Banci

Profil użytkownika: Banci

Narost Kobieta
Status Czytelniczka
Aktywność 3 godziny temu
12
Przeczytanych
książek
386
Książek
w biblioteczce
8
Opinii
11
Polubień
opinii
Narost Kobieta
Dodane| 10 cytatów
"The more that you read, the more things you will know. The more that you learn, the more places you will go." Dr. Seuss

Opinie


Na półkach: ,

Toż to był taki sztos, że aż brak słów! Dobrze, że jest tego więcej.
Atmosfery nie powstydziłby się sam Stephen King. Pierwsze spotkanie z zimną mgłą miałam w pociągu. I mimo tłumu wokół mnie i świecącego słońca, ciary przeszły mi po karku. Budowanie napięcia i klimatu pierwsza klasa. Szarość średniowiecza w połączeniu z niemalże psychodelicznymi obrazami. Mamy kosmos - zamieszkałą planetę i rozwiniętą technologię, mamy średniowiecze na miarę Wiedźmina, a zaraz obok obrazy Bosha i nawet... "Paint It, Black" The Rolling Stones. Wszystko splecione idealnie, bez potknięć, jak najlepiej dopasowane puzzle. Świat, w który człowiek zapada się bez pamięci.
I to zakończenie!!!
Codzienne obowiązki i nauka do sesji idą na bok - nie spocznę, póki nie skończę!

Toż to był taki sztos, że aż brak słów! Dobrze, że jest tego więcej.
Atmosfery nie powstydziłby się sam Stephen King. Pierwsze spotkanie z zimną mgłą miałam w pociągu. I mimo tłumu wokół mnie i świecącego słońca, ciary przeszły mi po karku. Budowanie napięcia i klimatu pierwsza klasa. Szarość średniowiecza w połączeniu z niemalże psychodelicznymi obrazami. Mamy kosmos -...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nie spotkałam jeszcze tak nieprzemyślanej i źle zredagowanej książki. A trochę drzew straciło życie, aby to niedopracowane „dzieło” ujrzało światło dzienne.

„Dziedziczka Pecha” należy do gatunku, który naprawdę lubię. To moje guilty pleasure. „Zmierzch” Stephanie Meyer, „Dary Anioła” Cassandry Clare czy „Świat Nocy” L.J.Smith – wszystkie te nastoletnie dramy z domieszką magii pochłaniam jednym tchem.
Jednak już po pierwszych stronach „Dziedziczki Pecha” sięgnęłam po długopis i, o zgrozo, zaczęłam bazgrać po książce (świętokradztwo!), poprawiając błędy i zapisując na marginesach notatki oraz uwagi. Po pewnym czasie zrezygnowałam z tego, mimo że zaangażowałam się emocjonalnie (choć wczuwając się w styl Pani Małgorzaty powinnam powiedzieć „zainwestowałam się emocjonalne”) – żeby zrobić to porządnie, musiałabym przepisać całą treść na nowo.

Chaotyczna narracja uniemożliwia wczucie się w sytuację. Jest zbyt wiele fragmentów, w których bohaterka mocno się przejmuje, po czym zaczyna rozmyślać nad otoczeniem. I nie jest to zabieg, aby pokazać, że pod wpływem stresu bohaterka się „wyłącza”. Wszystko jest podane bez ładu i składu.
W prologu bohaterka bardzo się przejmuje mamą, musi zamieszkać z obcym chłopakiem, ale przy tym wszystkim myśli: „ Już sobie wyobrażałam siedzenie tu z laptopem i oglądanie jakiegoś dobrego filmu.” Te wszystkie wstawki bardzo psują napięcie w historii. Można przecież skupić się na jej emocjach i wewnętrznych rozterkach, a następnie przejść do kolejnego etapu, na przykład opowiadając, że przemyła twarz zimną wodą, otworzyła okno, policzyła od 10 w tył, usiadła na łóżku opanowana i wtedy rozejrzała się po pokoju – i tu opis.
Dialogi, które nie są porywające i niewiele wnoszą do fabuły, są przerywane dygresjami, przez co kilkukrotnie musiałam cofnąć się, aby przypomnieć sobie, na jaki temat prowadzona jest rozmowa pomiędzy postaciami.
W prologu jest dużo niedopowiedzeń. Dostrzegam w tym zamysł zaciekawienia Czytelnika historią. Jednak gdy takich niedopowiedzeń jest sporo i są przedstawiane w chaotyczny sposób, nie przynosi to oczekiwanego rezultatu. Osobiście, czytałam niektóre akapity kilkukrotnie, zastanawiając się, czy coś przeoczyłam lub może, sięgając po tę lekturę, zostawiłam część mojej inteligencji za drzwiami, czy jednak Pani Małgorzata zbyt się zaangażowała w niedopowiedzenia. Po przebrnięciu przez całość jestem pewna, że jednak chodzi o ostatnią opcję.
Sam pomysł z kształtem duszy jest wystarczająco interesujący. Ciekawość tego, co się stanie z bohaterką, gdy dowiedziała się, że jest czarnym kotem i musi być przywiązana do chłopaka, którego tak naprawdę nie zna, jest wystarczająca, żeby kontynuować lekturę.

Akapit w prologu, gdy poprawia włosy. „Do niedawna je uwielbiałam. Niestety od chwili, w której się dowiedziałam, jakim mogą być przekleństwem, straciłam wszystkie ciepłe uczucia, jakie do nich żywiłam”. Zanim nie przeczytałam całości, to był jeden z fragmentów, który tylko mnie poirytował, rozpraszając swoim niedopowiedzeniem. ALE co jest istotniejsze – później dowiadujemy się o prześladowaniach osób z czarnymi włosami, o mordach na dzieciach, o tym, że jej mama myślała o tym, żeby uciec i zaszyć się w lesie. Więc jak w końcu było? Ona żyła ze świadomością, że może być czarnym kotem, czy też nagle przed badaniem kształtu duszy się o tym dowiedziała? Z prowadzonej narracji dostajemy sprzeczne informacje.
Jej rodzina od strony matki była Łabędziami. „Łabędzie nie miały żadnych specjalnych predyspozycji czyniących z nich wartościowych wojowników.” Ale dziadek był wysoko postawiony. Warto by było omówić kwestię dziadka. Że się wyróżniał i nie poddawał stereotypom. Że miała nadzieję wdać się w dziadka, i pokazać, że jeśli ma duszę Łabędzia po mamie to i tak może być świetnym wojownikiem.
Co prowadzi nas do kolejnej nieścisłości. Treningi. Wiedzieli, że ma czarne włosy, a ojciec jest nieznany, ale chyba był kotem, bla bla bla. Przez ten chaos w narracji to dokładnie sama już nie wiem, co bohaterowie wiedzieli, a czego nie. Zważając na historię i opinię społeczną, skoro dziadek był Wojownikiem, a ona pragnęła być Wojownikiem, dlaczego nie trenowała, nie uczyła się sztuki walki i nie dbała o swoją siłę fizyczną?

Sytuacja na balu. Jeśli dobrze zrozumiałam i pamiętam. Stali w czwórkę i rozmawiali. Po czym ona odeszła, bo zobaczyła Aspen, nie złapała jej, wymieniła na tarasie dwa zdania z Morganem, a w tym czasie Memfis zdążył dobrać się do alkoholu i wypić półtorej butelki wina?? Poza tym - zaatakowała ją grupka osób, jeden z nich szarpnął ją za dekolt sukienki odkrywając jej piersi. Nie potrafię inaczej sobie tego wyobrazić, niż rozdarcie, zniszczenie kreacji. A ona się czuje zmieszana, bo Halen dał jej marynarkę?? Po czym ona wzburzona w marynarce z rozdartą sukienką, pijany w trupa Memfis, i Halen, który może chociaż trochę się rozczochrał w walce (żeby wyszło naturalnie), idą do Pana Ladore i on nic nie zauważa, tylko wdaje się z nimi w pogawędkę. Nie pytając co się stało? Nie ma to najmniejszego sensu.

Już nie będę czepiać się ilości kafelek w drodze do gabinetu Dyrektorki. Jeśli nadążała je liczyć idąc, nie mogły być malutkie. A jeśli nie były malutkie, tylko jeden kafelek mijany był w ciągu sekundy, co pozwoliłoby na liczenie, to znaczy, że z auli do gabinetu przeszły ponad dwa kilometry. Duży ten kampus Akademii, z logicznie rozmieszczonymi budynkami, eh...

Skoro powstaje kolejna część (o zgrozo!) rozumiem brak zakończenia wątku głównego. Jest wręcz to wskazane. Ale co z pobocznymi? Żaden się nie kończy. Nie ma rozwinięcia i zakończenia wątków:
- Aspen + Morgan
- Jetro + Loreta
- Jetro + nowa dziewczyna
- Memfis i jego pobudki
- ten śmieszny zakład
- a nawet wynik egzaminu z trucizn, na który Pani Małgorzata poświęciła tyle słów.
Gdy wyszła sprawa dziennika i kłamstwa Halena, spodziewałam się chociaż dobrej pointy. Że znajdą dziennik, a w nim będzie coś kontrowersyjnego (np. informacje o ojcu Lorety i zostaniemy z niepewnością czy jest spokrewniona z bliźniakami – to byłaby dobra zachęta do sięgnięcia po kolejną część). A wątek ten został najzwyczajniej w świecie przerwany. Ta książka nie ma zakończenia, ona się po prostu kończy.

Loreta jest totalnie chamską osobą z chorobą dwubiegunową.
„Podałam mu swoją komórkę”, chwilę później „Kto cię, do cholery, prosił, żebyś coś ruszał?”
Mama się martwiła, że mogę być czarnym kotem, nie widziałyśmy się od momentu obwieszczenia wyników – co tam, pójdę do pokoju macać się z byłym, podczas gdy mama i udawany chłopak, będą pod drzwiami.
Szukamy dziennika, bo coś jest na rzeczy, a Halen kłamie – z sekundy na sekundę zmiana nastroju i priorytetów – co tam, będę się w szafie macać z udawanym chłopakiem. (Któremu chyba nie powinnam ufać, ale w sumie ciągle zapominam, że się taki wątek pojawił). Eh….
Tego jak traktuje Jetro nie da się w ogóle skomentować. Już się z nim maca, potem mówi później, nie szuka kontaktu, żeby powiedzieć chociaż przepraszam, nie chce z nim rozmawiać, znowu się z nim maca, znowu mówi później, a następnie znowu o nim zapomina.
Cały ten zakład z Memfisem to jakieś g**no wciśnięte na siłę. Chłopaki się różnią totalnie, nie zna dobrze jednego ani drugiego, „z każdym wypowiedzianym przez niego słowem coraz bardziej się zastanawiałam, jak to się stało, że różnił się tak bardzo od tego, co o nim słyszałam.” Serio? A zgadza się w razie przegranej na bycie udawaną dziewczyną kolesia, którego nie zna, a na dodatek zgadza się na badania, znając historię i eksperymenty na czarnych kotach. Wiadomo, że Memfis by jej nie katował, ale chodzi o sam wydźwięk, że będzie jego obiektem badań.
Życzy źle Aspen, bo przyjaciółka potrzebuje czasu, że przetrawić tą poważną informację. Nie chciałabym mieć takiej osoby w swoim otoczeniu. Ani przez teksty jakie rzuca, próbując zgrywać cwaniarę z ciętym dowcipem, a wychodzi w moich oczach na chamówę, która przecenia swoją inteligencję.
Jedyny Morgan powiedział jej prawdę – jedyna przemyślana wypowiedź, w której widać motywację bohaterów.

Jaki w końcu jest Halen? – Miły? „Mistyczno” tajemniczy? Służbowy? Czy jednak „bezemocjonalny”?
W momencie, gdy bohaterka dowiaduje się, że będzie mieszkać z chłopakiem, którego zna tylko z widzenia, powinien być jego dokładny opis. Wyniosłam tylko, że był lubiany, ładny i miał białe włosy.
Ogólnie, jedyne co wyniosłam z opisów postaci to kolory ich włosów.

Aspen na nią napadła; ale w sumie to wiesz - jest spoko, przechodzimy do porządku dziennego. Przydałoby się jakieś zdarzenie, które spowodowałoby to, że pogadały i się pogodziły. Zdarzenie, które je zbliżyło, które obudziło w obydwu dziewczynach wzajemną empatię.
I najważniejsze. Jej mama. Czy Pani Małgorzata choć raz postawiła się w sytuacji Pani Vero? Masz córkę, z nieznajomym, przez co córka może być czarnym kotem. Powinno to wywoływać ogromne emocje, w momencie, w którym Loreta poznaje swój kształt duszy. Panią Vero powinny targać wyrzuty sumienia i nieopanowana chęć okazania wsparcia córce. A jak wygląda ta relacja? Kilka SMSów, a w momencie odwiedzin Loreta idzie się macać z Jetro do pokoju, a Pani Vero ogląda z Memfisem album ze zdjęciami. Nic nie trzyma się kupy. Ta sytuacja powinna też mocno wpływać na Loretę, pomiędzy obwinianiem matki w momentach, których jest wściekła, a przebaczeniem podczas refleksji. Ale głębokich refleksji w tej lekturze brak.

Nagle w połowie książki pojawiają się podrozdziały rozdzielone linią z kocimi uszami. Graficznie ładne, ale brak konsekwencji w rozplanowaniu treści. Książka nie posiada ŻADNEJ korekty. Niejaka Pani Patrycja, według informacji z książki, była odpowiedzialna za korektę. Moim zdaniem nie wywiązała się ze swoich obowiązków. Mnóstwo literówek, ale też błędy ortograficzne. Pani Małgorzata nie musi mieć wszystkich zasad ortografii i interpunkcji w małym paluszku. Ale jednak jeśli pragnie być pisarką warto sięgnąć po słownik i się choć troszkę douczyć. A już na pewno wiedząc, że popełnia się błędy zainwestować w osobę, kompetentną osobę, która zajmie się korektą. Sama mam predyspozycje do dysleksji, przecinków nie znoszę, a jednak wyłapałam mnóstwo błędów. Więc jest ich z pewnością więcej niż to co znalazłam.
str. 59 – mój ulubiony kwiatek „TEMPA DZIDA”. Tempo to jest pracy, lub jazdy. A dzida lub osoba może być TĘPA; „po jej poważne minie”, „dużo wolnej niszczyła”
Str. 8 – „osoba siedząca audytorium”, „to nieszczęśliwe mój ojciec”
Str. 11 – „nie było czymś dobry”
Str. 18, 47, 216 – JAKIEJŚ, „chwycić się jakieś deski”, „partnerem jakieś kupy”, „jakieś broni”
Str. 19 – „Zwłaszcza że…” -> „Zwłaszcza, że…” lub „Było to istotne, zwłaszcza że…”
Str. 50 – „dziedziczył mutację mutacje po dziadkach”
Str. 51 – „w… jakiekolwiek formie”
Str. 58 – „była tak emocjonale zainwestowana”
Str. 78 – „jego opór był”, jeśli ktoś jest uparty to jest upór, jeśli ktoś się opiera (np. przeciw zrobieniu czegoś” jest to opór.
Str. 87 – „zmierzyć się przy z faktem”
Str. 119 – zamiast „takim kosztem”, pasuje „tanim kosztem”
Str. 120 – „Naprawdę nic mi nie jest?”, powinno być jej. Albo zakończone kropką.
Str. 123 – „żeby bardziej zwracała na nas uwagę bardziej”
Str. 133 – „ciepła kąpiel z pianą było tym” -> była
Str. 138 – „dokładnie to, co leżało mi to na wątrobie”
Str. 156 – „nie chciał dzielić ze mną tą informacją”
Str. 167 –„On był jednak pozostawał”
Str. 191 – „czaszka pękała mi się”
Str. 298 – „kuły mnie w oczy” -> tyle wyrażeń kłuje mnie w oczy, że sobie odpuszczę dalsze wymienianie
itp. Itd.

Zbyt długie zdania. Polecam stawiać więcej kropek, mniej przecinków. Zdania stają się wtedy mniej chaotyczne, są przejrzyste, czytelniejsze.
Stanowczo za dużo przymiotników. Używamy ich wtedy, gdy chcemy pokazać świat Czytelnikowi naszymi oczami lub podkreślić opis. Jeśli opisy nie wnoszą nic do historii, jaki jest sens ich zamieszczania? Objętość tekstu? Opisy wyglądu bohaterów są chaotyczne i urywane, dostajemy po kilka ogólnych szczegółów w różnych akapitach. Nie znając jeszcze bohaterów ciężko jest sobie ich wyobrazić.
To się trochę poprawia w dalszej części książki, gdy Pani Małgorzata przechodzi do opisów emocji targających bohaterką. Jednak to też nie wyszło dobrze.

To tylko wybrane przykłady, bo jest ich za dużo. Całość stylistycznie leży. Zdania budowane są w sposób w jaki piszemy z przyjaciółmi na Messengerze, a nie na poziomie literackim. I nie chodzi mi o pokazanie piękna języka polskiego i tworzenie epopei na skalę Sienkiewicza, Mickiewicza itp., a o zwykłe błędy stylistyczne. Pani Małgorzata używa topornej, rzekłabym prostackiej budowy zdań, przez co całość ciężko się czyta.
str. 7 – pierwsze zdanie – „drewnianej aulowej ławki” – z jakiego powodu powstał taki nowy ciężki do przetrawienia przymiotnik (nawet Word podkreśla na czerwono, edytor recenzji na stronie lubimyczytac również), skoro można napisać „drewnianej ławki w auli”.
„Bardziej zdechłego odcienia zieleni chyba nie mogli wybrać na pomieszczenie lekcyjne.” -> „Trudno wyobrazić sobie bardziej martwy odcień zieleni na salę lekcyjną.” Albo zgniły kolor.
str. 9 – mikrofon „faktycznie działa” zamiast „działał”.
„Nikt jednak nie odważył się przysłonić uszu nawet na chwilę, jakby nie chcieli ryzykować, że właśnie wtedy mogła ominąć ich najważniejsza informacja ich życia.” -> Jeśli nikt nie odważył się, to i nikt nie chciał. I po co to ich-ich. -> „Jednak nikt nie odważył się przysłonić uszu nawet na chwilę. Nikt nie chciał ryzykować, że ominie go najważniejsza informacja w życiu.” (ewentualnie „…jego życiu”.)
str. 10 – „od tułowia do czubka głowy”? Dziwny zakres obrzucania wzrokiem. Rozumiem, że Pani Małgorzata chciała uściślić, że ławka przysłaniała nogi bohaterce, ale takie dosłowności kaleczą stylistykę. Mówi się „od stóp do głów” lub nowocześniej „od stóp po czubek głowy”.
str. 19 – „to była grą niewartą świeczki” -> „ to była gra niewarta świeczki”
str. 24 – „niedopuszczanie do opuszczania”, trochę jak „uwięziona w więzi”
str. 32, 60 - „bezśniadaniowy żołądek”, „najśnieżniejszym krajem”, słowotwórstwo jest fajne w momencie gdy jest zasadne
str. 59 – „Szanuj zieleń boś nie TEMPA dzida, która nie obowiązywała…” -> fajnie byłoby dorzucić słowo „zasada, która nie obowiązywała. Od razu lepiej brzmi.
Str. 69 – „Nie jesteś osobą pierwszą, która nie chce…” -> „Nie jesteś pierwszą osobą…”
Str. 74, 76 – „totalnie superwszelki”, „pierdzisetny”, duża ilość kolokwialnej, potocznej mowy nie jest do strawienia w przypadku, gdy sięga się po książkę licząc na przyjemną lekką lekturę
Str. 92 – „Nie wiedziałam, czy odebrać to jako znak troski, czy też jako przestrogę” – a to czasem nie przestrzega się ludzi z troski o nich?
Str. 113 – „iść z wysoko głową uniesioną”, po raz kolejny mistrz Yoda -> „iść z wysoko uniesioną głową”
Str. 116 – „w końcu by dał sobie spokój” – „w końcu da sobie spokój”. Jeśli nie jest konieczne używanie cząstki „by”, starajmy się jej nie używać.
Str. 117 – kolokwializmy, z a d u ż o, „trzymać tak co najmniej” -> „trzymać co najmniej”. Za dużo wtrącanych nieustannie „tak”, „chyba”, „jakieś”.
Str. 126 – „przypominało trochę kino”, „ani nie przypominało kina pod żadnym innym…”
Str. 150 –„a co jeśli, wywołać by u ciebie rozwolnienie?”
Str. 185 –„Prawie uderzyłam głową w szafę, kiedy zakręciłam się o framugę drzwi.” W dalszym ciągu nie mogę przetrawić tego zdania, ani wyobrazić sobie powyższej sytuacji. Jeśli się zakręciła, to znaczy, że wykonała obrót, a to znaczy, że framuga drzwi, nie była otoczona ścianą, przy których niesamowicie blisko stała szafa… A gdzie umiejętności z treningów i kocie predyspozycje?
str. 280 – „nie zależało mi na jego dobrze tak bardzo, jak chciałam to wierzyć.” -> na jego dobru, w to wierzyć
Teksty o „ryju” i „sraniu/rozwolnieniu” są niedojrzałe. Jeśli byłaby to pojedyncza wzmianka, mająca na celu pokazanie, że bohaterowie czują się swobodnie pomiędzy sobą, miałoby to jakiś sens. Jednak biorąc pod uwagę, że głębia rozmów jest żadna, przywodzi mi to na myśl przedrzeźnianie się jedenastolatków na podwórku, a nie wymianę zdań i przemyśleń pomiędzy dwudziestolatkami obarczonymi problemami, znajdującymi się w nowej, dość niekomfortowej sytuacji.
Co do szanowania zieleni, trawników na stronie 59. Zielenina to włoszczyzna, warzywa do rosołu, jadalne, a nie trawa.
Na stronie 256 dowiedziałam się, że dżdżownice zamieniają się w motyle. Zawsze myślałam, że dżdżownica to dżdżownica, a gąsienica się przepoczwarza. Ale cóż – to inne uniwersum, więc może tam przyroda różni się od naszej. A z 266 strony wyczytałam, że mózg ma mięśnie.
Nie rozumiem też sparafrazowanego frazeologizmu – „Feran był syty, a dusza cała.” Jak to się ma do wilka i owcy?

Tworzenie nowego języka nie jest zasadne i wyszło bardzo infantylnie. (Miałoby sens, gdyby Ladore posługiwali się rodowym słownictwem znanym tylko im, a bohaterka dzięki poznaniu znaczenia słów odkryła tajemnicę rodu).
Nick na okładce jest moim zdaniem mało profesjonalny.

Mogłabym kontynuować wymienianie swoich uwag. Jednak szybciej byłoby napisać "Dziedziczkę Pecha" od nowa.

Mam nadzieję, że Pani Małgorzata nie porzuci marzeń i dalej będzie oddawać się swojej pasji. Jednakże jeśli tytuł kolejnej części brzmi „Uwięziona w więzi” (idąc tym tokiem myślenia, następna pewnie będzie zatytułowana „Zamknięta w zamknięciu”), proponuję „cofnąć się do tyłu” ;) o kilkadziesiąt kroków i zacząć od porządnego warsztatu literackiego/pisarskiego oraz zacząć naprawdę dużo czytać – czytać różnorodną literaturę („Atlas chmur” pięknie pokazuje jak jeden autor jest w stanie bawić się językiem skacząc pomiędzy różnymi stylami - polecam). To właśnie czytanie książek kształtuje naszą elokwencję; w tym momencie mam wrażenie, że powyższą recenzję napisałam kolokwialnie z błędami, płynąc na fali stylu „Dziedziczki Pecha” - proszę mi więc wybaczyć wszelkie potknięcia, na szczęście za moją recenzję nikt nie zapłacił (ani żadne drzewo nie umarło). Rodzinie i przyjaciołom proszę wpoić, że szczera oraz konstruktywna krytyka jest równie potrzebna jak pochwały napędzające pasję. Powodzenia!

Nie spotkałam jeszcze tak nieprzemyślanej i źle zredagowanej książki. A trochę drzew straciło życie, aby to niedopracowane „dzieło” ujrzało światło dzienne.

„Dziedziczka Pecha” należy do gatunku, który naprawdę lubię. To moje guilty pleasure. „Zmierzch” Stephanie Meyer, „Dary Anioła” Cassandry Clare czy „Świat Nocy” L.J.Smith – wszystkie te nastoletnie dramy z domieszką...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Z Achają to można konie kraść!
Nie mogę się doczekać, aż sięgnę po kolejną serię.

Z Achają to można konie kraść!
Nie mogę się doczekać, aż sięgnę po kolejną serię.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika Banci AleksandraBancewicz

z ostatnich 3 m-cy
2024-06-02 20:08:09
2024-06-02 20:08:09

Mam w zadku pomysły, by wszystko i wszyscy stawali się jednym. Nie są jednym. Każdy jest inny. Jeden jest wysoki, drugi mądry, trzeci leniwy, czwarty odważny. Ktoś zdrowy, ktoś chory. K...

Rozwiń Rozwiń
2024-06-02 11:08:48
2024-06-02 11:08:48

Śniadanie, chłopcze. Ten prosty, poranny posiłek, po którym rozpoznaje się, czy znalazłeś się wśrod ludzi cywilizowanych, czy barbarzyńców. Czy trafiłeś dobrze, czy źle. Jeżeli gdzieś n...

Rozwiń Rozwiń
2024-05-30 00:29:45
2024-05-30 00:29:45

Goro haku to ceremoniał bolesny. I nie wiadomo dla kogo bardziej. Każdy z nas nosi w sobie dużo bólu. Kiedy się go uwalnia, cierpi nie tylko ten, kto rozcina swoją duszę. Rola goro daru...

Rozwiń Rozwiń
2024-05-26 16:48:16
2024-05-26 16:48:16

Rzemień uczył, by koncentrować się na oddechu. Pilnować, by powietrze przechodziło przez ciało. Że strach rodzi się z myśli. Tymczasem ważne jest to, co się widzi, a nie to, co może się...

Rozwiń Rozwiń
Banci AleksandraBancewicz
2024-05-24 15:05:49
Banci AleksandraBancewicz oceniła książkę Pan Lodowego Ogrodu - księga I na
10 / 10
i dodała opinię:
2024-05-24 15:05:49
Banci AleksandraBancewicz oceniła książkę Pan Lodowego Ogrodu - księga I na
10 / 10
i dodała opinię:

Toż to był taki sztos, że aż brak słów! Dobrze, że jest tego więcej.
Atmosfery nie powstydziłby się sam Stephen King. Pierwsze spotkanie z zimną mgłą miałam w pociągu. I mimo tłumu wokół mnie i świecącego słońca, ciary przeszły mi po karku. Budowanie napięcia i klimatu pierwsza klasa. Szar...

Rozwiń Rozwiń
2024-05-24 13:54:35
2024-05-24 13:54:35

Zapamiętaj, mój przyjacielu, bo jeżeli kiedyś zobaczysz prawdziwego Boga, rozpoznasz go od razu. To ten, co daje życie, co stwarza świat i do którego wszyscy dążymy. Jest dużo większy n...

Rozwiń Rozwiń
2024-05-24 12:42:07
2024-05-24 12:42:07

Wojna to tryumf konieczności - odezwał się, spłukując krew. I myjąc metodycznie ręce. - Bardzo często robisz nie to, co słuszne albo szlachetne, ale to, co trzeba.

2024-05-23 20:13:07
2024-05-23 20:13:07
2024-05-23 20:12:33
2024-05-23 20:12:33

Nie lekceważ szeptów i szelestów trawy
Nie lekceważ iskier niesionych przez wiatr
Pożoga jest chwilą
I bezmyślnym gniewem
Pozostaną szare od popiołu zgliszcza...

Rozwiń Rozwiń

ulubieni autorzy [2]

Jarosław Grzędowicz
Ocena książek:
6,9 / 10
29 książek
2 cykle
Pisze książki z:
2325 fanów
Andrzej Ziemiański
Ocena książek:
6,8 / 10
47 książek
7 cykli
Pisze książki z:
1192 fanów

Ulubione

Michaił Bułhakow Mistrz i Małgorzata Zobacz więcej
J.R.R. Tolkien Hobbit, czyli tam i z powrotem Zobacz więcej
Oscar Wilde Portret Doriana Graya Zobacz więcej
Cixin Liu Problem trzech ciał Zobacz więcej
Cixin Liu Problem trzech ciał Zobacz więcej
Cixin Liu Problem trzech ciał Zobacz więcej
Jarosław Grzędowicz Pan Lodowego Ogrodu - księga I Zobacz więcej
Jarosław Grzędowicz Pan Lodowego Ogrodu - księga I Zobacz więcej
Jarosław Grzędowicz Pan Lodowego Ogrodu - księga II Zobacz więcej

Dodane przez użytkownika

Cixin Liu Problem trzech ciał Zobacz więcej
Andrzej Ziemiański Achaja. Tom I Zobacz więcej
Andrzej Ziemiański Achaja. Tom II Zobacz więcej
Andrzej Ziemiański Achaja. Tom III Zobacz więcej
Jarosław Grzędowicz Pan Lodowego Ogrodu - księga I Zobacz więcej
Jarosław Grzędowicz Pan Lodowego Ogrodu - księga I Zobacz więcej
Jarosław Grzędowicz Pan Lodowego Ogrodu - księga I Zobacz więcej
Jarosław Grzędowicz Pan Lodowego Ogrodu - księga I Zobacz więcej
Jarosław Grzędowicz Pan Lodowego Ogrodu - księga II Zobacz więcej

statystyki

W sumie
przeczytano
12
książek
Średnio w roku
przeczytane
12
książek
Opinie były
pomocne
11
razy
W sumie
wystawione
12
ocen ze średnią 8,1

Spędzone
na czytaniu
102
godziny
Dziennie poświęcane
na czytanie
50
minut
W sumie
dodane
10
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]