cytaty z książki "Porzucenie kota. Wspomnienie o ojcu"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Zastanawiam się nad śmiercią i rozmyślam o tym, jak trudno jest zejść na ziemię, kiedy weszło się tak wysoko, że aż się kręci w głowie.
Dowiedziałem się, że trudniej jest skądś zejść, niż się tam wdrapać. Można to uogólnić w ten sposób: skutek całkowicie pochłania przyczynę i odbiera jej moc. W niektórych wypadkach zabija to koty, a w innych może zabić i człowieka.
Jeśli nawet jakieś przeżycie jest tak trudne, że chce się odwrócić wzrok, i tak człowiek musi je przejąć, by stało się częścią jego duszy. Bez tego historia straciłaby sens.
Niestety nie potrafiłem spełnić oczekiwań ojca. Nie miałem ochoty całkowicie poświęcić się nauce. Większość lekcji mnie nudziła. System oświaty wszystkich mierzył jedną miarą i wydawał mi się aparatem ucisku. W rezultacie ojciec był wiecznie ze mnie niezadowolony, a ja byłem wiecznie nieszczęśliwy (z domieszką nieuświadomionego gniewu). Kiedy w wieku trzydziestu lat zadebiutowałem jako pisarz, ojciec podobno się ucieszył, ale wtedy nasze stosunki były już bardzo chłodne.
Kiedy ojciec mówił, że uszedł z życiem, chodziło mu prawdopodobnie o to, że jako żołnierz Pięćdziesiątej Trzeciej Dywizji nie został pod koniec wojny wysłany na bardzo niebezpieczny front w Birmie. Ale na pewno miał też na myśli dawnych towarzyszy broni z Szesnastej Dywizji, którzy polegli na półwyspie Bataan i na Leyte.
Gdyby ojcu pisany był inny los, zostałby zapewne wysłany na Filipiny ze swoją dawną Szesnastą Dywizją i poległby na polu bitwy - jeśli nie na Bataan, to na Leyte-a to by znaczyło, że ja nie pojawiłbym się na tym świecie.
Sądzę, że tego rodzaju przeżycie tworzy niewidzialne blizny, które z czasem mogą stać się płytsze albo zmienić kształt, ale zostają na całe życie.
Z biografii francuskiego reżysera Francois Truffauta dowiedziałem się, że w dzieciństwie został oddzielony od rodziców (pozbyli się go, bo im przeszkadzał) i wychował się u jakichś obcych ludzi. Potem przez całe życie zgłębiał w swoich filmach motyw porzucenia. Zapewne każdy człowiek doświadcza w swoim życiu jakichś ciężkich przeżyć, których nie potrafi zapomnieć ani wyrazić słowami, i nigdy nie zdoła wprost o nich opowiedzieć.
Ojciec znalazł się w świecie stanowiącym zupełne przeciwieństwo cichych wzgórz w okolicach Kioto. To musiało być dla niego bardzo trudne, na pewno miał w duszy ogromny zamęt. Ukojenie i spokój znajdował jedynie w pisaniu haiku. Nie mógł swoich uczuć wyrazić w liście zwykłymi słowami, bo zaraz wtrąciłaby się cenzura, a przelewając je na papier w formie krótkiego wiersza - chyba można go nazwać rodzajem symbolicznego kodu - mógł bardziej otwarcie i szczerze te uczucia wyrazić. Może była to dla niego jedyna, i dlatego tak ważna, droga ucieczki. Ojciec pisał haiku przez długie lata.
Tak działa historia – z niezliczonych możliwości wyłania się tylko jedna naga rzeczywistość.
Zapewne złe wspomnienia jak osad opadły na dno jego serca i dzięki temu nieco się uspokoił.
Innymi słowy, każdy z nas jest jedynie kroplą w niezliczonej liczbie kropel deszczu padającego na wielkie połacie ziemi. Każda kropla jest szczególna, ale może być zastąpiona inną. Każda kropla deszczu ma swoje deszczowe myśli, swoją deszczową historię i obowiązek dziedziczenia historii. Nie wolno jej o tym zapominać. Nawet jeśli ta kropla ma gdzieś wsiąknąć, stracić swój zarys i stać się częścią większej zbiorowości, w której zniknie. A może nawet należałoby raczej tak to ująć: nie wolno jej o tym zapominać właśnie dlatego, że musi stać się częścią większej zbiorowości.