cytaty z książki "Poszukiwacz zwłok"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Kłamcy nigdy nie będą przyjaciółmi, bo kłamstwo nie służy przyjaźni.
Czasami chęć zysku może przysłonić wszystko. Tak samo jak nienawiść.
Polityka to są brudy, które trudno później z siebie zmyć. Dlatego lepiej trzymać się od nich z daleka, ale cały czas trzeba mieć rękę na pulsie.
Laura Wilk miała trzydzieści sześć lat i alergię na dzieci, stałe związki, miłość i inne cholerne klątwy, które mogą człowiekowi zamącić w głowie. Ona była odporna.
Gdyby teraz dorwał skurwysyna, który w taki sposób okalecza, gwałci i morduje nastolatki od kilku lat i wciąż pozostaje na wolności, pewnie mógłby go nawet zabić. Na pewno by go nie zastrzelił. Biłby gołymi rękami, powoli, metodycznie, złamałby mu palce, jeden po drugim, żeby ten wrzód na zdrowym społeczeństwie czuł, że umiera. Skopałby go po jajach, żeby już nigdy nie miał czego wyciągnąć z rozporka.
Jeżeli ktoś przez całe życie wyżywa się na słabszych, wcale się od tego nie robi twardy. Wprost przeciwnie, po prostu maskuje swoją słabość.
Miała przeczucie. Po raz kolejny jej wilczy nos nie zawiódł. Przyjemnie było znowu się przekonać, że wśród rasowych policyjnych psów suki mają o wiele lepszy węch i instynkt.
Gonili go we czterech. Znienawidzeni koledzy z klasy, którzy ciągle go prześladowali i wyśmiewali się z jego imienia. No bo "jak można mieć na imię Ariel?". Jak proszek do prania. Tylko tym tumanom nie przyszło nawet do głowy, że imię Ariel nosił duszek powietrzny z dzieła wielkiego zagranicznego dramaturga, pomagający szlachetnemu Prosperowi dokonać zemsty na złych ludziach.
Mężczyzna postał chwilę przed maską jego auta, patrząc mu prosto w oczy. Był wysoki, miał krótkie zafarbowane na czarno włosy i coś takiego w oczach, że aż człowieka przechodziły ciarki, kiedy tamten świdrował go spojrzeniem. Bardzo nieprzyjemny typ, specyficzny i dość mroczny. Na szczęście pokazał tylko środkowy palec i poszedł dalej, znikając mu z oczu.
- Posłuchaj, ojciec - zaczął Kuba. - Wiem, że mnie kochasz, wiem, że się o mnie martwisz, i wiem, jak ciężko ci jest do mnie zatelefonować. Mama nie ma racji. Nie mam do ciebie o to żalu. Przecież równie dobrze ja też mogę się do ciebie odezwać. Skoro się nie odzywam, to znaczy, że wszystko u mnie w porządku. Skoro ty nie dzwonisz, wiem, że z tobą tez jest okej.
Pieprzone poniedziałki! Czy ktoś w ogóle lubi poniedziałek? We krwi krążyły pewnie jeszcze jakieś ostatnie promile z sobotniej popijawy i z leczenia kaca piwem w dzień święty.
Że też ten skurwysyn wybierał takie miejsca na swoje zboczone zabawy - przemknęło mu przez zbolałą głowę. Podmiot tej uwagi specjalnie działał w taki sposób. Dlatego od pięciu lat pozostawał nieuchwytny. Zabójca nastolatek, który zawsze uderza znienacka, maltretuje, gwałci, zabija i znika. Jak złośliwy duch z samego piekła. Taki cholerny poltergeist.
Dziewczyna miała około szesnastu lat, ciemne włosy po matce, które zawsze nosiła rozpuszczone, jakby chciała się nimi pochwalić całemu światu. Ubierała się jak większość nastolatek - modnie, czasem wyzywająco, czasem bezwstydnie. Jezu, dlaczego w czasach, kiedy on był nastolatkiem, jego rówieśnice tak się nie ubierały?
Nienawidził liczby trzynaście. Przynosiła pecha, sprowadzała nieszczęścia, pakowała w kłopoty. Ariel miał trzynaście lat i nic nie mógł na to poradzić. Mógł tylko przeczekać. Do tego mieszkał pod numerem trzynastym, przypisaną do jego nazwiska liczbą porządkową w dzienniku była paskudna i złowieszcza trzynastka. Na to też nie mógł nic poradzić.
Tak właśnie działali nieletni szkolni bandyci. Tracili cały rezon, kiedy brakowało hordy popleczników i trzeba było samemu spojrzeć osobie prześladowanej w twarz.
- Jeszcze kiedyś ją załatwię - szepnął tak, żeby tylko Góral mógł go usłyszeć. - Wyjątkowo mi, larwa, działa na nerwy.
- Tylko nie mów, że taka ostra babka nie działa na twoją wyobraźnię - zakpił kolega.
Ich spojrzenia były jak stukilogramowe odważniki, ale ona nie dała się przygnieść.
Pewne zdarzenia z przeszłości na zawsze nas zmieniają, płacimy czasem wysoką cenę za zachowanie normalności.
Sosnowy las z wolna się przerzedzał, pojawiły się coraz większe głazy i skały, a po kolejnych kilkudziesięciu metrach kończył się pionowym urwiskiem, z którego rozciągał się cudowny widok na podgórze Karkonoszy. Można było tu stanąć i cieszyć się panoramą. Można, gdyby nie skaza, biały kleks odciągający uwagę od piękna natury. Nagie martwe ciało dziewczyny kilkanaście metrów poniżej.
Kiedy wsiadał do rozgrzanego auta, pomyślał, że zyskuje coraz więcej dowodów na to, że młode pokolenie jest jakieś inne. Nie dość, że większość życia spędzają z nosem w telefonie, to jeszcze nie chwytają pewnych delikatnych niuansów istotnych dla relacji międzyludzkich.
Widział niejedno, nic go nie ruszało, żołądek miał zawsze stalowy. Częściej rzygał po wódce niż na widok zmasakrowanych czy rozkładających się zwłok. Tylko że tym razem było inaczej.
Ariel czuł mdłości, kiedy rozglądał się po uduchowionych i pełnych cierpienia twarzach uczestników mszy. Cholerna hipokryzja. Teraz zginają kark przed ołtarzem, żeby za chwilę stąd wyjść i dalej chlać wódkę, być żonę, obmacywać własne dzieci, pieprzyć sąsiadkę w stodole za chałupą, obgadywać innych, przeklinać, kraść i oszukiwać.
Ksiądz ciągle pierdolił, jakim to dobrym młodzieńcem był "świętej pamięci Roman", a Ariela ogarniał śmiech, kiedy tego słuchał. Romek był miernotą, niewiele inteligentniejszą od kija od szczotki, jego najlepszą rozrywką było dręczenie słabszych, a wieczorami popijał tanie wina ze swoimi przydupasami na szkolnym boisku.
To nie był dobry znak. Babcia zawsze go ostrzegała, żeby nie robić niczego ważnego w czasie burzy. Wtedy diabli grają w kręgle i szukają wspólników do gry. Kogo wybiorą, ten długo będzie miał kłopoty.
Nawet na łożu śmierci omal nie doprowadziła swoich dzieci do szaleństwa. Umierała półtora roku, nie ruszając się z łóżka.
Ciągle było ciemno, mały ruch na ulicach, jakby świt akurat tego dnia zaspał.
- Czasem chęć zysku może przysłonić wszystko - odezwał się cicho. - Tak jak nienawiść.
Był totalnie inny, nie pasował do tego miejsca. Mała wieś nieopodal wielkiego miasta nie tolerowała takich odmieńców.