Kryminał w kryzysie – tym greckim

Wojciech_Chmielarz Wojciech_Chmielarz
24.06.2018

Najjaśniejszym chyba momentem mojej krótkiej kariery dziennikarskiej była chwila, kiedy ambasada Portugalii zaprosiła mnie na odbywające się w Lizbonie targi nowych technologii. Ot, Portugalczycy chcieli się pochwalić, jakim to nowoczesnym krajem się stali. Razem ze mną na wycieczkę wybrała się grupa dziennikarzy z całego świata. Wśród nich dwójka Greków. Podczas tego wyjazdu zadali sobie oni sporo trudu, żeby przekonać mnie do dwóch rzeczy. Po pierwsze, do tego, że to w Grecji, a nie w Portugalii, zjem najlepsze dania z owoców morza. Że te wszystkie ośmiorniczki, dorsze, małże to nic w porównaniu do tego, co dostanę w Atenach czy na jednej z licznych wysp morza Egejskiego. Po drugie, że to, co widzę w Portugalii, to jest jakiś żart, a nie kryzys. Bo prawdziwy kryzys, to mają tylko oni.

Kryminał w kryzysie – tym greckim

Przypomniała mi się ta historia podczas czytania Niespłaconych długów Petrosa Markarisa. Bo jest to kryminał, w którym głównym bohaterem nie jest ani prowadzący śledztwo detektyw Kostas Charitos ani żaden z jego licznych kolegów, ale kryzys finansowy właśnie. Przypomina on tutaj wszechmocnego, przerażającego potwora, który sięga po każdą z postaci swoimi obrzydliwymi mackami i każdemu coś odbiera. A równocześnie, znikąd nie widać nadziei na pojawienie się rycerza na białym koniu, który by go pokonał. Ale też nikt go nie wygląda. Wszyscy spodziewają się, że będzie tylko gorzej. I ten pogodny, śródziemnomorski defetyzm jest bardzo przygnębiający. Żeby nie być gołosłownym: policjanci rozmawiają głównie o planach ograniczenia ich planów emerytalnych. Żona głównego bohatera potajemnie podrzuca córce i zięciowi jedzenie. Pomimo tego, że dziewczyna jest po studiach prawniczych, a jej mąż jest lekarzem. Oboje wykonują więc prestiżowe wydawałoby się zawody. W kryzysowej Grecji to jednak zbyt mało, żeby wypełnić lodówkę. Kolejne firmy padają, przedsiębiorcy narzekają, Ateny dzień w dzień są paraliżowane kolejnymi demonstracjami. Właściwie tylko banki dobrze odnajdują się w tej sytuacji.

Banki. Bankierzy. Winni wielkiego kryzysu, który przetoczył się przez świat kilka lat temu. I właściwie nie ponieśli za to żadnej kary. Od dawna twierdzę, że kryminał to gatunek w dużym stopniu terapeutyczny. To spełnienie fantazji o świecie, w którym każdy winny zawsze zostanie prędzej czy później ukarany. Że zawsze znajdzie się jakiś komisarz, prokurator czy profiler, który zaciśnie zęby i będzie pracował tak długo i tak uparcie, wbrew wszystkiemu i wszystkim, aż w końcu sprawiedliwości stanie się zadość. W „Niespłaconych długach” wymierza ją jednak morderca, którego ofiarą padają kolejni miejscowi i zagraniczni bankierzy. Morduje ich zresztą w dość brutalny i oryginalny sposób.

Książka Markarisa cieszyła się w Grecji ogromną popularnością. Na tyle dużą, że jej echa przed laty dotarły także do mnie. Potrafię sobie wyobrazić moich greckich znajomych, którzy czytają ją z wypiekami na twarzy i żałują, że coś podobnego nie wydarzyło się naprawdę. „Niespłacone długi” wyrażają bowiem moim zdaniem jakąś autentyczną potrzebę społeczną. Chwytają ducha czasów i wyciskają z niego wszystko, co możliwe. Jest to największa siła i równocześnie największa słabość tej powieści. Siła, ponieważ czuć w niej prawdę. Bolesną, gorzką, chociaż niekiedy dość zabawną. Są w tej powieści postacie, rozmowy, sytuacje, które po prostu wbijają się w pamięć. Jak ta, kiedy główny bohater planuje kupić nowy samochód. Po długich konsultacjach decyduje się na Seata. Koronnym argumentem były słowa kolegi, który stwierdził, że jest to hiszpański samochód. A kraje pogrążone w kryzysie powinny trzymać się razem. Tym samym kupno auta stało aktem oporu przed dyktatem państw północy Unii Europejskiej pod przewodnictwem Niemiec (pamiętacie państwo, jaki podtekst polityczny miał rozgrywany podczas Euro 2012 ćwierćfinał Niemcy : Grecja?). Oczywiście, bohaterowie nie zauważyli, że Seat jest obecnie własnością Volkswagena. Albo agent nieruchomości, który tłumaczy zawiłości powiązań rynku nieruchomości ze sprzedażą luksusowych samochodów, ale który też szykuje się już do bankructwa. A w całym tym zamieszeniu najszczęśliwszym wydaje się być człowiek, który już wszystko stracił, więc w związku z tym, nie można mu już niczego odebrać.

Równocześnie jest to słabość, ponieważ nie mam wątpliwości, że ta powieść zdążyła się już zestarzeć. I źle się stało, że „Niespłacone długi” trafiły do nas tak późno. Gdyby wydano je w dwa tysiące dwunastym, trzynastym lub nawet czternastym roku, ich odbiór w Polsce byłby inny. Nie wiem czy lepszy, czy gorszy, ale chyba bylibyśmy w stanie lepiej je zrozumieć. Bo też nasze nastroje były bliższe tym greckim. Teraz, kiedy bezrobocie jest rekordowe niskie, eksperci mówią o rynku pracownika, a nawet media nie trąbią już na okrągło o problemach frankowiczów, „Niespłacone długi” stały się nieoczekiwanie dziwnie odlegle i obce. To nie nasz świat. To nie nasze problemy. Ale pewnie inaczej się będzie czytać tę powieść przy okazji kolejnego kryzysu. Wtedy lepiej zrozumiemy sytuację każdego z bohaterów i skomplikowane motywacje sprawcy morderstw. Pozostaje nam więc tylko zaciskać kciuki, żeby ten moment nadszedł jak najpóźniej.

Wojciech Chmielarz


komentarze [8]

Sortuj:
więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
allison  - awatar
allison 25.06.2018 10:37
Czytelniczka

A mi "Niespłacone długi" przypadły do gustu, zapewne dlatego, że lubię, gdy w kryminale - oprócz intrygi kryminalnej - są jakieś inne wątki, najlepiej obyczajowe albo właśnie społeczne.
Na pewno wynika to z faktu, że po prozę kryminalną i sensacyjną nie sięgam często, mimo iż niczego jej nie ujmuję:)

A jeśli chodzi o kryzys ekonomiczny w Polsce, to faktycznie bezrobocie...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
ŁUKASZ  - awatar
ŁUKASZ 25.06.2018 09:40
Czytelnik

Chociaż lubię sięgnąć po kryminał z krajów mniej słynących z tego gatunku literatury to po "Niespłacone długi" nie sięgnę. Opnia zniechęciła mnie do lektury. Poza tym bardzo słaba okładka, przypominająca jakieś sztampowe podręczniki do historii - zdecydowanie nie zachęca do sięgnięcie po nią.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
allison  - awatar
allison 25.06.2018 10:34
Czytelniczka

Gdybym przy wyborze lektury miała kierować się okładką, to nie przeczytałabym wielu naprawdę świetnych i wartościowych książek.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
ŁUKASZ  - awatar
ŁUKASZ 25.06.2018 22:09
Czytelnik

prawda, ale przy natłoku pozycji na rynku okładka robi dużo, a tej ewidentnie brakuje polotu

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
awatar
konto usunięte
25.06.2018 05:12
Czytelnik

Użytkownik wypowiedzi usunął konto

awatar
konto usunięte
24.06.2018 12:59
Czytelnik

Użytkownik wypowiedzi usunął konto

Fragola  - awatar
Fragola 24.06.2018 10:59
Czytelnik

Parafrazując Stanisława Tyma. ,,Bo tak chodzi, to tu, to tam kryzys jak deszcz się przenosi. Jak na ten przykład zawsze musi gdzieś padać to tak i z kryzysem jest. Tak jest ! Zawsze gdzieś jest. '' Bimber czytał ,,Hamleta '' Williama Szekspira. Królowa się otruła jak winko piła, król się potem przekręcił, a potem tego głównego cwaniaka to zatrutą szablą wykończyli.
-...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Wojciech_Chmielarz  - awatar
Wojciech_Chmielarz 22.06.2018 12:22
Autor/Redaktor

Zapraszam do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post