- O mój Boże. Mama mnie zabije. Z trwogą spojrzałem na tort urodzinowy siostry, który leżał na kuchennej podłodze. Gdyby Melania była fanką koszykówki, piłka zanużona w kremie kawowym, mogłaby się jej spodobać. Niedobrze trzeba było słuchać mamy i nie grać piłką w domu, nie zastanawiając się, szybko wyjąłem z tortu piłkę. Chciałem zatrzeć wszystkie dowody zbrodni. Po chwili niestety usłyszałem odgłos klucza przekręcanego w zamku. To koniec.
Nagle jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki, do kuchni wkroczyli nasi pupile, czyli kot Bonifacy i nasz nowy nabytek piesek rasy Shih tzu. Z niedowierzaniem patrzyłem jak zwierzaki ,oblizują krem.
- Co tu się dzieje — zapytała mama.
- Bonifacy rzucił tort i razem z Totto zaczęli go jeść -powiedziałem, bez zastanowienia.
- Skaranie boskie z tymi zwierzakami. Mogłam nie zostawiać tortu na stole. A ty co robisz z tą piłką?
- Miałem zamiar wyjść z kolegami — skłamałem.
- Nie ma mowy. Za trzy godziny będą goście, a ja muszę upiec drugi tort. Lepiej pomóż mi to posprzątać.
Gdy tylko umyłem podłogę, udałem się do mojego pokoju. Chyba będę musiał coś kupić zwierzakom. W ostatniej chwili uratowały mnie przed katastrofą.

- O mój Boże. Mama mnie zabije. Z trwogą spojrzałem na tort urodzinowy siostry, który leżał na kuchennej podłodze. Gdyby Melania była fanką koszykówki, piłka zanużona w kremie kawowym, mogłaby się jej spodobać. Niedobrze trzeba było słuchać mamy i nie grać piłką w domu, nie zastanawiając się, szybko wyjąłem z tortu piłkę. Chciałem zatrzeć wszystkie dowody zbrodni. Po chwili...

Niedaleko strumyka spacerował królik. Podskakiwał, marchewkę chrupał, rozglądał się w koło, kicał kic kic. Nagle kicnął wprost do wody. Nie była to jednak płytka kałuża ale głębokie bajorko. Króliczek nie umiał pływać. Szarpał się, krzyczał, pyszczek niebezpiecznie nabierał wody i gdy już wydawało się, że wszystko stracone, rybka ugryzła króliczka w pupę tak mocno, że zwierzątko znalazło w sobie tyle siły, iż z bólu naprężywszy ciałko, wyskoczyło na powierzchnię. Wystraszony, przemoczony i obolały siedział na trawce i masował sobie okolice ogonka. Przeżył! Czasem dobrze, że boli, bo gdy boli to znaczy, że żyjesz.

Niedaleko strumyka spacerował królik. Podskakiwał, marchewkę chrupał, rozglądał się w koło, kicał kic kic. Nagle kicnął wprost do wody. Nie była to jednak płytka kałuża ale głębokie bajorko. Króliczek nie umiał pływać. Szarpał się, krzyczał, pyszczek niebezpiecznie nabierał wody i gdy już wydawało się, że wszystko stracone, rybka ugryzła króliczka w pupę tak mocno, że...

Ostatnia mila[bookLink]4102889|Ostatnia mila[/bookLink]

Ostatnia mila[bookLink]4102889|Ostatnia mila[/bookLink]

 [bookCover]4102889|Ostatnia mila[/bookCover]