Zapraszamy w gościnne progi dworku w miasteczku Miłosna

LubimyCzytać LubimyCzytać
08.04.2019

Nowa powieść Agnieszki Olejnik już od 3 kwietnia znajduje się w księgarniach w całej Polsce. Kto jeszcze nie kupił biletu do „Dworku w Miłosnej”, niech szybko nadrabia braki. Stare mury kryją niejedną tajemnicę. A kiedy do dworku wprowadzi się młodość, wraz z nią zamieszkają tam marzenia, namiętności i tęsknoty.

Zapraszamy w gościnne progi dworku w miasteczku Miłosna

„Dworek w Miłosnej”, Agnieszka Olejnik

Wyobraź sobie długą, wysadzaną strzelistymi drzewami aleję, wiodącą do pełnego wspomnień dworku w stylu angielskim. Zajrzyj do rosarium z ogrodnikiem Antonim, przejdź się nad staw, odetchnij zapachem lawendy… Zajrzyj do miejsca, gdzie przeszłość splata się z teraźniejszością. Daj się uwieść niespiesznemu rytmowi życia w cichym miasteczku Miłosna.
Bogna Rytter, dziedziczka posiadłości, zapisuje swój majątek jedynym krewnym – kuzynkom Adzie i Monice. Co zrobią z nieoczekiwanym spadkiem? Czy każda zmiana jest zmianą na lepsze? Jak ułożą się stosunki dwóch niemal obcych kobiet, między którymi staną wielkie pieniądze i… mężczyzna?

Stare mury kryją niejedną tajemnicę. A kiedy do dworku wprowadzi się młodość, wraz z nią zamieszkają tam marzenia, namiętności i tęsknoty.

Fragment:

Miłosna, koniec czerwca 2008 roku

Tafla stawu zmarszczyła się lekko pod dotknięciem de­likatnego powiewu wiatru. Tarcza słoneczna, która odbijała się w wodzie, jeszcze przed chwilą podobna była do wiel­kiej mandarynki. Teraz jej kontury rozmyły się i wyglądała niczym barwna plama na obrazie impresjonisty. Od pół­nocnego wschodu nadciągała ogromna, granatowa chmura. Czyżby zanosiło się na burzę? – pomyślał z niepokojem Antoni.

Pani Bogna oczywiście musiała postawić na swoim! Nalegał, że sam zaniesie listy na pocztę do miastecz­ka, ale się nie zgodziła. Przeczytała w jakimś czaso­piśmie o zdrowiu, że szybki marsz to najlepsza forma aktywności dla osób w podeszłym wieku i że właśnie chodzenie, a nie jazda na rowerze, pozwoli jej dłużej zachować sprawność. Choć cyklistką była zawołaną, ostatnimi czasy unikała wyjeżdżania na szosę wiodącą do miasta.

– Nie boję się o siebie – tłumaczyła. – Chodzi mi raczej o to, aby nie sprawić komuś kłopotu moją nie­poradnością.

Antoni doskonale znał prawdę. Któregoś dnia pani Bogna zapomniała, że wyjeżdżając na rowerze z par­kingu przed biblioteką, trzeba ustąpić pierwszeństwa autom nadjeżdżającym z lewej strony, ponieważ prze­biegała tamtędy droga główna – i omal nie spowodo­wała wypadku. Na szczęście skończyło się na strachu, odrapanych łokciach i kilku siniakach. Od tamtej pory pani Bogna wybierała się tylko na przejażdżki długą aleją prowadzącą od dworu do szosy – oraz bezpieczny­mi duktami, których wiele było w lasach otaczających posiadłość.

Wreszcie dostrzegł jej drobną sylwetkę między dwoma rzędami strzelistych drzew. Założyła czerwony sweterek, w którym była widoczna z daleka. Uwielbiała czerwień, a szczególnie jej połączenie z bielą i granatem. Po tylu latach Antoni wiedział o pani Bognie wszystko – znał jej sukienki, pantofle, apaszki i torebki. Z biegiem czasu zapomniał już, jakie były jego własne upodobania – tak bardzo pokochał wszystko to, co kochała ona.

– Antoni! – Dojrzała go z daleka i pomachała ręką. – Idzie burza! Trzeba pozamykać okna!

Odwrócił się i pospieszył w stronę domu. Spotkali się w drzwiach.

– Mówiłem, żeby pani nie szła – odezwał się gderliwie. Nie mógł się powstrzymać przed tą uwagą. – O mały włos zmokłaby pani i zapalenie płuc gotowe.

– Drogi Antoni! – Pani Bogna złożyła ręce, jakby o coś go błagała. – To ja tu jestem starsza. Ja powinnam być stetryczała i odgrywać rolę marudnej ciotki. A poza tym powiedz no, drogi przyjacielu, ileż to ja miałam w życiu zapaleń płuc?

– Ani jednego…

– Sam widzisz. A ile razy zmokłam? Potrafisz poli­czyć?

Wzruszył lekko ramionami, choć wiedział, że to nieele­ganckie. Nie mógł jednak znieść faktu, że pani Bogna jaw­nie z niego kpi.

– Ktoś w tym domu musi być rozsądny – mruknął, ale ona już tego nie słyszała. Szybko poszła do bawialni, by zamknąć drzwi tarasowe przed nadejściem burzy. Anto­ni westchnął i skierował się na piętro, aby zrobić to samo z oknami w sypialniach.

Przy wieczornej lampce czerwonego wina, kiedy usiedli na tarasie, aby pooddychać powietrzem pełnym poburzo­wej świeżości, pani Bogna ni stąd, ni zowąd oznajmiła, że zaprosiła krewnych.

– Jakich krewnych? – Antoni bardzo się starał, aby to nie zabrzmiało jak pretensja.

Nie miał przecież prawa mieć pretensji. Za to ona mia­ła prawo zapraszać, kogo jej się żywnie podobało. Tylko czasem lubił sobie wyobrażać, że naradzają się nad takimi sprawami.

– Wnuczki mojej siostry Maryli. Pamiętasz je może? Były tu kiedyś, raz jeden. Marylka miała wtedy taki po­mysł, by znów scementować rodzinę. Słomiany zapał, jak to ona.

– Pamiętam – mruknął. – Monisia i Ala?

– Ada – poprawiła go pani Bogna. – Cóż, pamięć wciąż masz nie najgorszą. To było przecież jakieś trzydzieści lat temu.

Zamyślili się oboje, szukając wspomnień z tych kilku dni, kiedy dwie ruchliwe jak żywe srebro dziewczynki biegały po ogrodzie w Miłosnej. Wówczas jeszcze we dworku był hotel.

– Ada… Taka cicha czarnulka – przypomniał sobie Antoni. – Przywiozła ze sobą jakąś książkę dla dzieci… Poduszka. Gadająca poduszka? Śpiąca poduszka?

– Nie mam pojęcia, jaka to była poduszka – roześmiała się pani Bogna. – Będziesz miał okazję zapytać. Zaprosiłam je na urodziny.

– Czyje? – zapytał głupio.

W nocy, nie mogąc zasnąć, aż się postukał palcem w czoło. Jak mógł zadać tak idiotyczne pytanie?! Pamiętał przecież, że w lipcu dziedziczka skończy osiemdziesiąt lat. A jednak w pierwszej chwili, gdy padły te słowa, głupio pomyślał, że chodzi o urodziny którejś z dziewczynek. Wszystko przez to, że pani Bogna nie świętowała własnych. Nigdy. Wręcz zabraniała mu kupowania choćby drobnych prezentów, a gdy raz jedyny złamał ten zakaz i w dniu, gdy skończyła pół wieku, uroczyście wręczył jej zastawę Rosen­thala (bardzo podobną do tej, jaką kiedyś miał we dworze pan Iwo), obruszyła się okropnie.

Najwyraźniej tym razem miało być inaczej. Antoni sam przed sobą usiłował udawać, że nic a nic nie niepokoi go ta nagła zmiana. Ot, pani na włościach ma kaprys, aby zaprosić rodzinę na kilka dni. Cóż w tym dziwnego?

A jednak od tej pory zaczął się pani Bognie uważnie przyglądać.

Agnieszka Olejnik –  autorka powieści obyczajowych. Szczęśliwa mama, nauczycielka i ogrodniczka. Cieszy się życiem i jego smakami. Zaraża czytelników optymizmem zgodnie z zasadą, że dobrem należy się dzielić. Autorka takich powieści, jak: „Cuda i cudeńka”, „Listy i szepty” i „Szukam właśnie Ciebie”.

Książka została wydana nakładem wydawnictwa Filia, pod patronatem serwisu lubimyczytac.pl. Można ją zamówić między innymi w Empiku.

artykuł sponsorowany


komentarze [2]

Sortuj:
więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Książka_koc_kot  - awatar
Książka_koc_kot 09.04.2019 19:51
Czytelniczka

No nie wiem.... poczekam na recenzje, bo "Cuda i cudeńka" według mnie były słabe

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
LubimyCzytać  - awatar
LubimyCzytać 08.04.2019 12:11
Administrator

Zapraszamy do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post