cytaty z książki "Od dwóch tysięcy lat"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Jasne, antysemityzm roku tysiąc dziewięćset trzydziestego trzeciego jest ekonomiczny, a ten z tysiąc trzysta trzydziestego trzeciego był religijny. Ale to dlatego, że wtedy elementem definiującym czasy była religia, podczas gdy dziś jest nim ekonomia. Jeśli jutro osią struktury społecznej będzie nie religia, polityka czy ekonomia, tylko, dajmy na to, pszczelarstwo, Żyd będzie nienawidzony z punktu widzenia pszczelarstwa.
Patrzysz na siebie i dostrzegasz całą daremność ucieczki z tego więzienia pozbawionego krat, ścian i drzwi, które jest twoim życiem.
Naiwność osób, które mają coś do ukrycia - zbrodnię, hańbę, dramat - polega na tym, że zdaje im się, iż są podejrzane. W rzeczywistości jednak istnieje w świecie nadzwyczajna doza obojętności, która sprawia, że choćbyś się przekręcił, nikt nie zwróci na ciebie uwagi.
- Zapomina pan, że istnieją też na szczęście antysemici. I że od czasu do czasu na szczęście zdarzają się pogromy. Jakkolwiek mocno uda się panu zasymilować w ciągu stu lat, jeden dzień pogromu sto razy mocniej wyrzuca pana z powrotem. A wtedy biedne getto jest gotowe i czeka, by przyjąć pana z powrotem.
- Dlaczego getto, a nie kolonie palestyńskie?
Jedyną niezaprzeczalną właściwością, jaką dostrzegam u ludzi, jest ich obojętność (…). Nigdy nie rozpaczałem z powodu tej tzw. tragedii niemożności poznania drugiej osoby, a myśl, że dwie osoby mogą razem przeżyć życie, nie rozumiejąc co tak naprawdę dzieje się w duszy tego drugiego, myśl o nieprzeniknionej samotności, na jaką z natury jesteśmy skazani, wcale nie sprawiała mi bólu.
Odpowiadanie na jego słowa wydało mi się równie szalone jak próba rozmowy z kamieniem.
Nie sądzę, żeby kiedykolwiek jakiś intelektualista zrobił coś decydującego w historii ludzkości, gdy chodziło nie o sprawę kultury, lecz o rzeczywiste przetrwanie gatunku.
Jest jesień dla każdej nadziei i wiosna dla każdej beznadziei.
Do tej pory w trakcie dzisiejszego wykładu dwa razy dostałem pięścią i zapełniłem notatkami osiem stron. Jak na dwa ciosy to niemało.
Obfitość bród w okresach społecznych niepokojów, w czasach buntów lub rozkładu, nie powinna pozostać niezauważona. Jest to najprostszy sposób, dzięki któremu ludzie starają się sprawiać wrażenie tajemniczych.
Powiew spokoju. Wrogość nabiera, być może, pewnego stylu.
- Panie kolego, byłby kolega uprzejmy pokazać mi legitymację?
Otoczyło mnie trzech. Czekają. Wyjmuję legitymację i pokazuję ją temu, który pytał.
- Aha! Prosimy opuścić salę. Tędy.
Wskazuje mi drogę.
- To musi upaść, z pewnością musi upaść…
- Co?
- Wszystko.
Problem nie polega na tym, że trzech chłopaków stoi na rogu ulicy i krzyczy „Śmierć Żydom!”. Rzecz w tym, że okrzyk ten przechodzi niezauważony, nie budząc sprzeciwu – jak brzęczenie tramwaju.
- Widzisz, ja znam dwa rodzaje antysemityzmu. Zwyczajni antysemici i antysemici z argumentami. Z tymi pierwszymi jeszcze mogę się porozumieć, bo wszystko miedzy nami jest jasne. Ale z drugimi jest ciężko.
- Bo trudno ci odpowiedzieć?
- Nie. Bo to daremne.
Żyd ma metafizyczny obowiązek być obiektem nienawiści. Na tym polega jego rola w świecie.
Nie przeprowadziłem ani jednej rozmowy, podczas której nie zastanawiałbym się ze strachem, czy mój rozmówca wie, że jestem Żydem i czy – jeśli wie – wybacza mi to, czy nie.
Nie chodzi o to, że jesteś antysemitą, bo wierzysz w pewne żydowskie zagrożenia, tylko o to, że wierzysz w żydowskie zagrożenia, bo jesteś antysemitą.
Moje sumienie potrafi znieść najpoważniejsze kryzysy. A to dlatego, że nie robię z siebie głupca i nie tworzę moralnego problemu tam, gdzie jest on tylko praktyczny.
Widzisz, dla mnie pojęcie grzechu jest abstrakcją. Nie ma czegoś takiego jak grzech. Istnieje tylko brak taktu.
Wrogość to opór - karze mi się określić. Miłość z kolei jest pojednawcza, gotowa na uczuciowe transakcje, fałszywe uległości. Szczególnie miłość w rodzinie, gdzie relacje są dawne, trwałe i niewidzialne.
Życie jest możliwe jedynie pośród ludzi opanowanych, którzy mają władzę nad swoim ideami, mają oko na uczucia i zachowują dla siebie wewnętrzne zawieruchy.
Coś mi mówi, że jesteśmy niezdolni do pełnego przeżywania chwili życia. Jakkolwiek. Że wiecznie stoimy obok tego co nam się przytrafia.
I rozejrzyj się, oddaj pod opiekę porom roku, głodowi, pragnieniu: życie poradzi sobie z tobą równie spokojnie, jak radzi sobie z drzewem lub zwierzęciem.
W życiu zachodzą tego rodzaju okoliczności, na które literatura nie może sobie pozwolić.
Książka albo cię druzgocze, albo cię unosi. W przeciwnym razie po co wydawać na nią pieniądze?
Przyglądam się dobrze temu łagodnemu staruszkowi, kochającemu książki z pasją graniczącą z nałogiem. Patrzę na tego milczącego filozofa, sterroryzowanego uszczypliwościami swojej żony, przeciw której jedyną bronią jest jego skryty uśmiech.
W miłości jesteś wart tylko tyle, ile możesz starcić.
Samotność jest rzeczą wielce delikatną i wymagającą poświęceń.
Nie podważam ani jej wstydu, ani namiętności. Tylko że obie te rzeczy są jednakowo skromne. Nie ma dostatecznie dużo wstydu, by oprzeć się uściskowi ani też dostatecznie dużo namiętności, by się całkowicie zatracić. Ma w sobie zawsze ostatni zapas ostrożności, wyznaczający granicę, której nie da się przekroczyć.
Jestem drzewem, które zbiegło z lasu. Drzewem trawionym dumą - chorobą, która nie zabija gwałtownie, lecz cierpliwie atakuje u korzeni, u samych podstaw życia.