cytaty z książki "Język Trolli"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Każda książka, jaka stoi na naszych półkach, jest cenna, wyjątkowa i potrzebna, bo każdą z nich czytał ktoś z waszych bliskich. Cieszył się nad tymi książkami, uczył się z nich, nad niejedną płakał, nad inną się śmiał. Jeśli sami nie będziecie ich chcieli, oddajcie je tym, którzy książki kochają.
Wszystko, co chce się zrobić porządnie, wymaga pracy. Muzyka klasyczna czy rozrywkowa, jazz czy raegge, rzeźba w marmurze czy w gipsie - zawsze do tego trzeba wysiłku i cierpliwości. Prawdziwe piękno stawia opór.
Są tacy, co okradną nawet wiejski kościółek. I są tacy, co oddadzą ostatni grosz dla chorego. Jak wiem, że są ci drudzy, to się nie boję tych pierwszych.
Zawsze i wszędzie trzeba szukać porozumienia. Szukać dobrych cech w człowieku i do nich się odwoływać.
- Mój sposób jest taki: zawsze zakładam, że mam do czynienia z kimś godnym szacunku. Z kimś, kto ma dobrą wolę. I słowo wam daję, chłopaki, ludzie tacy właśnie się stają, kiedy się w nich wierzy.
Książki mają też inne funkcje. To nie są tylko kartki papieru oprawione w tekturę lub płótno. To są wytwory ludzkiego ducha. Zapisano na tych kartkach myśli, utrwalono wzruszenie i uczucia
- Yes taka sprawa, żes tanisława – powtórzył radośnie pan Oracabessa. – Yes taka sprawa, żes tanisława – kiwając się na boki, zaczął lekko wystukiwać rytm, uderzając dłonią o ścianę. Dziecko natychmiast podchwyciło ten rytm, wybijając go panu Oracabessie na głowie. – Yeah, yeah, yes! Taka sprawa, żes tanisława! Oh, man, przepraszam – przeląkł się nagle, widząc minę pani Zajęczyk. – Nic się nie stało?
Wszystko, co chce się zrobić porządnie, wymaga pracy. Muzyka klasyczna czy rozrywkowa, jazz czy reggae, rzeźba w marmurze czy w gipsie - zawsze do tego trzeba wysiłku i cierpliwości. Prawdziwe piękno stawia opór.
Gdzieś daleko, na zewnątrz, dały się słyszeć wybuchy, pukanie sztucznych ogni, ostre trzaski petard - pewnie właśnie wybiła północ, ale w tej sali nie zwrócono na to uwagi. Wszyscy słuchali muzyki, jakby ona właśnie była najważniejszą rzeczą na świecie.
Kto wie, czy nie jest.
Dobrze jest coś robić. Można wtedy nie myśleć o nieszczęściu.
Ignaś zwykle czytał kilka książek równocześnie, głód bibliomana bowiem tylko w ten sposób daje się zaspokoić. Na dziś wieczór, na przykład, przygotowany miał stosik, na który składały się: Iliada, Przygody Sherlocka Holmesa, Łacina na co dzień źródło użytecznych cytatów - i wreszcie Kopalińskiego Słownik wyrazów obcych. Ten ostatni był, nota bene, codzienną lekturą Ignasia od tych zamierzchłych czasów, kiedy zaczął samodzielnie składać litery w słowa. Dziadzio ofiarował mu niegdyś to dzieło, radząc, by co wieczór, przed pójściem do łóżka, zapoznawał się z pięcioma kolejnymi hasłami słownika. "Sam tak robiłem, będąc chłopcem - dodał. - I proszę".
Ignacy Grzegorz ujął w dłoń cieniutki ołówek, którym stawiał nikłe kropeczki przy zaliczonych już hasłach. (...) Cichutko szepcząc pod nosem, Ignaś wbijał je sobie w chłonną pamięć, każde zapijając łyczkiem herbaty i odnosząc wrażenie intelektualnego spełnienia.
Wicedyrektor Zajęczyk wyskoczyła ze swego gabinetu jak kukułka z tyrolskiego zegara.
- Kto to? Kto to? - zakukała w popłochu.
- To ja, proszę panią Zajączek. Pan Helmut "Scratch" Oracabessa. Dzieńdobry, dzieńdobry. (...) Czy pani wywobabczyni naszej Stachny? Stachny Trolla? - dopytywał się, zdejmując zarazem z czarnych loczków dziecka jasnozieloną czapkę z daszkiem. - Czy pani Zajączek chciała widzieć szwagiera?
Wicedyrektorka przycisnęła obie dłonie do szyi.
P- Nie widzi pan? Ucięte w jednej trzeciej wysokości - dziadek wydobył pierwszy z kilku zielonych tomów. (...) - Dobry Boże, Heine! Był już palony na stosie. Ale czy Goethe mógł przypuszczać, że w dwudziestym pierwszym wieku, w Europie, będzie się przycinało jego dzieła, by ozdobić pizzerię?