cytaty z książki "Ludzie z mgły"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Im bardziej doskonałym widzą cię inni, tym mocniej starasz się ukryć swoje niedoskonałości.
Paradoksem zdawało się to, że ci, którzy najbardziej chcieli zapomnieć, musieli pamiętać, inni zaś otrzymywali niepamięć w prezencie, choć o nią nie prosili".
(...) czasami prawda nic już nie zmieni. Nie cofnie czasu i nie zaleczy ran. Niekiedy bardziej od prawdy potrzebna jest nadzieja. Bo kiedy trzyma się w rękach ludzkie życie i można je uratować albo zniszczyć, wybór jest oczywisty.
Kłamać umie każdy, ale mówić prawdę już tylko niektórzy.
Szczególnie że rankiem, gdy jechał na komendę, nad łąkami unosiła się mgła. Taka sama jak ta, która spowijała miasto przy wszystkich poprzednich zaginięciach. Gęsta i nieprzenikniona. Ta, która mąciła w głowach i wiodła na zatracenie".
Jest taki typ ludzi, o których w telewizji sąsiedzi zawsze mówią: "To był miły człowiek, nigdy byśmy go nie podejrzewali o coś tak strasznego".
- Wie pan, ludziom się wydaje, że najgorsza jest bieda albo choroby, ale to bzdura - powiedział zamyślony. - Najgorszy to, proszę pana, jest strach. Jak człowieka ściśnie w tych swoich łapskach, to żyje się tak, jakby się codziennie umierało. Po tysiąc razy.
- Coś się stało, że tak pan po nocy ludzi straszy? Zawału prawie przez pana dostałem.
- No to całe szczęście, że pan nie dostał, bo nie miałbym wtedy z kim pogadać.
Nie da się szantażem zmusić drugiej osoby, by cię kochała.
Nie jest taki jak wszyscy. Matka powtarza mu to każdego dnia. Jest wątły, chorowity i słaby. Kruchy jak szkło. Pozbawiony odporności, a od jakiegoś czasu także złudzeń.
On jednak zaczął więdnąć. Z każdym dniem opuszczały go siły. Nieustannie czuł się zmęczony i senny, jego apetyt słabł, a łazienkowa waga, na której stawał co ranek, drwiła z niego, pokazując coraz mniejsze liczby. Matka łapała go wtedy za rękę i prowadziła do doktora.
Z pewnością miał anemię i dużą podatność na infekcje. Podobno w jego sercu coś szurało, jak człowiek w za dużych kapciach.
Przypomniała sobie słowa, które słyszała od matki na temat mgły: "Ci, którzy z niej wyszli, mówili, że spotkała tam to, co przeraża ich najbardziej".
Mówi się, że trudne sytuacje zbliżają rodzinę, ale to nie zawsze prawda. Niektóre ją niszczą.
Czuł napięcie, które zdawało się rozsadzać go od środka. Musiał coś zrobić, cokolwiek, byle nie zwariować. Nie rozpaść się. Podniósł rękę i w desperacji uderzył nią o taflę lustra. Odłamki szkła zadzwoniły, spadając do umywalki, a świeża krew skropiła okruchy. Krzysztof wypuścił powietrze z płuc z nadzieją, że teraz będzie lepiej. Ale nie było.
Pan mi nie wierzy, ale ja wiem, że mgła nie oddaje tego, co uznała za swoje.
Wszyscy u nas się znają. Ludzie są na ogół mili, ale nigdy nie można mieć pewności, czy ta uprzejmość jest szczera, czy to tylko sztuczny miód. Małe miasto, wielkie kłamstwa...
- Tutejsi boją się czegoś równie mocno jak mgły? - spytał, gdy mijali wystawę.
- Boga i opinii sąsiadów - oznajmiła Jagoda. - Zwłaszcza tego ostatniego. W małej społeczności, jak ta, bycie odrzuconym może słono kosztować. W pewnym stopniu wszyscy od siebie zależymy, a reputację ma się tylko jedną, lepiej jej nie psuć.
Matka powtarzała mi zawsze, że najgłupsze rzeczy to ludzie robią z miłości albo ze strachu.
Twój ojciec nie miał racji. Kłamać umie każdy, ale mówić prawdę już tylko niektórzy.
Pierwszomajowy ranek przywitał policjantów szarością. Zdawało się, że nad miastem ktoś rozciągnął grubą kołdrę z popielatych obłoków.
Ostatkiem sił próbowała chwycić się parapetu, ale fala duszności, która ją dopadła, powaliła kobietę na wydeptane linoleum. Nim straciła przytomność, pomyślała, że powinna kogoś powiadomić o postaci znikającej we mgle. Bo choć niewielu rzeczy w życiu była pewna, to wiedziała, że ci, których nakrył mleczny całun, nie wracali już nigdy.
(...) o człowieku więcej niż słowa mówią jego drobne gesty, nawyki i to, jak zachowuje się, gdy nikt nie patrzy.
Niedzielny ranek okrywał mleczny całun. Świat trwał w letargu, a zimna mgła osiadała na asfalcie w postaci warstewki lodu.
W pewnych okolicznościach każdy z nas potrafiłby zabić.
Spojrzała na niego jak na dziecko, które usiłuje oszukać matkę, że nie zjadło ciasteczka, choć cała jego buzia jest umorusana czekoladą.
Policjant pomyślał, że tylko sukienka z dzianiny i silne ramię męża trzymają jeszcze tę kobietę w całości, a gdyby je zabrać, rozpadłaby się na kawałki.
nad łąkami unosiła się mgła. Taka sama jak ta, która spowijała miasto przy wszystkich poprzednich zaginięciach. Gęsta i nieprzenikniona. Ta, która mąciła w głowach i wiodła na zatracenie.
Czasami w desperacji widzimy to, co chcemy, nawet gdy to coś nie istnieje.