Gdyby cała Afryka...
- Kategoria:
- reportaż
- Wydawnictwo:
- Czytelnik
- Data wydania:
- 1969-01-01
- Data 1. wyd. pol.:
- 1969-01-01
- Liczba stron:
- 428
- Czas czytania
- 7 godz. 8 min.
- Język:
- polski
- Tagi:
- Afryka Kapuściński wspomnienia reportaż
Zebrane w tej książce reportaże stanowią relacje z moich wędrówek afrykańskich. W Afryce nie szukałem przygód, nie polowałem na słonie i nie kopałem diamentów. Byłem korespondentem Polskiej Agencji Prasowej i miałem pisać o tym, co tam na miejscu zasłyszałem lub zobaczyłem, o tym co się tam działo. A działo się wtedy wiele. Spędziłem w Afryce blisko sześć lat w jej najbardziej burzliwym i niespokojnym okresie, zresztą pełnym dobrych – choć czasem za łatwych – nadziei. Był to przełom dwóch epok – kończył się kolonializm, zaczynała się niepodległość. Tę zmianę rzeczywistości, ten przewrót, tę rewolucje starałem się opisywać. Tak powstały reportaże. Nie pisałem ich z myślą o książce. Nawet z myślą o druku. W latach, kiedy robiłem te zapiski, szereg zawartych w nich poglądów należało do wielce dyskusyjnych, żeby nie powiedzieć – heretyckich. Ale zależało mi na jednym – napisać, jak to było naprawdę, bo to przecież jest ambicją, ambicją braci reporterskiej.
Dziś ostrza tamtych sporów przytępiały, wojna się skończyła i książka ta jest już po trosze historią. Część jej bohaterów – odeszła, niektórzy – zginęli. Alę ci, których już nie ma, byli jeszcze wczoraj i kształtowali rzeczywistość Afryki taką, jaką jest ona dzisiaj. Nkrumah, Ben Bella, Kasavubu i Balewa – minęli, ale to były wielkie nazwiska Afryki, które będą zapamiętane. W tych reportażach pokazuję ich takimi, jakimi znałem ich z bliska.
Jest to książka przygód, ale przygód politycznych. W Afryce pasjonowała mnie egzotyka życia politycznego. Najbardziej zajmowało mnie to, w jaki sposób tradycje lokalne, obyczaj, środowisko – wpływają na styl polityki, jak deformują jej mechanizmy i kształtują jej nowe formy. Ten styk obyczaju i polityki, wzajemne oddziaływanie obu dziedzin życia na siebie – jakiż to świetny obiekt obserwacji.
Tom ten to luźny wybór reportaży, nic więcej. Niektóre z nich opisują różne historie, jakie zdarzyło mi się widzieć. W innych próbuje wyjaśnić kilka spraw. Chciałem pokazać parę scen afrykańskiego dramatu, którego pocztu nie oglądałem i który może nie będzie miał końca, parę scen przygodnie obejrzanych i przygodnie tutaj zebranych. Nie starem się niczego uaktualniać, bo to zadanie beznadziejne: sztuka będzie toczyć się dalej i – na dobra sprawę – każdego tego typu książka powinna kończyć się dopiskiem: ciąg dalszy nastąpi.
Prosiłem Wydawnictwo, aby pozwoliło mi zachować taką kolejność reportaży, w jakiej były one pisane. Trochę dlatego, żeby być w zgodzie z historycznym porządkiem zdarzeń, o których mowa, ale również aby pokazać jak przybysz z innego świata, wchodzi w Afrykę: najpierw widzi rzeczy, które go dziwią i trochę bawią, a potem – potem zaczyna się zastanawiać.
Teraz, wędrując po Ameryce Łacińskiej (znowu jako korespondent PAP), wzdycham czasem do Afryki. Może wzdycham do swojej młodości, którą tam spędziłem, ale nie tylko. Jednak Afryka – raz zabawna, raz groźna, raz smutna, raz niepojęta – była zawsze autentyczna, nie powtarzalna, była zawsze sobą. Afryka ma swój styl, swój klimat, swoją indywidualność, która wciąga, przykuwa, fascynuje.
I nawet po latach nie można się od tego uwolnić.
Listopad 1968, R.K.