-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Czartoryska. Historia o marzycielce“ Moniki RaspenLubimyCzytać1
-
Artykuły„Dwie splecione korony”: mroczna baśń Rachel GilligSonia Miniewicz1
-
ArtykułyZbliżają się Międzynarodowe Targi Książki w Warszawie! Oto najważniejsze informacjeLubimyCzytać2
-
ArtykułyUrban fantasy „Antykwariat pod Salamandrą”, czyli nowy cykl Adama PrzechrztyMarcin Waincetel2
Cytaty z tagiem "komuna" [17]
[ + Dodaj cytat]
zaś równość na tym się zasadza,
aby doiła wszelka władza!
By mogła zapanować Równość,
trzeba wpierw wdeptać wszystkich w gówno;
by człowiek był człowieka bratem,
trzeba go wpierw przećwiczyć batem;
wszystko mu także się odbierze,
by mógł własnością gardzić szczerze.
Ubranko w paski, taczka, kilof
niezwykle życie ci umilą,
a gdy już znajdziesz się za drutem,
opuści troska cię i smutek
i radość w sercu twym zagości,
żeś do Królestwa wszedł Wolności,
gdzie wreszcie będziesz żył godziwie,
tyrając w twórczym kolektywie.
Każda tyrania kończy się niej więcej tak jak, jak uroda kobiety: im wspanialsza fasada - tym więcej zgnilizny od środka: im piękniejsza suknia - tym plugawsze ciało; im więcej słów o sile i wierności - tym więcej terroru, tym słabsi są ci, którzy rządzą. Kurwy i tyrani kończą tak samo".
Stoimy z mamą za wysokim dębem i obserwujemy sklep mięsny. To znaczy mama obserwuje przez lornetkę. Jest coraz bardziej na ten schab napalona. Patrzy zawistnie na wojskowe i milicyjne żony, które taszczą wypchane siaty. Ten sklep jest niedaleko naszej szkoły, jak nas ktoś zobaczy, padnę ze wstydu, ciągnę mamę za pasek od torebki, którą kupiła w komisie.
- Boję się - mówię szeptem, bo mamie od kilku dni śni się ten schab po nocach i kto wie, co komu z takich snów przyjdzie do głowy.
Wreszcie pytam ją, czy pani Szczypiorska weszłaby do milicyjnego sklepu.
- Jak jej spojrzysz w oczy ?
To pytanie ostatecznie zamyka kwestię schabu. Mama chowa lornetkę do torebki z komisu.
Wojny wciąż nie ma, nic nie ma. Szczecin, szara wojenna masa. Snujemy się we mgle. Babcia Rika jest chora. Nikt nie wie za bardzo, co jej jest. Leży od dłuższego czasu na boku i do nikogo się nie odzywa. Jeszcze jej w takim stanie nie widziałam, a mieszkam z nią tutaj już jakiś czas i przez ten czas urodził mi się nawet brat. Babcia nigdy nie chorowała, nigdy nie narzekała, że coś ją boli, a teraz leży.
- Chora na wojnę - rzuca obojętnie Szapiłłowa, mijając mnie na schodach.
Na ostatnie piętro Żeromskiego 116 wprowadza się starsze małżeństwo. Szapiłłowa mówi, że sąsiadka ma pięćdziesiąt lat, a sąsiad ze czterdzieści.
- Starsza jest od niego !
Moja mama też jest starsza od nietaty, ale nie widać, poza tym wyjechał, nie ma go, więc nie ma problemu. Nowi sąsiedzi nie mają wnuków ani dzieci. Szapiłłowa twierdzi, że ci nowi dlatego kupili tu mieszkanie, że nikt ich tu nie zna, a ona, ta sąsiadka, rzuciła starszego męża dla tego nowego, młodszego. Myślę. Zupełnie jak moja mama, tylko że bez mieszkania własnościowego !
- Takie rzeczy się dzieją. Takie rzeczy !- Szapiłłowej brakuje słów.
- Dostajemy tysiące listów (...). Od tysięcy Europejczyków i Amerykanów gotowych zrezygnować z dotychczasowego życia od zaraz. Lgną do nas zagubieni. Ludzie, którym brak tożsamości. Myślę, że Pitcairn to coś w rodzaju ich ostatniej szansy.
Jednak nie będziemy mistrzami świata, jaka szkoda, tak było blisko, gdybyśmy zostali mistrzami świata, komuna musiałaby upaść z wrażenia, że ten kraj wygłodzony i przygarbiony stać na taki tryumf, gdybyśmy wygrali mundial, generałowie musieliby odwołać reglamentację towarów, godzinę milicyjną, stan wojenny, odwołać własny rząd, socjalizm, podnieść żelazną kurtynę, do kraju mistrzów świata zaczęliby podróżować turyści z Zachodu, naród, który najlepiej na świecie się modli i najlepiej na świecie gra w piłkę, byłby podziwiany przez inne narody świata, zaprawdę powiadam wam, gdybyśmy w lipcu ‘82 dostali się do finału mundialu i wygrali w nim z Niemcami, świat zadrżałby w posadach, wszyscy gastarbeiterzy wróciliby do śląskich kopalń, wszyscy górale z Sikago przelecieliby Atlantyk, żeby zdążyć na żniwa, cała emigracja wróciłaby do Polski, żeby posprzątać po komuchach, (…) ach, jakby to było cudownie, gdyby nie Paolo Rossi i jego dwa gole, dwa sztychy prosto w nasze serca.
Oto ten twój rząd ukochany, co tak w niego wierzysz! – burknął ślubny. – Przed Bożym Narodzeniem sprawili ludziom niespodziankę. Mięsa już nie zjesz, bo drogie, ale możesz sobie za to kupić więcej rajstop albo nożyków do golenia.
Żona spojrzała na niego krzywo, a on niezrażony zaczął się natrząsać:
Masz teraz do wyboru: albo się powiesisz na rajtkach, albo sobie podetniesz żyły.
Komunizm upadł. Pozostali ludzie, którzy go tworzyli.