cytaty z książki "Piekielna królowa. Tom 2"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
- Ludzie nie są skomplikowani - zaczął i rozejrzał się dookoła. - Nie jest ciężko nimi manipulować, jeśli w grę wchodzą ich bliscy. Kiedy uszczęśliwisz czyichś siostrę, brata, matkę czy dziecko albo im zagrozisz, masz tego kogoś w garści. Jeśli cierpią bliscy, cierpisz i ty, a jeśli oni się cieszą, ty odczuwasz radość razem z nimi. Niestety, tak to działa. Dajemy, żeby coś zyskać.
Nawet mały płomień może wywołać śmiertelny pożar. Zastanów się nad tym.
Podobno podczas narodzin ludzie mają tylko dwa wrodzone lęki: przed spadaniem i przed głośnymi dźwiękami. Można powiedzieć, że dziecko poza tymi dwoma wyjątkami jest wolne od strachu. Ale lęk i strach nie są tym samym. Lęk odczuwa się przed czymś, co nie stanowi zagrożenia. Strach – kiedy to zagrożenie jest śmiertelne.
- On złamał mi serce, Rose. - Głos Lethy brzmiał tak, jakby ktoś zgasił w niej ostatni promyk nadziei.
- Jeśli to zrobił, musiałaś mu je najpierw oddać.
Wiedzieli, że pomimo piekła, które ich otacza, tkwią w tym razem, a jeśli pochłoną ich płomienie, to wspólnie zamienią się w szary jak ich zatracone dusze popiół.
Kto za długo walczy z potworami, sam się takim staje.
Pozbawienie kogoś życia było czynem, którego nikt nie mógł cofnąć. I nie dało się o nim zapomnieć.
(…) mężczyznę, który w nic nie wierzy, ratuje kobieta, która wierzy w niego.
Zaczynała czuć, że łączyło ich więcej, niż wcześniej myślała. Oboje byli w potrzasku, zmuszeni do rzeczy, których wcale nie mieli ochoty robić.
Aidan powędrował wzrokiem do jej twarzy. To, co powiedziała, go zaskoczyło. Dotychczas spotykał jedynie ludzi, którzy mieli wobec niego jakieś oczekiwania. Mniejsze, większe, ale zawsze obecne. Ona nie chciała od niego niczego. Dała mu znak, że może się jej zwierzyć. Mówiła szczerze. Widział to w sposobie, w jaki na niego patrzyła.
Aidan spojrzał jej w oczy. Czuła, jak się wzdrygnął, kiedy go dotknęła. Do tej pory dotyk kojarzył mu się tylko z zapomnieniem, zwłaszcza kiedy wpadał w ramiona dam dworu, albo z przemocą. Letha nadała mu nowe znaczenie, którym był spokój.
Przez chwilę wyobraziła ich sobie jako małżeństwo. Może mieliby szansę być dobrymi władcami, porozumieć się dla dobra kraju. Może nawet by się im udało. Były tylko dwa poważne problemy: ona nie była królową, a on miał niedługo umrzeć.
Dwoje samotnych ludzi, dręczonych przez wyrzuty sumienia i skrywane tajemnice. W końcu odnaleźli w sobie podobieństwo, do którego żadne z nich nie chciało się przyznać.
Gdyby nie okoliczności, mogłaby stwierdzić, że byłaby z nich idealna para. Gdyby ona nie musiała go zabić, a on nie był synem największego potwora, który chodził po świecie. Gdyby nie udawała kogoś, kim nie była.
Nikt nie powinien być wdzięczny za brak lub przerwanie przemocy. Szczególnie kobieta, która była żoną i przyszłą matką, a także królową.
Przy Aidanie była kimś innym, była ważna. Sprawiał, że nie musiała walczyć. Stał się jej tarczą. Jak mogła tego nie zauważyć?
- Nasze życie to jedno wielkie targowisko próżności. I ciągle coś poświęcamy, wymieniamy lub oddajemy - powiedziała to z melancholią w głosie, a Aidan usłyszał w nim też żal.
Aidan zastygł w bezruchu i wpatrywał się w miejsce, w którym przed chwilą stała. Słowa miały dużą moc. Najczęściej raniły go bardziej niż ciosy podczas bitwy. Te od Lethy były opatrunkiem, który pozwalał mu się wyleczyć i zacząć od nowa.
Poczuła, jak jej policzki zaczynają płonąć. Skarciła się za to w myślach. Nigdy nie pozwalała mężczyznom przejmować kontroli nad swoim ciałem i zachowaniem. Aidan robił to bez większych starań.
W jej obecności nie czuł już zdenerwowania, wręcz przeciwnie. Działała na niego kojąco, a jej towarzystwo zaczęło mu być potrzebne. Była ostatnią osobą, o której myślał, zanim zasypiał. To przerażało go najbardziej.
Małymi krokami naprawdę zbliżali się do siebie. To tylko utrudniało jej wykonanie zadania.
Książę nienawidził tego, kim stawał się przed jego obliczem. Kimś niegodnym korony. Śmieciem, który nie zasługiwał na to, żeby zasiąść na tronie. Winnym wszystkich problemów w królestwie. Cieniem człowieka, którego o strach przyprawiał własny ojciec.
Aidan miał wrażenie, że nigdy nie przechodził przez fazę lęku – w jego życiu zawsze był tylko strach. Najpierw o matkę, potem o siebie i Kennetha, a teraz o Lethę. Był skazany na wieczne zamartwianie się, przynajmniej dopóki żył Domhan. Czasami się zastanawiał, czy jego ciało nie spłonie wcześniej niż ciało jego ojca. Miał tylko nadzieję, że jeśli król kiedykolwiek postanowi go zabić, nie pociągnie za sobą do grobu nikogo innego.
Aidan doskonale pamiętał, jak po śmierci matki przychodził do niego tylko po to, żeby mu powiedzieć, jaki jest żałosny, bo ośmiela się płakać z tęsknoty za nią. – Prawdziwy mężczyzna nie roni łez – mówił Domhan. Od tamtej pory Aidan nigdy nie zapłakał.
Aidan wpatrywał się w niego z niedowierzaniem i przerażeniem. Z całych sił próbował je ukryć. Strach był dla niego prywatnym uczuciem. Tylko on mógł o nim wiedzieć.
Był w potrzasku. Musiał zrobić wszystko, żeby uratować narzeczoną. Nagle zmienił zdanie i zaczął się modlić, żeby ślub, na który tak czekał, w ogóle się nie odbył. Im dłużej on i Letha będą narzeczonymi, tym dłużej będzie mógł utrzymać ją przy życiu.