görana Kroppa. Książka cieszyła się ogromną popularnością w Szwecji i zagranicą. To umożliwiło Davidovi zrezygnowanie z dotychczasowej pracy i zajęcie się na pełen etat pisarstwem. Wielki sukces miał jeszcze nadejść.

W następnych latach Lagercrantz pisał biografie, m.in. wynalazcy Håkana Lansa czy Alana Turinga. Stało się to znakiem rozpoznawczym pisarza: pisał o wielkich osobowościach, które nie potrafiły podporządkować się konwencjom i szukały swoich dróg. Jako biograf interesował się nie tylko tym, co trzeba zrobić, by wyróżnić się z tłumu i się wybić, ale również tym, jak innowacje początkowo budzą opór w społeczeństwie.

Zaproponowano mu, by napisał - jako ghostwriter - autobiografię szwedzkiego piłkarza, Zlatana Ibrahimovića. Książka okazała się na rynku szwedzkim bestsellerem. 

To wtedy, gdy miał już wyrobioną opinię dobrego biografa, Lagercrantz otrzymał propozycję, która przyniosła mu rozgłos i uznanie. Zaproponowano mu, by napisał - jako ghostwriter - autobiografię szwedzkiego piłkarza, Zlatana Ibrahimovića. Książka, znana w Polsce pod tytułem Ja, Ibra, okazała się na rynku szwedzkim najlepiej sprzedającą się książką XX wieku. Tylko w przeciągu dwóch miesięcy sprzedało się 500 tysięcy egzemplarzy. Chwalili ją również krytycy i czytelnicy - książka napisana jest slangowym językiem, językiem ulicy i dlatego zachęciła młodych ludzi do jej przeczytania. Przez wielu recenzentów nazywana była kontrowersyjną, m.in. z powodu zaskakującej warstwy językowej.

David Lagercrantz miał 52 lata i był już dobrze znany, kiedy jego nowa agentka literacka przedstawiła mu kolejną ciekawą propozycję. Chodziło o napisanie kontynuacji cyklu ”Millennium” Stiega Larssona.

- Byliśmy na lunchu i wypiliśmy po lampce wina, kiedy moja agentka mi powiedziała mi o tym pomyśle - mówi Lagercrantz w jednym z wywiadów. - Pisałem wtedy powieść, romans, ale niezbyt dobrze mi to szło. Jak zauważyła moja żona, kiedy wzoruję bohaterów na sobie, zawsze są zbyt depresyjni. Jestem pisarzem, który lepiej sprawdza się w realizowaniu zadań i zleceń. Potrzebuję sugestii i pomysłów, na które sam bym nie wpadł. Dopiero wtedy otwiera się jakaś klapka w mojej głowie. To inni muszą zdecydować, czy jestem dobrym, czy złym pisarzem. Ja tylko wiem, że umiem pisać w różnych stylach. Moja siostra, Marika, jest sławną aktorką. Kiedy byłem młodszy, też chciałem być aktorem. Aktor-pisarz: oto kim jestem.

Najpierw nie był przekonany do tej propozycji. Kilka dni bił się z myślami, by w końcu podjąć wyzwanie. Nie było łatwo.

- Kiedy zaczynałem, starałem się być jak on. Przeczytałem gdzieś, że zazwyczaj pracował w nocy, więc też siedziałem do późna. Ale to niestety nie był mój system pracy. Byłem przerażony. Co za porażka: napisać złą kontynuację Larssona! Na początku szło mi powoli i opornie. Jednak przerażenie to ostatecznie nie taka zła rzecz. Może być napędem do działania. Takim, jakim dla dziennikarza jest świadomość, że zostało mu 10 minut do deadline’u.

Pisarz mówi, że zupełnie nie spodziewał się aż tak wielkiego zainteresowania ze strony mediów.

Lagercrantz pracował nad Co nas nie zabije ponad rok. Zachował ekstremalną ostrożność, jeśli chodzi o poufność projektu. Pisał powieść na komputerze niepodłączonym do Internetu, aby nikt nie mógł jej wykraść. Pisarz przyznaje, że czuł się trochę jak Lisbeth Salander. Porównuje się również do Julii Roberts w ”Notting Hill” - już na dwa tygodnie przed premierą książki udzielił tylu wywiadów co ona. A to nie był koniec. Bo powieść - zgodnie z oczekiwaniami - stała się literacką sensacją. Pisarz mówi, że zupełnie nie spodziewał się aż tak wielkiego zainteresowania ze strony mediów. ”To istne szaleństwo”, powiedział w jednym z wywiadów.

Czy przejmuje się tym, co o książce mówią czytelnicy i dziennikarze?

- Oczywiście, jestem neurotyczny i się przejmuję - odpowiada. - Ale ciężko pracowałem i dałem z siebie wszystko, słyszałem pochwały ze strony tłumaczy, to mnie trochę uspokaja. Moja żona denerwuje się bardziej ode mnie. Zastanawia się, czy dam sobie z tym wszystkim radę. Będę przez wiele tygodni poza domem.

Czy odniósł sukces, który usatysfakcjonowałby jego ojca? Czy jest dość wyrazisty w tym, co robi? Tego Lagercrantz nie wie. Za to dobrze wie, do jakiej kategorii autorów Olof by go zakwalifikował.

- Ojciec dzielił pisarzy na dwa typy: jeże i lisy. Jeże potrafią robić tylko jedną rzecz dobrze: wystawiają kolce. Często pisarz robią podobnie i wciąż od nowa piszą książki jednej kategorii. Tymczasem lisy potrafią robić wiele różnych rzeczy. Myślę, że przypominałbym mu lisa.

Źródło zdjęcia: Beatrice Lundborg/DN/TT/Press Association; Olle Nordell for the Observer


komentarze [7]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
miete 15.10.2015 10:18
Czytelniczka

"Sztokholmskie wydawnictwo Norstedts ogłosiło, że powstaną kolejne części serii "Millennium". Ich napisania podejmie się David Lagercrantz, autor "Co nas nie zabije" — kontynuacji trylogii Stiega Larssona."-źródło onet.pl
Co o tym myślicie? Wydawnictwo zdecydowało się na taki krok bo chce tylko jeszcze więcej zarobić? Czy też zadowolić fanów "Millennium"?
Mnie takie...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Skellen 09.09.2015 07:12
Czytelnik

W pewnym sensie recenzję tej książki, jak również trylogii poprzedzającej można przeczytać w najnowszym Do rzeczy. Ostatnia fraza brzmi tak:

"Nas z pewnością lektura dopisanego tomu "Millennium" nie zabije. Jeszcze bardziej pewny jestem jednak tego, że i nie wzmocni."

I tyle w temacie. Szkoda czasu i ambarasu, by komuś nabijać kabzę, za nabijanie nas w...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
konto usunięte
08.09.2015 11:32
Czytelnik

Użytkownik wypowiedzi usunął konto

Abc 08.09.2015 11:28
Czytelniczka

Jedyne jest pewne- autor jest pod ogromną presją. Jedni go chwalą za kontynuacją,a inni go zlinczują. Nie wiem czy miałabym odwagę napisać kontynuację jakiejkolwiek powieści.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Łukasz Łabuda 06.09.2015 21:39
Czytelnik

Autor tego tekstu zachowuje się jakby książka już odniosła mega sukces. O książce jest głośno bo Millennium było głośne to normalne.

Czytałem nie jedną recenzję w której pisało, że lagercrantzowi brakuje charakteru Larssona, że postacie nie ewoluowały.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Mateusz Cioch 04.09.2015 20:43
Czytelnik

W podstawówce zghostwriterowałem koledze pracę domową z historii, łącznie z naśladowanie charakteru pisma i wrzucaniem okazjonalnych błędów ortograficznych celem uwiarygodnienia.

Wydaje mi się, że choć jest to ciekawy zawód, to na dłuższą metę musi być frustrujący.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
LubimyCzytać 04.09.2015 14:36
Administrator

Zapraszamy do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post