cytaty z książki "Koniec świata, umyj okna"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Atak paniki nie jest ani atakiem, ani paniką. Atak brzmi jak coś skończonego, krótkiego. Nie jak kilkanaście miesięcy lub rok wyczerpującego, bolesnego i mrocznego stanu. Nie ma jak tego wytłumaczyć. Panikować w salonie meblowym? Przecież tam jest względnie bezpiecznie. Tak jak w tramwaju, bibliotece miejskiej numer czterdzieści dwa, dużym pokoju teściów, pod twoim własnym prysznicem, w twoim własnym śnie.
Nie zamierzam zrobić sobie krzywdy. To byłby straszny wstyd tak się zabić, a ja unikam kompromitujących sytuacji.
Nie znajdowałam się pod wpływem narkotyków ani leków, ani żadnej chemii innej niż smutek ostatnich lat. (...) Była to najdłuższa noc w moim życiu i trwała do samego świtu.
We mnie wszystko, co najgorsze. Choćby miało nadejść stado wilków i mnie zeżreć, to trudno, a nawet chętnie. Nawet koniec świata byłby lepszy niż jeszcze jedna minuta ze sobą.
Chcę tylko wyzdrowieć. Chcę mieć swoje życie z powrotem albo chociaż jakieś życie. Jakikolwiek sens, chociaż procent sensu.
Stałam i patrzyłam Nie czułam nic, kompletnie nic, pustka. I to był sukces. Chociaż mały.
Co powinnam zrobić, żeby ktoś mnie uratował? Chciałam, żeby mnie zobaczyli, i chciałam, żeby nikt mnie nie widział.
We mnie wszystko, co najgorsze. Choćby miało nadejść stado wilków i mnie zeżreć, to trudno, a nawet chętnie. Nawet koniec świata byłby lepszy niż jeszcze jedna minuta ze sobą.
Morze, zafoliowane światłem księżyca, jest teraz tylko dekoracją.
Kiedy traci się kontrolę nad sobą, umyka jednocześnie coś bardzo pierwotnego - poczucie sensu. Nie wiesz, po jaki kij są ci potrzebne związek, praca, nauka, życie towarzyskie, a potem również wstawanie i jedzenie. Tonie się na oczach wszystkich i przy brzegu.
Wszystko, co zdarza się innym, nie zdarza się nam. A czasem się zdarza. Samoloty spadają, samochody wjeżdżają w ludzi na pasach, a ktoś, kogo kocham, zakochuje się w kimś innym.
Atak paniki nie jest ani atakiem, ani paniką. Atak brzmi jak coś nieskończonego, krótkiego. Nie jak kilkanaście miesięcy lub rok wyczerpującego, bolesnego i mrocznego stanu. Nie ma jak tego wytłumaczyć. Panikować w salonie meblowym? Przecież tam jest względnie bezpiecznie. Tak jak w tramwaju, bibliotece miejskiej numer czterdzieści dwa, dużym pokoju teściów, pod twoim własnym prysznicem, w twoim własnym śnie.
Kiedy traci się kontrolę nad sobą, umyka jednocześnie coś bardzo pierwotnego – poczucie sensu. Nie wiesz, po jaki kij są ci potrzebne związek, praca, nauka, życie towarzyskie, a potem również wstawanie i jedzenie. Tonie się na oczach wszystkich i przy brzegu.
Choćby miało nadejść stado wilków i mnie zażreć, to trudno, a nawet chętnie.
Przed każdym tragicznym wydarzeniem ludzie robią normalne rzeczy. Wstawiają szklanki do zmywarki, chowają resztki jedzenia do lodówki, podnoszą rzucony byle gdzie sweter, słuchają radia, Obcinają paznokcie. Koniec świata nadchodzi, a oni myją okna. Potem zdarza się coś, co rozdziela czas na przed i po.
Gdyby alkohol pomagał, piłabym litrami. Zapiłabym się na śmierć bez marudzenia. Piłabym samotnie i w towarzystwie. Wino, wódkę i bimber. Nic by mi mordy nie wykręciło, piłabym z nieustającym uśmiechem, na zdrowie.
Podchodzę do lustra, spodziewam się zobaczyć trupa, ale moja twarz wygląda normalnie, może trochę blado, ale ani śladu tortur. To jeszcze bardziej mnie dobija - że nikt się nigdy nie zorientuje, jeśli sama nie powiem. Nikt nigdy się nie zorientuje. Do samego końca nikt.
Ciemność przestała mnie uspokajać, nie odcinała bodźców, cisza nie wyciszała. Było za ciemno i za cicho. Zawsze byłam czujna. Czułam się tak strasznie, tak potwornie zmęczona.
Jest pani kulturalną osobą, która ma ataki paniki. Nie wolałaby pani, żeby było odwrotnie? Mniej kulturalnie i bez leków?
Jest takie zdanie w terapii, które sprawia, że gabinety mają zniżki na zakup siedmiu ton chusteczek higienicznych miesięcznie w dużych i dobrych sieciach handlowych. Owo zdanie brzmi: "To nie twoja wina". To nie twoja wina, że się tak podle czujesz. To nie tak, że robisz coś źle. Nic nie robisz źle.
Wszystki co zdarza się innym, nie zdarza się nam. A czasem się zdarza. Samoloty spadają, samochody wjeżdżają w ludzi na pasach, a ktoś kogo kocham, zakochuje się w kims innym".
mieszkam nad rzeką. Mosty łapią brzegi fastrygami, by miasto kompletnie się nie rozeszło.