Przenosimy się około tysiąc pięćset lat wstecz by być świadkami odwiecznej walki dobra ze złem - dosłownie w przenośni. Kanaanem rządzą królowie, którym trudno cieszyć się władzą, gdyż de facto są lennikami faraona. Na szczęście daniny nie są na tyle wysokie, by uniemożliwić rozwój miast, a władcom otaczanie się bogactwem i oddawanie rozpuście. Prym wiedzie wiara w okrutnych bogów i nikomu nie przeszkadzają ofiary z niewinnych ludzi składane, by zyskać przychylność bogów. O biblijnym Bogu z wierzeń przodków mało kto pamięta.

W takich okolicznościach poznajemy główną bohaterkę Aberes (Perłę), która jest królową niezwykle ważnego miasta Kiriath-Sepher. Jej życie jest usłane różami, choć dziewczyna wciąż ma jedno marzenie, którego nie może spełnić. Kobieta pragnie dać swojemu mężowi Gemre potomstwo. Król chciałby mieć przede wszystkim syna, gdyż głęboko wierzy, że tylko podtrzymanie rodu w przyszłości daje szanse na podbicie Egiptu. Królowa jednak chciałaby spełnić się przede wszystkim jako matka.

Pomimo tych zmartwień, życie na zamku płynie dosyć spokojnie, a Aberes dba o dobrą atmosferę wśród jej najbliższych. Sytuacja zmienia się, gdy pewnej nocy tajemniczy głos „zmusza” ją by zeszła do podziemi, gdzie kobieta jest świadkiem rozmowy, która na zawsze zmieni jej życie. W niedługim czasie będzie musiała podjąć wiele decyzji i wielokrotnie postawić wszystko na jedną kartę, wybierając między bogactwem i życiem u boku męża, a osobami, które również kocha.

Książka stawia tezę, że człowiek nie jest do końca silną istotą, a raczej jest niezwykle podatny na wpływy zarówno dobra jak i zła. To oznacza, że tak naprawdę prędzej czy później któraś strona wygra, dlatego w książce widzimy również walkę zastępu aniołów z siłami ciemności. Sama przyznam, że wybory bohaterów są ponadczasowe i dziś również trzeba być zdecydowanym na konkretne rozwiązanie. Zarówno postępowanie Gamre jak i Perły są więc wskazówkami dla współczesnego czytelnika.

Tło historyczne jest dobrze przedstawiona, choć przyznam, że na początku nie byłam o tym przekonana, gdyż relacja króla z królową oraz służbą wydawała mi się za bardzo współczesna. Sama akcja rozwija się dość wolno i wydaje się nie do końca wymyślona (co zresztą w wywiadzie przyznaje sam autor), choć gdy już się rozwinie trudno się od niej oderwać. Sam wątek religijny jest tak utworzony, że katolik będzie mógł odnieść książkę do swojej wiary, a ateista otrzyma (co prawda nie odkrywczy ale jednak) wątek fantastyczny co sprawia, że książka może mieć dość wielu potencjalnych czytelników.

Anna Dral