cytaty z książki "Wilkołak"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Nie ucieka się od kogoś, kto jest dla ciebie dobry. Nie ucieka się od kogoś, kto cię karze tylko za twoje własne przewinienia. Zawsze jej to powtarzał. Raz, drugi, trzeci, czwarty, do znudzenia, do zupełnego wyczerpania, żeby jej się utrwaliło, żeby zrozumiała, że nie musiałby tego robić, gdyby go do tego nie zmusiła.
Psy zawsze kochają swojego pana, choćby nie wiadomo, jak je traktował. Będą lizać rękę, która ich przed chwilą biła. I ona również była gotowa to zrobić.
To straszna sytuacja, kiedy własne wspomnienia okazują się najbardziej obrzydliwym miejscem, które można odwiedzić.
To straszna sytuacja, kiedy własne wspomnienia okazują się najbardziej obrzydliwym miejscem, które można odwiedzić.
Jeśli trzymasz sukę wystarczająco długo na łańcuchu, to nawet kiedy ją z niego spuścisz, ciągle będzie czuła jego niewidzialny ciężar.
Wiele, wiele razy modliłam się, żebym pewnego dnia się obudziła i okazało się, że nigdy nie miałam brata. Cholera, zrobiłeś tyle głupot, że można by nimi obdzielić kilka osób. Chcę po prostu powiedzieć, że jesteś złym człowiekiem, Dawid.
Facet był może przystojny, ale równocześnie dziwny. Niby nic nie robił, nawet się specjalnie nie zbliżył, a jednak wyczuwała w nim coś, jakby głód. Dziki, zwierzęcy, taki jak u trzymanego na łańcuchu psa.
Tym razem to Andrzej uścisnął dłoń kobiety, chcąc dodać jej otuchy. Uśmiechnęła się z wdzięcznością. Dwójka ludzi, zupełnie od sobie odmiennych, którzy raz po raz rzucają sobie nawzajem koło ratunkowe. I być może tylko dzięki temu jeszcze nie utonęli.
Obudziła się, chociaż nie wiedziała, czy na pewno. Jej głowa ciągle się chwiała, myśli uciekały, obraz przed oczami się rozmywał. A potem strach, który tak dobrze znała, który powinien stać się już jej przyjacielem, zaczął szarpać wnętrzności.
Bo o to przecież chodzi w małżeństwie, prawda? Żeby brać drugiego człowieka, a nie próbować go zmieniać pod własne oczekiwania i wyobrażenia.
Człowiek, muszę panu powiedzieć, upadla się bardzo szybko.
Zrozumiałem, kim jestem. Nie ofiarą, jak uważał mój ojciec. Ja jestem wilkiem, Dawid. Jestem drapieżnikiem. I to wszystko dzięki tobie.
Wspomnienia się mnożyły, zderzały ze sobą, dzieliły, zamieniały miejscami. W tym ciemnym pomieszczeniu, w tym więzieniu trudno było znaleźć jakąkolwiek stałą. Jakikolwiek punkt odniesienia.
Zawsze wydawała mu się krucha i bezwolna. Szła tam, dokąd ją popchnął, ale z taką pogodą ducha, jakby sprawiało jej to radość. A może faktycznie tak było. Czasami jednak wychodziła z niej hardość i nie odpuszczała dopóty, dopóki wszyscy nie zrobili tego, czego chciała. Za każdym razem był wtedy zaskoczony, skąd taka siła bierze się w tak miękkim ciele. I zastanawiał się nawet, czy jej codzienne zachowanie nie jest tylko kreacją stworzoną po to, żeby go zadowolić. A potem szybko o tym zapominał, bo takie rozważania nie były przecież niczym przyjemnym.
Modliła się wtedy o śmierć. Modliła się o nią wiele razy później. Nie o ocalenie. Nie o ratunek, bo w nie przestała wierzyć. Ale o śmierć właśnie.
Czasami miała taki piękny sen, że umiera. Ona. Jej szczenięta. Wszyscy naraz. Bezboleśnie. We śnie. Są i ich nie ma. To było jej marzenie. Jedyne, jakie jej zostało. Jedyne, którego nie pozwoliła sobie odebrać.
- Zjesz coś? - zapytał Adam.
- To jest jakiś postęp?
- Czemu podstęp?
- Kawa, śniadanie. Jeszcze chwila i pozwolisz mi tu palić. Zachowujesz się, jakbyś wyruchał mnie w nocy, a teraz liczył na powtórkę. Albo na to, że nie założę ci sprawy o gwałt.
Pędź przed siebie, powtarzał głos w jej głowie. A raczej nie głos, bo przecież zapomniała prawie wszystkich słów. Nocami płakała z tego powodu. Bo tak długo je chroniła. Tak długo pielęgnowała. Tak mocno ich pilnowała. A one wylatywały jedno po drugim, wyślizgiwały się z jej pamięci i nigdy nie wracały. Słyszała więc ten głos w swojej głowie, a on mówił, chociaż nie używał słów. To był krzyk. To był gniew. To była czerwień.