cytaty z książki "Historia na śmierć i życie"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Wygląd ma znaczenie w każdym miejscu, a niejednokrotnie jest dobrą maską do zakrycia własnych cierpień.
W moim najgłębszym przekonaniu skazywanie młodocianych na dożywocie jest niemądre i niemoralne. Kara dożywotniego pozbawienia wolności, wymierzana także osobom dorosłym, w kształcie obowiązującym w Polsce jest torturą. Każda tortura jest łamaniem praw człowieka.
Komunizm jeszcze ludziom tlił się w głowach, tlił się w prawie, w polityce, w gospodarce. Demokracja rodziła się w bólach, w chaosie, w niepewności. Policja powoli uczyła się nowych obowiązków. Dla zorganizowanej przestępczości - dobry grunt.
A na osiedlu albo w szkole - spytała w więzieniu Monikę - mówili o tobie, że jesteś siostrą żołnierza od Dziada?
Od Heńka - odpowiedziała Monika. - Może i mówili. Brat to trudny temat, jego zostawmy.
Był temat trudniejszy: zabójstwo.
Źle zostało to odebrane - mówiła Monika do Lidii - ale nie umiem tego wytłumaczyć, że ja sobie wycięłam trzy nekrologii z gazety. Jej nekrologii. Miałam je w notesie i mnie aresztowali z tymi nekrologami. No i nie umiem powiedzieć, najbardziej nie umiem wyjaśnić, dlaczego na szybko to wszystko było, bez jakiegoś planu. Bo mało osób mi wierzy, bo ciężko w to uwierzyć, że my nie zaplanowaliśmy zabójstwa.
Reporter, mówiła, to detalista. Bez szczegółu nie ma reportażu, powtarzaliśmy, paląc papierosy przy biurkach, bez detalu reportaż będzie drewniany. Z kolei nadmiar szczegółów, informacji, dat, nazwisk i nazw może zamydlić opowieść, sprawić, że trudno się ją będzie czytało: tekst, zamiast wciągać, zacznie czytelnikowi odpadać od czaski. Tak ktoś to ujął: odpadać od czaszki.
Dożywocie, dożywocia, dożywociu, dożywociem. Krzysztof O. odmieniał swoją wizję kary przez przypadki, a dziennikarze wysyłali ją w Polskę. Krzysztof O. żądał dożywocia w gazetach porannych, w audycjach popołudniowych, w wiadomościach wieczornych. Tatar na dzień dobry, na dobry wieczór, na dobranoc, tatarem, tatara, tatarze.
Czy fakty sporne, zdaniem sądu, to dalej fakty, czy już hipotezy?
Czy możemy być pewni, kto z całej trójki mówił prawdę, a kto kłamał? I kiedy mówił prawdę, a kiedy kłamał? Co przemilczeli?
Groza, koszmar, histeria, tak tamte dni w sądzie wspominają mecenasi, dziennikarze, studenci. Jarmark, szopka, igrzyska, widowisko, całe miasto żyło tą zbrodnią, tłum chciał linczu, eliminacji, krwi. Dożywocie, dożywociu, dożywociem, dożywocia! Sędzia Piotr Janiszewski nie krył wzburzenia: po prostu to się nie może w głowie pomieścić, napisał w uzasadnieniu wyroku, jak można spokojnie jeść, mając świadomość, że tuż obok, za ścianą, zabija się człowieka.
Powiedział tak nie dlatego, że chciał koleżankę i kolegę bezzasadnie obciążyć, ale dlatego, że chciał mówić prawdę. A Osa i Gołąb bywali niespójni, nielogiczni, więc "zdaniem sądu" to, co mówili, "nie mogło zasługiwać na wiarę". "To nie może budzić wątpliwości". To, w "przekonaniu sądu", ewidentne: Monika Osińska szła do mieszkania numer 32, by zabić.
Pamięta początki za murem. Pierwsze dwa lata ryczała. Tylko swój płacz pamięta z tamtej codzienności. Trudno było pojąć, że tak już zostanie: mur, krata, łaźnia. Niczego już nie da się odwrócić, niczego zmienić. Sama na zawsze. Niczyja. Żadnego czułego spojrzenia, dotyku. Żadnego wyboru, żadnej własnej decyzji. Ani własnej pościeli. Zawsze? Co to znaczy? To zawsze? Umiała ocenić? Zrozumieć? A dzisiaj już rozumie? Czuje to? Tego się nie da ogarnąć jakąś spokojną myślą.
Tak, dobrze koło siebie mieć kogoś gorszego, jego kosztem lepiej się poczuć. Widelce jej podrzucali, za te oczy, co niby miała Jolce wydłubać.
Nie zabiłam - oświadczyła Lidii.
Tak, wyrządziła krzywdę. Niczego nie może odwrócić. O Jolce myśli codziennie. Zmęczyło ją już to siedzenie. Życie bez celu.
Jeden ma cel: obudzić się jutro. I jedno marzenie: znać datę.
Czterdziestkę kończy. Jest coraz słabsza. Nie widzi szansy. Ale codziennie jej szuka. Stara się zawsze mieć coś do zrobienia. Zadzwoni do mamy. Zadzwoni do taty. Oni są coraz starsi. Oni jej potrzebują. Gdyby ich zabrakło, to lina. Dzięki nim żyje. Ale powoli umiera. Umyje się. Posprząta. Przeczyta książkę. Bransoletkę z koralików nawlecze. Tylko z głową nie wiadomo, co począć.
Dawno temu ktoś mi powiedział, że jak coś ciężko idzie, to widocznie ma nie wyjść.
W więzieniu nikomu nie ufa. Plotki, pomówienia, donosy. Słowa to tutaj sprawdzona forma przemocy. Słowa spychają człowieka w coraz większe opuszczenie. Jej rozpaczą zarządza Służba Więzienna, tak jak niemal każdym ruchem, myślą, oddechem.
Co twarz, to postać, a postać rzeczy zmienia ich historię.
Ile osób, tyle historii. W większości przykrych, smutnych, nie do uwierzenia. Ile dróg do więzienia, tyle odczytanych wyroków. Wyroków, które zmieniły życie. Życie, które nie takie miało być. Ale stało się, samej trzeba próbować to przetrwać, walczyć, wierzyć i choć minimalnie uczestniczyć w tamtym życiu. Bo więzienie nie może stać się metą istnienia, bramą piekieł. To nie jest koniec świata, choć często takie myśli przychodzą do głowy.
Dopiero co świętowali swoje osiemnastki, Yogi, Gołąb i Osa, myśleli o studniówce, chcieli się dobrze bawić, za zabójstwo Jolki, była starsza od nich o cztery lata, sąd ukarał całą trójkę po równo: dożywocie. Można by rzec, powiedział sędzia, że dokonali zabójstwa także na samych sobie, swojej teraźniejszości i swojej przyszłości.