Raczej uważam w internecie, jest to bardzo potężna broń-dlatego na wielu portalach występuję pod innym imieniem... wiecie, prywatność. Chęć poznawania nowych ludzi z całego świata jest praktycznie nieuniknioną pokusą, która przychodzi z wiekiem i możliwościami (znajomość języka angielskiego i dostęp do internetu). Pewnego razu zaczęłam pisać z kimś z Australii oraz Maroka. Niestety bardzo szybko zapraszali mnie do siebie i zaczynali być nachalni... niemalże do tego stopnia iż chcieli po mnie przyjechać... tutaj na ratunek przybyło mi fikcyjne imię oraz magiczny przycisk "zablokuj".

Raczej uważam w internecie, jest to bardzo potężna broń-dlatego na wielu portalach występuję pod innym imieniem... wiecie, prywatność. Chęć poznawania nowych ludzi z całego świata jest praktycznie nieuniknioną pokusą, która przychodzi z wiekiem i możliwościami (znajomość języka angielskiego i dostęp do internetu). Pewnego razu zaczęłam pisać z kimś z Australii oraz Maroka....

Głupoty z użyciem internetu popełniam regularnie. Regularnie zamiast uczyć się na sesję oglądam śpiewające koty i fokę, która kręci się w kółko przez dziesięć godzin. Fabuła porywająca, a oprawa muzyczna warta Oscara. Jak sobie z tym radzę? Prosta zasada, ale jak skuteczna... nie ma spiny są drugie terminy! Aczkolwiek ja i tak dalej oglądam te koty i fokę, więc może poczekam na trzeci termin.

Głupoty z użyciem internetu popełniam regularnie. Regularnie zamiast uczyć się na sesję oglądam śpiewające koty i fokę, która kręci się w kółko przez dziesięć godzin. Fabuła porywająca, a oprawa muzyczna warta Oscara. Jak sobie z tym radzę? Prosta zasada, ale jak skuteczna... nie ma spiny są drugie terminy! Aczkolwiek ja i tak dalej oglądam te koty i fokę, więc może...

Miałam taką sytuację, nawet bardzo niedawno! Na co dzień jestem studentką, ale dorabiam sobie w weekendy jako recepcjonistka w klinice weterynaryjnej. Lubię tą pracę i przynosi mi stabilizację finansową, ale jak się okazało, Internet może zniszczyć wszystko! Pewnego wolnego dnia wygłupiałam się z moim kotem i robiłam sobie zdjęcia- ja w mocnym, trupim makijażu i mój mały przyjaciel, który udawał ofiarę krwiożerczej bestii (czyli mnie oczywiście). Zdjęcia były tak śmieszne, że wstawiłam je na instagrama, żeby podzielić się nimi ze znajomymi. Oczywiście, zobaczyli je nie tylko oni- trafili na nie także klienci kliniki, w której pracuję. I rozpoczęło się piekło- szef wezwał mnie na „dywanik” i zaczął zadawać dziwne pytania, a ja początkowo nie miałam podjęcia o co chodzi… Okazało się, że zaniepokojona pani, która bada w naszej klinice pieska, poznała mnie na tych zdjęciach i stwierdziła, że nie mogę pracować ze zwierzętami, a już na pewno nie z jej ukochaną Pusią, bo mogę ją… zjeść! Trochę śmiechu było, ale szef stwierdził jednak, że nie mogę wstawić takich zdjęć, bo niszczy to wizerunek firmy… Oczywiście zgodziłam się z nim i zdjęcia usunęłam, ale po głębszym zastanowieniu jednak stwierdziłam, że następnym razem będę bardziej uważać, co zamieszczam w sieci. Ech, Internet to jednak złowieszcze narzędzie i może nas dopaść naprawdę wszędzie, nawet w tak głupie sprawia, jak ta, którą opisałam…

Miałam taką sytuację, nawet bardzo niedawno! Na co dzień jestem studentką, ale dorabiam sobie w weekendy jako recepcjonistka w klinice weterynaryjnej. Lubię tą pracę i przynosi mi stabilizację finansową, ale jak się okazało, Internet może zniszczyć wszystko! Pewnego wolnego dnia wygłupiałam się z moim kotem i robiłam sobie zdjęcia- ja w mocnym, trupim makijażu i mój mały...

Moja wpadka nie była spektakularna, tylko dlatego, że nikt jej nie zauważył 
Mianowicie facebook i ja, to nie do końca zgrana para. Służy mi do kontaktu ze znajomymi, z którymi rzadko się widuję oraz do uaktualniania bieżących informacji z kręgu zainteresowań. W obecnych czasach wszystko jest na fb. Nie na mailu, nie na stronie internetowej, ale na facebooku!
Z tego względu moje ogarnięcie w temacie jest mizerne. Pewnego razu dodano zdjęcie grupowe i zaproponowano żeby każdy kto się może odnaleźć oznaczył się na fotografii. Ok! Czemu nie?! Tylko jak? Taka banalna rzecz. Zaczęłam kombinować. Niestety na mojej twarzy nie pojawił się kwadracik, w który wystarczyłoby wpisać imię i nazwisko, ponieważ stałam troszkę dalej. No cóż, grzebałam dalej w opcjach i innych zakamarkach, o których nie miałam zielonego pojęcia, że w ogóle istnieją. W końcu się udało! Otworzyłam zdjęcie po raz kolejny, bo zobaczyć czy na pewno, na sto procent wszystko jest w porządku i wtedy to zobaczyłam… Moje imię i nazwisko wylądowało w całkiem innym miejscu niż powinno, a dokładniej na twarzy jakiegoś chłopaka, którego nawet nie znam. I znów gorączkowo zaczęłam przeczesywać facebooka, jak to odwrócić?! Najlepiej zanim ktoś to zobaczy! Musiałam schować swoją dumę do kieszeni i poprosić kolegę, aby mi wyjaśnił co mam zrobić. Pomijając fakt, że nic nie zrozumiałam, to jakimś cudem udało mi się poprawić to, tak jak miało być, w miarę nie długim czasie, tak że nikt tego nie zarejestrował.

Moja wpadka nie była spektakularna, tylko dlatego, że nikt jej nie zauważył 
Mianowicie facebook i ja, to nie do końca zgrana para. Służy mi do kontaktu ze znajomymi, z którymi rzadko się widuję oraz do uaktualniania bieżących informacji z kręgu zainteresowań. W obecnych czasach wszystko jest na fb. Nie na mailu, nie na stronie internetowej, ale na facebooku!
Z tego...

Najgłupszą rzeczą jaką zrobiłam w internecie było upublicznienie zbyt dużej ilości informacji o sobie. Jakieś 2 lata temu dołączyłam na portalu społecznościowym do grupy, na której ludzie dzielili się ze sobą jakimiś śmiesznymi historiami lub obrazkami. Niby całkiem niewinnie, ale w takich grupach zazwyczaj trafiają się żartownisie więksi od innych, którzy chcą pokazać ile są w stanie zrobić dla dobrego żartu. Spośród informacji oraz zdjęć zamieszczonych na moim profilu ktoś wybrał te, które najbardziej mu odpowiadają i na mój adres zamówił... pralkę. Wyjaśniałam, że nic nie zamawiałam, ale Pana Dostawcę raczej mało to obchodziło. Po kilkunastu minutach zniesmaczony dostawca kazał mi tylko pokryć koszty transportu i odwiózł pralkę z powrotem do sklepu. Niestety do tej pory nie mam pojęcia kto to zrobił. Teraz mam już nauczkę i wszystkie informacje o mnie są dostępne tylko dla moich znajomych.

Najgłupszą rzeczą jaką zrobiłam w internecie było upublicznienie zbyt dużej ilości informacji o sobie. Jakieś 2 lata temu dołączyłam na portalu społecznościowym do grupy, na której ludzie dzielili się ze sobą jakimiś śmiesznymi historiami lub obrazkami. Niby całkiem niewinnie, ale w takich grupach zazwyczaj trafiają się żartownisie więksi od innych, którzy chcą pokazać ile...

Pisząc licencjat mailowo wysyłaliśmy promotorowi prace do sprawdzenia. Pewnego dnia usiadłam do komputera w celu wysłania kilku rozdziałów swojej pracy. Pech chciał, że w załączeniu zamiast licencjatu znalazła się lista rzeczy do zabrania na wakacje. Do dzisiaj nie wiem jak ja to zrobiłam, bo plik miał nazwę Bałtyk 2015, a nie licencjat! Nigdy nie zapomnę odpowiedzi promotora, która brzmiała: najpierw obrona, później wakacje. I nigdy nie zapomnę obrony, na której padło pytanie: to jak tam nad tym Bałtykiem? Po tym wydarzeniu zanim kliknę magiczne „wyślij” sto razy sprawdzam, czy aby na pewno wysyłam właściwą treść do właściwej osoby.

Pisząc licencjat mailowo wysyłaliśmy promotorowi prace do sprawdzenia. Pewnego dnia usiadłam do komputera w celu wysłania kilku rozdziałów swojej pracy. Pech chciał, że w załączeniu zamiast licencjatu znalazła się lista rzeczy do zabrania na wakacje. Do dzisiaj nie wiem jak ja to zrobiłam, bo plik miał nazwę Bałtyk 2015, a nie licencjat! Nigdy nie zapomnę odpowiedzi...

Ja kiedyś byłam aktywną użytkowniczką urodowego forum. Wymieniałam się z innymi użytkowniczkami na temat kosmetyków i planów pielęgnacyjnych. Jak to często bywa - kiedyś doszło do jakiegoś nieporozumienia, które zakończyło się potocznie zwaną "gównoburzą". Jak się okazało - najmocniej weszłam w konflikt z kobietą, która pochodzi z tego samego miasta co ja. Kiedy byłam rekrutowana na wyższą uczelnię - ona zasiadała w komisji...
Do tej pory nie wiem jakim cudem byłam w stanie cokolwiek z siebie wydukać kiedy jej oczy w tym samym czasie miotały pioruny :)

Ja kiedyś byłam aktywną użytkowniczką urodowego forum. Wymieniałam się z innymi użytkowniczkami na temat kosmetyków i planów pielęgnacyjnych. Jak to często bywa - kiedyś doszło do jakiegoś nieporozumienia, które zakończyło się potocznie zwaną "gównoburzą". Jak się okazało - najmocniej weszłam w konflikt z kobietą, która pochodzi z tego samego miasta co ja. Kiedy byłam...

Jedną z głupszych rzeczy jakie zrobiłam za pośrednictwem Internetu było opublikowanie na publicznym forum swojej pracy zaliczeniowej przed oddaniem jej prowadzącemu.
Otóż jeden z wykładowców jako warunek dopuszczenia do egzaminu postawił rozwiązanie kazusu. Moja grupa miała z nim niemały problem. Oczywiście mieliśmy do wyboru kilka kazusów i mogliśmy je konsultować z prowadzącym. Na forum mojego kierunku pojawił się wpis z prośbą o pomoc. Studenci pytali czy już ktoś oddał pracę, czy konsultować swój pomysł, czy zaliczył zadanie.
Chciałam być pomocna i napisałam, że jeszcze jej nie konsultowałam, ale mam już pomysł na rozwiązanie wybranego przez siebie kazusu. Oczywiście wrzuciłam pierwszą wersję na forum. Kiedy poszłam oddać swoją pracę okazało się, że prowadzący otrzymał już niemalże taką samą. Z racji, iż "koleżanka" nie umiała obronić swojego stanowiska a ja nie mogłam dowieść swojej niewinności obie zostałyśmy ukarane. Egzamin jaki dla nas przygotował był jednym z trudniejszych (o ile nie najtrudniejszym) jaki przyszło mi zaliczyć. Za to nauczyłam się, że wszystko co publikujemy w Internecie ma szerokie grono odbiorców i nie zawsze jest to dobre.

Jedną z głupszych rzeczy jakie zrobiłam za pośrednictwem Internetu było opublikowanie na publicznym forum swojej pracy zaliczeniowej przed oddaniem jej prowadzącemu.
Otóż jeden z wykładowców jako warunek dopuszczenia do egzaminu postawił rozwiązanie kazusu. Moja grupa miała z nim niemały problem. Oczywiście mieliśmy do wyboru kilka kazusów i mogliśmy je konsultować z...

Któregoś lata poznałam na internecie pewnego chłopaka, pisalismy i dużo rozmawialiśmy przez skype, bardzo jemu zaufałam chociaż jednego nie rozumiałam nie chchiał się spotkać ze mną.Wtedy to mi nie przeszkadzało. Lecz okazał się nie taki za jakiego się podawał, ja oczywiście szybko jemu zaufałam i wysyłam jemu moje zdjecie (nie nagie). Pewnego dnia nagle nie odpisywał, wtedy myślałam że jeszcze się odezwie jednak się myliłam. I nagle zaczeli do mnie pisać różni mężczyźni rożnymi propozycjami, na początku byłam taka zdziwiona i odrazu odmawiałam i później po prostu nie odpisywałam. Spytałam się jednek mężczyzny skąd ma wgl mój kontakt telefoniczny i wysył mi link , mnie potalnie zamurowało. Chłopak któremu tak bardzo ufałam wstwił moje zdjecie na portalu ''erotycznym'' . Wtedy zgłosiłam to na policje i usunęli moje zdjecie , i teraz zrozumiałam że na internecie dużo osób uddaje i nie warto im ufać

Któregoś lata poznałam na internecie pewnego chłopaka, pisalismy i dużo rozmawialiśmy przez skype, bardzo jemu zaufałam chociaż jednego nie rozumiałam nie chchiał się spotkać ze mną.Wtedy to mi nie przeszkadzało. Lecz okazał się nie taki za jakiego się podawał, ja oczywiście szybko jemu zaufałam i wysyłam jemu moje zdjecie (nie nagie). Pewnego dnia nagle nie odpisywał,...

Ja kiedyś brałem udział w ostrych wypowiedziach ideologicznych.Broniłem chyba za mocno,swych lewicowo-liberalnych poglądów.
Kilka osób uraziłem,musiałem przepraszać.

Ja kiedyś brałem udział w ostrych wypowiedziach ideologicznych.Broniłem chyba za mocno,swych lewicowo-liberalnych poglądów.
Kilka osób uraziłem,musiałem przepraszać.