Zapraszamy w gościnne progi dworku w miasteczku Miłosna
Nowa powieść Agnieszki Olejnik już od 3 kwietnia znajduje się w księgarniach w całej Polsce. Kto jeszcze nie kupił biletu do „Dworku w Miłosnej”, niech szybko nadrabia braki. Stare mury kryją niejedną tajemnicę. A kiedy do dworku wprowadzi się młodość, wraz z nią zamieszkają tam marzenia, namiętności i tęsknoty.
„Dworek w Miłosnej”, Agnieszka Olejnik
Wyobraź sobie długą, wysadzaną strzelistymi drzewami aleję, wiodącą do pełnego wspomnień dworku w stylu angielskim. Zajrzyj do rosarium z ogrodnikiem Antonim, przejdź się nad staw, odetchnij zapachem lawendy… Zajrzyj do miejsca, gdzie przeszłość splata się z teraźniejszością. Daj się uwieść niespiesznemu rytmowi życia w cichym miasteczku Miłosna.
Bogna Rytter, dziedziczka posiadłości, zapisuje swój majątek jedynym krewnym – kuzynkom Adzie i Monice. Co zrobią z nieoczekiwanym spadkiem? Czy każda zmiana jest zmianą na lepsze? Jak ułożą się stosunki dwóch niemal obcych kobiet, między którymi staną wielkie pieniądze i… mężczyzna?
Stare mury kryją niejedną tajemnicę. A kiedy do dworku wprowadzi się młodość, wraz z nią zamieszkają tam marzenia, namiętności i tęsknoty.
Fragment:
Miłosna, koniec czerwca 2008 roku
Tafla stawu zmarszczyła się lekko pod dotknięciem delikatnego powiewu wiatru. Tarcza słoneczna, która odbijała się w wodzie, jeszcze przed chwilą podobna była do wielkiej mandarynki. Teraz jej kontury rozmyły się i wyglądała niczym barwna plama na obrazie impresjonisty. Od północnego wschodu nadciągała ogromna, granatowa chmura. Czyżby zanosiło się na burzę? – pomyślał z niepokojem Antoni.
Pani Bogna oczywiście musiała postawić na swoim! Nalegał, że sam zaniesie listy na pocztę do miasteczka, ale się nie zgodziła. Przeczytała w jakimś czasopiśmie o zdrowiu, że szybki marsz to najlepsza forma aktywności dla osób w podeszłym wieku i że właśnie chodzenie, a nie jazda na rowerze, pozwoli jej dłużej zachować sprawność. Choć cyklistką była zawołaną, ostatnimi czasy unikała wyjeżdżania na szosę wiodącą do miasta.
– Nie boję się o siebie – tłumaczyła. – Chodzi mi raczej o to, aby nie sprawić komuś kłopotu moją nieporadnością.
Antoni doskonale znał prawdę. Któregoś dnia pani Bogna zapomniała, że wyjeżdżając na rowerze z parkingu przed biblioteką, trzeba ustąpić pierwszeństwa autom nadjeżdżającym z lewej strony, ponieważ przebiegała tamtędy droga główna – i omal nie spowodowała wypadku. Na szczęście skończyło się na strachu, odrapanych łokciach i kilku siniakach. Od tamtej pory pani Bogna wybierała się tylko na przejażdżki długą aleją prowadzącą od dworu do szosy – oraz bezpiecznymi duktami, których wiele było w lasach otaczających posiadłość.
Wreszcie dostrzegł jej drobną sylwetkę między dwoma rzędami strzelistych drzew. Założyła czerwony sweterek, w którym była widoczna z daleka. Uwielbiała czerwień, a szczególnie jej połączenie z bielą i granatem. Po tylu latach Antoni wiedział o pani Bognie wszystko – znał jej sukienki, pantofle, apaszki i torebki. Z biegiem czasu zapomniał już, jakie były jego własne upodobania – tak bardzo pokochał wszystko to, co kochała ona.
– Antoni! – Dojrzała go z daleka i pomachała ręką. – Idzie burza! Trzeba pozamykać okna!
Odwrócił się i pospieszył w stronę domu. Spotkali się w drzwiach.
– Mówiłem, żeby pani nie szła – odezwał się gderliwie. Nie mógł się powstrzymać przed tą uwagą. – O mały włos zmokłaby pani i zapalenie płuc gotowe.
– Drogi Antoni! – Pani Bogna złożyła ręce, jakby o coś go błagała. – To ja tu jestem starsza. Ja powinnam być stetryczała i odgrywać rolę marudnej ciotki. A poza tym powiedz no, drogi przyjacielu, ileż to ja miałam w życiu zapaleń płuc?
– Ani jednego…
– Sam widzisz. A ile razy zmokłam? Potrafisz policzyć?
Wzruszył lekko ramionami, choć wiedział, że to nieeleganckie. Nie mógł jednak znieść faktu, że pani Bogna jawnie z niego kpi.
– Ktoś w tym domu musi być rozsądny – mruknął, ale ona już tego nie słyszała. Szybko poszła do bawialni, by zamknąć drzwi tarasowe przed nadejściem burzy. Antoni westchnął i skierował się na piętro, aby zrobić to samo z oknami w sypialniach.
Przy wieczornej lampce czerwonego wina, kiedy usiedli na tarasie, aby pooddychać powietrzem pełnym poburzowej świeżości, pani Bogna ni stąd, ni zowąd oznajmiła, że zaprosiła krewnych.
– Jakich krewnych? – Antoni bardzo się starał, aby to nie zabrzmiało jak pretensja.
Nie miał przecież prawa mieć pretensji. Za to ona miała prawo zapraszać, kogo jej się żywnie podobało. Tylko czasem lubił sobie wyobrażać, że naradzają się nad takimi sprawami.
– Wnuczki mojej siostry Maryli. Pamiętasz je może? Były tu kiedyś, raz jeden. Marylka miała wtedy taki pomysł, by znów scementować rodzinę. Słomiany zapał, jak to ona.
– Pamiętam – mruknął. – Monisia i Ala?
– Ada – poprawiła go pani Bogna. – Cóż, pamięć wciąż masz nie najgorszą. To było przecież jakieś trzydzieści lat temu.
Zamyślili się oboje, szukając wspomnień z tych kilku dni, kiedy dwie ruchliwe jak żywe srebro dziewczynki biegały po ogrodzie w Miłosnej. Wówczas jeszcze we dworku był hotel.
– Ada… Taka cicha czarnulka – przypomniał sobie Antoni. – Przywiozła ze sobą jakąś książkę dla dzieci… Poduszka. Gadająca poduszka? Śpiąca poduszka?
– Nie mam pojęcia, jaka to była poduszka – roześmiała się pani Bogna. – Będziesz miał okazję zapytać. Zaprosiłam je na urodziny.
– Czyje? – zapytał głupio.
W nocy, nie mogąc zasnąć, aż się postukał palcem w czoło. Jak mógł zadać tak idiotyczne pytanie?! Pamiętał przecież, że w lipcu dziedziczka skończy osiemdziesiąt lat. A jednak w pierwszej chwili, gdy padły te słowa, głupio pomyślał, że chodzi o urodziny którejś z dziewczynek. Wszystko przez to, że pani Bogna nie świętowała własnych. Nigdy. Wręcz zabraniała mu kupowania choćby drobnych prezentów, a gdy raz jedyny złamał ten zakaz i w dniu, gdy skończyła pół wieku, uroczyście wręczył jej zastawę Rosenthala (bardzo podobną do tej, jaką kiedyś miał we dworze pan Iwo), obruszyła się okropnie.
Najwyraźniej tym razem miało być inaczej. Antoni sam przed sobą usiłował udawać, że nic a nic nie niepokoi go ta nagła zmiana. Ot, pani na włościach ma kaprys, aby zaprosić rodzinę na kilka dni. Cóż w tym dziwnego?
A jednak od tej pory zaczął się pani Bognie uważnie przyglądać.
Agnieszka Olejnik – autorka powieści obyczajowych. Szczęśliwa mama, nauczycielka i ogrodniczka. Cieszy się życiem i jego smakami. Zaraża czytelników optymizmem zgodnie z zasadą, że dobrem należy się dzielić. Autorka takich powieści, jak: „Cuda i cudeńka”, „Listy i szepty” i „Szukam właśnie Ciebie”.
Książka została wydana nakładem wydawnictwa Filia, pod patronatem serwisu lubimyczytac.pl. Można ją zamówić między innymi w Empiku.
artykuł sponsorowany
komentarze [2]
No nie wiem.... poczekam na recenzje, bo "Cuda i cudeńka" według mnie były słabe
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post